Chory na raka oka Kornelek wrócił z leczenia w Stanach Zjednoczonych. – Prognozy są bardzo dobre – opowiada matka chłopca Patrycja Woźna i dziękuje wszystkim "dobrym ludziom, którzy pomogli sfinansować kosztowną kurację". To jednak nie koniec. Przed rodziną wciąż długa walka o zdrowie dziecka.
Mały Kornel ma siatkówczaka – raka oka atakującego głównie małe dzieci. Przez osiem tygodni dwulatek był pod opieką amerykańskich lekarzy z kliniki doktora Abramsona w Nowym Jorku.
Błyskawiczna reakcja
- Gdy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że trzeba działać bardzo szybko. Już po dwóch dniach Kornelek miał operację – opowiada Patrycja Woźna.
Chłopiec miał w oku dwa guzy. Jednego zamrożono i ten praktycznie zanikł. Na drugi wszczepiono płytkę radioaktywną i również zaczął się zmniejszać.
- W czwartek mieliśmy badania. Doktor Abramson wszedł i powiedział "It’s very good". Rozpłakałam się ze szczęścia – relacjonuje mama Kornelka. Choć chłopiec nie widzi na lewe oko, to uda się uratować gałkę oczną. Jednak najważniejsze, że udało się zatrzymać złośliwy nowotwór.
"Będziemy dalej walczyć"
Nie oznacza to końca walki o życie chłopca. Już za kilka tygodni musi on wrócić do USA na kolejne testy i tak prawdopodobnie aż do siódmego roku życia. Będzie to możliwe dzięki ludziom dobrej woli, którzy wciąż wpłacają pieniądze na jego leczenie. Dotychczas pochłonęło ono 1,8 mln złotych.
- My na pewno się nie poddamy. Będziemy dalej walczyć - zapowiada pani Patrycja.
Rodzina pochodzi z Wielkiego Klincza w województwie pomorskim. Patrycja Woźna długo nie wiedziała, czy kiedykolwiek będzie mogła mieć dziecko. Wszystko przez miastenię (nużliwość mięśni). Lekarze dawali jej niewielkie szanse. Ale los uśmiechnął się do małżeństwa.
Smutna diagnoza
Kornel urodził się w maju 2015 roku, niestety z wadą serca, dlatego od początku był pod opieką kardiologa. Mimo to rozwijał się prawidłowo, ale - kiedy skończył pół roku - rodzice zauważyli, że lekko zezuje. - Poszliśmy do lekarza, zapewniano nas, że to normalne w tym wieku. Cztery miesiące później okazało się, że to siatkówczak - wspomina matka.
Rozpoczęła się walka o oczy dziecka. Na początek maluszek przyjął sześć cykli chemii. Przeszedł też termoterapię i krioterapię.
"Strasznie cierpiał"
- Kornelek zakwalifikował się również do podania chemioterapii dotętniczej w Centrum Zdrowia Dziecka. Jednak i tu los nie był dla nas łaskawy. Z czterech prób podania chemioterapii dotętniczej udało się podać niecałe 2,5 dawki. Podczas zabiegów występowały komplikacje i nasz maluszek strasznie cierpiał - tłumaczy pani Patrycja.
W październiku rodzice chłopca znów usłyszeli wyrok. Badania wykazały kolejną wznowę. Chłopca poddano laseroterapii, ale guz pozostał.
- Lekarze w Polsce powiedzieli nam, że teraz pozostaje już tylko usunięcie oka, ale to też nie gwarantuje 100 proc. wyleczenia. Napisaliśmy do kliniki doktora Abramsona w Nowym Jorku. Po dwóch dniach odpisał, że widzi szanse na uratowanie oka i przywrócenie do stanu pierwotnego - wspomina kobieta.
Bezinteresowna pomoc
Skoro pojawiła się szansa na wyleczenie synka, państwo Woźny postanowili z niej skorzystać. Zaczęli zbierać pieniądze na eksperymentalne leczenie w Nowym Jorku. Pomogła fundacja Rycerze i Księżniczki.
Wśród ludzi dobrej woli, którzy nie przeszli obojętnie obok Kornelka był Piotr Małachowski. Sportowiec przekazał na aukcję statuetkę, którą otrzymał w Plebiscycie "Przeglądu Sportowego".
Siatkówczak występuje prawie wyłącznie u dzieci poniżej 5. roku życia i stanowi około 3 proc. nowotworów złośliwych występujących u dzieci poniżej 15. roku życia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/b / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24