Może rozmiary tej tragedii byłyby mniejsze, gdyby auta, w które wjechał rozpędzony tir, momentalnie nie stanęły w płomieniach - ocenia biegły z zakresu pożarnictwa. Ale się zapaliły. Bo był upał, bo silniki rozgrzane były do czerwoności. Wystarczyła kropla benzyny, by wzniecić ogień, a potem ta płonąca benzyna jeszcze rozlewała się po jezdni. Co wiemy na pewno dwa dni po tragedii na A6? Że zginęło sześć osób, w tym troje dzieci. I że kierowca ciężarówki przyznał się do wjechania w osobowe auta, ale nieumyślnie. I że grozi mu 12 lat więzienia.
W niedzielę 9 czerwca była piękna pogoda. Dlatego na trasie ze Szczecina nad morze był ogromny ruch. W dodatku droga jest remontowana już od kilku lat i jest tam przewężenie, przez które tworzą się ogromne korki. Tak było i tym razem.
Tylko tym razem doszło do niewyobrażalnej tragedii.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że samochody osobowe zaczęły zwalniać przed korkiem. Ale nie kierowca tira. Ten, z niewiadomych przyczyn (prokuratura na razie nie ujawnia jego wyjaśnień) dopiero w ostatniej chwili zauważył sznur samochodów, ale było już za późno. Ciężarówka wbiła się w samochód jadący przed nią, a ten w kolejny i kolejny. Jak w dominie. Auta stanęły w płomieniach.
W sumie w wypadku brało udział sześć samochodów osobowych. Jechały w nich 22 osoby. Zginęło sześć. W tym troje dzieci.
Tyle wiemy na pewno.
Jedną z ofiar jest mężczyzna, który jechał autem na niemieckiej rejestracji. Ciała wszystkich ofiar poddane zostaną identyfikacji za pomocą testów DNA. Dla pewności.
Na tym etapie nie sposób nawet powiedzieć, jakie samochody brały udział w karambolu. Zostały z nich spalone wraki, ledwie części.
Policja przekazała prokuraturze wszystko, co ustaliła odnośnie wypadku.
Prokuratura milczy, nie tylko w sprawie zeznań kierowca tira, który usłyszał już zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, za co grozi mu kara 12 lat więzienia, ale i co do ustaleń policji, a także przebiegu zdarzenia. Zasłania się dobrem śledztwa. Czeka na opinię biegłego, który ma odtworzyć przebieg wypadku. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Joanna Biranowska-Sochalska zastrzega: na razie nic nie powiemy, pełna opinia biegłego jeszcze do nas nie dotarła.
Skąd płomienie? Ekspert odpowiada
Tego też oficjalnie jeszcze nie ustalono.
Jak opowiadał nam Andrej, kierowca ciężarówki jadącej za tą, która spowodowała tragedię, kierowca tira zaczął gwałtownie hamować, a potem był huk i buchnęły ogromne płomienie. Andrej wybiegł z auta z gaśnicą. Wyciągnął z jednego z samochodów kobietę z dzieckiem. Innym pomóc się nie udało, płomienie były zbyt duże.
- Prawdopodobnie w trakcie uderzenia nastąpił zapłon. Powodem mogło być gwałtowne uszkodzenie instalacji paliwowej i elektrycznej – podejrzewa Waldemar Jiers, biegły z zakresu pożarnictwa i były komendant straży pożarnej w Szczecinie.
Dla prokuratury wiążące będzie jednak to, co ustalił biegły przez nią zatrudniony.
– Musimy pamiętać, że podczas jazdy w takich upałach blok silnika rozgrzewa się bardzo mocno i wystarczy, że paliwo wyleci na taki blok i od razu się pali. A do tego najpewniej doszło zwarcie w instalacji elektrycznej - mówi Jiers.
Ocenia, że pożar tak gwałtownie się rozprzestrzeniał, bo płonąca benzyna rozlewała się po asfalcie, a auta, które były wbite w siebie lub stały blisko siebie, od razu zajmowały się płomieniami.
Rodzinna tragedia
- Palili się żywcem. Krzyczeli: pomóżcie, a ja nie mogłam wyjść z samochodu - wspominała w rozmowie z Radiem Szczecin kobieta, która brała udział w wypadku. Jej auto też spłonęło.
- Całkowitemu spaleniu uległy cztery samochody osobowe, piąty samochód osobowy został nadpalony oraz jest spalona kabina samochodu ciężarowego - opisywał Franciszek Goliński ze straży pożarnej w Szczecinie. Według Waldemara Jiersa, biegłego z zakresu pożarnictwa, gdyby nie nastąpił zapłon, skutki tego wypadku nie byłyby tak tragiczne.
W płomieniach zginęło 6 osób, w tym troje dzieci, ich matka i babcia, które jechały jednym autem, tuż przed tirem. Dziewczynki były uczennicami szkoły podstawowej numer 3 w Stargardzie. Chłopiec miał od września uczęszczać do zerówki. W mediach społecznościowych pożegnali ich nauczyciele i koledzy ze szkoły.
Ojcu i dziadkowi dzieci została zapewniona pomoc psychologiczna. Podobnie uczniom szkoły. Zadbać o to miał urząd miasta oraz dyrekcja szkoły.
Ranne zostały także trzy kobiety. Jedna z nich ciężko – wciąż leży w szpitalu z obrażeniami klatki piersiowej, kręgosłupa oraz głowy. Jej stan jest stabilny.
Zagapił się? Za blisko trzymał się auta przed sobą? Areszt
W poniedziałek kierowca tira został przesłuchany i usłyszał zarzut sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi 12 lat więzienia. - Niewłaściwie obserwował on przedpole jazdy, nie dostosował prędkości do warunków panujących i nie zachował bezpiecznego odstępu od poprzedzających go pojazdów - wyliczała Joanna Biranowska-Sochalska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Zdaniem śledczych działał umyślnie, bo musiał zdawać sobie sprawy z konsekwencji swoich czynów. Podejrzany przyznał się do spowodowania wypadku, ale nie zgadza się z tym, że działał umyślnie.
We wtorek sąd zdecydował, że kierowca ciężarówki podejrzany o spowodowanie karambolu trafi na trzy miesiące do aresztu. - Sąd uznał, że zebrany w sprawie materiał dowodowy wskazuje na duże prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanego zarzuconego mu czynu - poinformował nas Michał Tomala, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie. Podkreślał także, że grozi mu wysoka kara – nawet 12 lat więzienia.
Jak przekazał nam Patryk Zbroja, adwokat kierowcy, jego klient "wciąż jest w szoku", a jego stan emocjonalny jest zły. - Bardzo trudno znosi całą tę sytuację. Ma świadomość, że doszło do tragedii. Jego życie i jego całej rodziny też się zmieniło z dnia na dzień. Wyraża czynny żal - przekazał dziennikarzom.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁka/i/kwoj / Źródło: TVN24 Szczecin