73-latek stracił przytomność, miał gorączkę i podejrzenie zakażenia koronawirusem. Ratownicy przewieźli go najpierw do szpitala w Szczecinku, później do Koszalina. Ostatecznie wrócił do Szczecinka. Zanim otrzymał pomoc, w karetce spędził sześć godzin.
73-letni mężczyzna zasłabł i stracił przytomność w sobotę. Miał gorączkę, podejrzewano u niego koronawirusa. Około godziny 21 karetka zabrała go do szpitala w Koszalinie (Zachodniopomorskie). Tam jednak nie mógł zostać przyjęty, bo trwała akurat dezynfekcja oddziału. Zapadła więc decyzja, aby przetransportować pacjenta do oddalonego o ponad godzinę jazdy Szczecinka. I tam zaczęły się jednak problemy.
- SOR odmówił przyjęcia pacjenta, próbował przekazać go na inny oddział, na oddział zakaźny właśnie, ze względu na tę podwyższoną temperaturę. Niestety te dyskusje między jednym a drugim oddziałem, między naszym dyspozytorem a zespołem, trwały prawie cztery godziny - mówi Paulina Targaszewska, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie.
Dodaje, że ostatecznie dyspozytor skontaktował się z koordynatorem wojewódzkim ds. ratownictwa medycznego.
- Podjęto decyzję o przetransportowaniu pacjenta z powrotem do szpitala w Szczecinku, gdzie już zakończyła się dezynfekcja i przed godziną trzecią w nocy pacjent został przekazany - mówi Targaszewska.
Zanim 73-latek otrzymał pomoc, spędził w karetce sześć godzin. Kolejna podróż czekała go już w niedzielę. Rano specjalną karetką dla pacjentów z koronawirusem został przewieziony do oddalonego o prawie 70 kilometrów Wałcza.
"Sytuacja jest bardzo trudna"
Anna Złotowska, prezes Szpitala w Szczecinku przyznaje, że kiedy 73-latek przyjechał do szpitala, odbywała się wtedy dezynfekcja oddziału, jednak nie to wpłynęło na decyzję o nieprzyjęciu pacjenta. Jak tłumaczy, według procedur pacjent z podejrzeniem koronawirusa powinien trafić do odpowiedniego szpitala, a placówka w Szczecinku do takich nie należy.
- Po wstępnym wywiadzie okazało się, że pacjent ma podejrzenie objawów SARS CoV-2 i jednocześnie objawy neurologiczne. W związku z tym, że szpital w Szczecinku nie prowadzi leczenia takich pacjentów, jeżeli chodzi o zakażenie COVID-19, jak też nie posiada oddziału neurologii, dyspozytor powiadomił SOR w Koszalinie, że taki pacjent zostaje tam skierowany i zespół przewiózł pacjenta do Koszalina - mówi Złotowska.
Dodaje, że po kilku godzinach 73-latek wrócił do Szczecinka, bo w Koszalinie nie było miejsc. Jednak już następnego dnia został przewieziony do Wałcza, gdzie otrzymał odpowiednią opiekę.
Z kolei Marzena Sutryk, rzeczniczka Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie stwierdziła, że ratownicy i osoby kierujące pacjenta ze Szczecinka do ich szpitala "zachowały się nieodpowiedzialnie".
"Ta decyzja mogła zdestabilizować funkcjonowanie SOR w Koszalinie i największego szpitala w regionie, jakim jest Szpital Wojewódzki. Pacjent z podejrzeniem zakażenia koronawirusem powinien być w pierwszej kolejności przyjęty w szczecineckim szpitalu, który ma do tego warunki; tam należało pobrać od pacjenta wymaz, by wykonać badania na covid. Do czasu uzyskania wyniku pacjent powinien pozostać w szpitalu w Szczecinku, gdzie należało ustabilizować jego stan" – przekazała w odpowiedzi na nasze pytania.
Dodała, że konieczna była też ocena tego, czy pacjent może zostać przewieziony do Koszlina.
"Ponadto należało skontaktować się z nami, by zapytać, czy są wolne miejsca, a tych miejsc akurat wtedy nie było. Można było uniknąć tego zamieszania i wożenia pacjenta z miasta do miasta. Szpital Wojewódzki w Koszalinie nie odmawia przyjmowania pacjentów. Jednak u nas, podobnie jak w innych placówkach medycznych, sytuacja jest bardzo trudna. Wszelkie działania muszą być skoordynowane i oparte o współpracę między szpitalami i pogotowiem" – podsumowała.
Ratownik: czas przyjęcia pacjentów się wydłużył
Ratownicy podkreślają, że przypadek 73-letniego pacjenta jest skrajny, a w województwie zachodniopomorskim nie ma jeszcze tak trudnej sytuacji, jak w innych regionach. Chociaż tutaj również czas przyjęcia pacjenta się wydłużył.
- Pacjentów, u których występują gorączki i jakieś duszności, u których nie doszło do potwierdzenia wymazem COVID-19, przekazywanie na tę chwilę takiego pacjenta w jednostkach szpitalnych trwa około 40 minut. Jest to troszeczkę wydłużony czas, plus do tego musimy jeszcze doliczyć, że po takim wyjeździe zespół trafia na dezynfekcję. Taka dezynfekcja trwa około 60 minut - mówi Łukasz Kondrusik, ratownik WSPR w Szczecinie.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało we wtorek, że badania laboratoryjne potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych 9291 osób. Zmarło kolejne 107 osób. Najwięcej zakażeń zanotowano w woj. małopolskim – 1486, mazowieckim - 1282 i wielkopolskim - 1186. Zakażenia zostały potwierdzone w województwach: małopolskim (1486), mazowieckim (1282), wielkopolskim (1186), śląskim (895), podkarpackim (667), łódzkim (625), dolnośląskim (567), pomorskim (484), kujawsko-pomorskim (446), świętokrzyskim (312), opolskim (307), lubuskim (228), lubelskim (219), zachodniopomorskim (213), podlaskim (209), warmińsko-mazurskim (165).
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN