Karolina L. w maju usłyszała wyrok roku pobawienia wolności w zawieszeniu na rok za to, że wiedząc o pozytywnym wyniku testu na koronawirusa, wychodziła z mieszkania. Sąd zdecydował też, że 38-latka musi zapłacić zadośćuczynienie 12 osobom. Ponadto kobieta została zobowiązana do pisemnego informowania sądu, raz na cztery miesiące, o przebiegu kary. Od tej ostatniej decyzji jej obrońca złożył apelację. Została ona we wtorek odrzucona przez sąd drugiej instancji. Cały wyrok jest już prawomocny.
Wyrok w sądzie pierwszej instancji zapadł w maju bieżącego roku przed Sądem Okręgowym w Toruniu. Sędzia uznała kobietę za winną tego, że 30 kwietnia i 2 maja 2020 roku z zamiarem ewentualnym - wiedząc, że jest zakażona koronawirusem i powinna przebywać w izolacji - sprowadziła niebezpieczeństwo dla wielu osób. Karolina L. wychodziła między innymi do sklepów spożywczych, była w sklepie z pamiątkami i w aptece.
Kobieta została skazana na rok więzienia w zawieszeniu na rok próby. 38-latkę poddano też pod dozór kuratora oraz nakazano jej zapłacić po 150 złotych zadośćuczynienia 12 osobom.
Apelację rozpatrzył sąd w Gdańsku
Ponadto Karolina L. została zobowiązana do pisemnego informowania sądu, raz na cztery miesiące, o przebiegu okresu próby oraz zapłaty zadośćuczynienia. To od tej ostatniej części wyroku apelację wniósł obrońca oskarżonej Mariusz Lewandowski, argumentując, że pisemne informowanie sądu przez Karolinę L. jest niezasadne i nielogiczne, skoro i tak jest ona oddana pod nadzór kuratora sądowego.
We wtorek przed Sądem Apelacyjnym w Gdańsku odbyła się rozprawa odwoławcza w tej sprawie. Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy zaskarżony wyrok, uznając, że pisemne informowanie sądu przez Karolinę L. o przebiegu odbywania przez nią kary nie jest dublowaniem pracy kuratora.
- Zobowiązanie nałożone w tym punkcie wyroku Sądu Okręgowego dotyczy składania sprawozdań przez samą oskarżoną. Czyli jest formą takiego samo dozoru. Pełni to funkcje wychowawcze oraz indywidualno-prewencyjne. W ten sposób oskarżona, pozostając pod presją składania tych zobowiązań, sama siebie kontroluje. I te informacje składane przez oskarżoną mogą być weryfikowane przez sąd również z informacjami udzielanymi przez kuratora. Nie ma tu więc żadnego dualizmu - tłumaczyła w uzasadnieniu wyroku sędzia Marta Urbańska.
Czym kierował się sąd pierwszej instancji
Uzasadniając w maju wyrok pierwszej instancji, sędzia Hanna Konrad stwierdziła o oskarżonej: - Nieprawdą jest, że dokonywała tylko takich czynności, które były całkowicie niezbędne do jej prawidłowego funkcjonowania i do przeżycia. Jej zachowanie polegające na dwukrotnym pójściu, mówiąc kolokwialnie, między ludzi, kiedy była ona z pewnością zakażona koronawirusem i o tym doskonale wiedziała, pójściem w wiele różnych miejsc zamkniętych, było spowodowaniem zagrożenia epidemiologicznego dla ludzi, z którymi się stykała.
Za sprowadzenie zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób kobiecie groziło osiem lat więzienia.
Tłumaczyła, że musiała wyjść na zakupy
38-latka od maja do września 2020 roku przebywała w areszcie. 24 września sąd uchylił areszt i zastosował wobec niej dozór policji (musiała stawiać się dwa razy w tygodniu w jednostce policji). Oskarżona chciała dobrowolnie poddać się karze. Strony postępowania nie doszły jednak do porozumienia w sprawie warunków takiego rozwiązania, dlatego odbył się proces karny. W styczniu 2021 podczas rozpoczęcia rozprawy kobieta przepraszała za swoje zachowanie. - Nie miałam wyjścia. Musiałam wyjść wówczas na zakupy i po leki, bo nie miał za mnie kto tego zrobić. Żałuję tego, co się stało. Leczę się na depresję, a pobyt w areszcie był dla mnie strasznym przeżyciem. Nigdy wcześniej nie byłam w takim miejscu – mówiła Karolina L.
Mariusz Lewandowski, adwokat kobiety, podkreślał wcześniej, że, w jego odczuciu pięciomiesięczny areszt był nieadekwatny do tej sytuacji. Karolina L. w jego ocenie od początku współpracowała ze śledczymi, nie utrudniała postępowania. - Nigdy nie zapomnę więzienia – mówiła o pobycie w areszcie oskarżona. W ocenie jej, jak i adwokata poniosła już ogromną karę za swój czyn.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24