- Po otrzymaniu informacji o nieprawidłowościach, jakie miały miejsce na oddziale covidowym Szpitala Powiatowego w Iławie, Narodowy Fundusz Zdrowia zlecił przeprowadzenie pilnej kontroli - mówi rzecznik prasowy warmińsko-mazurskiego oddziału wojewódzkiego NFZ. Dramatyczną sytuację pacjentów ujawnili dziennikarze w reportażu "Uwaga!" TVN.
Pacjenci pozostawieni bez opieki lekarskiej, bez pomocy pielęgniarek, umierający bez otrzymania ratunku - tak pobyt na oddziale zakaźnym Szpitala Powiatowego w Iławie (woj. warmińsko-mazurskie) opisali pacjenci i ich rodziny w reportażu "Uwagi!" TVN.
Zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Powiatowego w Iławie przekonuje, że wcześniej, zanim pojawili się dziennikarze, nie docierały do niego niepokojące informacje i tak dramatyczne relacje. Rzecznik wojewody warmińsko-mazurskiego poinformował, że wojewoda zlecił pilną kontrolę w placówce. Tę przeprowadza już Narodowy Fundusz Zdrowia.
- Po otrzymaniu informacji o nieprawidłowościach, jakie miały miejsce na oddziale covidowym Szpitala Powiatowego w Iławie Narodowy Fundusz Zdrowia zlecił przeprowadzenie pilnej kontroli właśnie na tym oddziale. Ta kontrola trwa. O wynikach będziemy mogli poinformować po jej zakończeniu - mówi Magdalena Mil, rzecznik prasowy warmińsko-mazurskiego oddziału wojewódzkiego NFZ.
Apeluje, aby pacjenci zgłaszali wszystkie niepokojące sygnały do Narodowego Funduszu Zdrowia.
- Można to zrobić między innymi za pośrednictwem naszej infolinii 800 190 590. Każdy taki niepokojący przypadek będziemy szczegółowo sprawdzali - zaznacza Mil.
"Zaczął machać ręką do tyłu i odpłynął na łóżko"
W reportażu "Uwagi!" TVN dziennikarze przedstawili między innymi tragiczną historię 62-letniego Jana Szwezika, który z potwierdzonym koronawirusem trafił na oddział zakaźny do szpitala w Iławie.
Rodzina próbowała dowiedzieć się czegokolwiek o stanie zdrowia 62-latka od personelu medycznego obecnego na oddziale. - Zadzwoniłam do lekarza i powiedziałam, że tam jest mój mąż. Prosiłam, by go ratowali. Zapytałam, jaki jest jego stan. A on zaczął na mnie krzyczeć: "Kobieto, co ty dzwonisz, co ty przeszkadzasz. Stan twojego męża jest stabilny. Rozumiesz, co to jest stabilny? To się wyłącz". I rozłączył telefon – opowiada Aneta Zdunowska.
Według pacjentów, którzy byli wówczas na oddziale, 62-latek miał coraz większe trudności z oddychaniem. - Siedział i łapał powietrze. Mówił, że mu ciężko. Zaczął machać ręką do tyłu i odpłynął na łóżko. Zadzwoniłem na dyżurkę, nikt nie odbierał, a na korytarzu nie było żadnego lekarza czy pielęgniarki – relacjonuje Artur Draganik i dodaje: - Jedna kobieta dzwoniła na 999 i też nikt nie przyjechał, i nie udzielił mu pomocy. Około godziny 1 pacjent już nie żył. Była godzina 8 rano, zaczęły wchodzić panie wydające jedzenie i zobaczyły, że nie żyje człowiek i dopiero około godziny 9 nastąpiła reakcja personelu.
Śmierć pana Jana to niejedyna wstrząsająca sytuacja, jaka miała mieć miejsce na tym oddziale. - Pierwszego dnia, jak przywieźli mnie półprzytomną, widziałam, że obok leży kobieta z szeroko otwartą buzią, ale jeszcze oddychała. Ciężko, ale oddychała. Później przyszły panie pielęgniarki na wieczorny obchód, jedna na drugą spojrzała, kiwnęły głową, że kobieta nie żyje i poszły. Ona została tak zostawiona do rana. Około godziny 10-11 prosiłam, żeby te panie chociaż parawan postawiły. Powiedziały, że nie mają. I ta kobieta niczym nieprzykryta tak leżała. To jest koszmar – mówi Teresa Gostrowska. - Inna pani nie zjadała jedzenia i nikt nie przyszedł, żeby ją nakarmić. Trudno to nazwać niedopatrzeniem - opowiada.
- Przysyłają nam różnych pacjentów, w różnym stanie i kiedy to wszystko przygotowaliśmy na zupełnie inną formę, niestety wszystko zaczęło się walić – przyznaje Jerzy Kruszewski, zastępca dyrektora szpitala w Iławie ds. lecznictwa.
Dlaczego, mimo że pan Jan zmarł w nocy, nikt nie przyszedł mu pomóc? - Nie wiem, jak to się stało (…). Dołożę wszelkich starań, żeby to wyjaśnić. Jeżeli to miało taki przebieg, to jest rzeczywiście karygodne – mówi wicedyrektor.
Według niego warunki panujące w szpitalu wynikają z tego, że szpital miał tylko trzy dni na utworzenie oddziału zakaźnego. Dyrekcja borykała się z brakami personelu, którego nie było lub przebywał na kwarantannie.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN