- Prokuratura umorzyła śledztwo przeciwko Mariuszowi H., który był podejrzany o to, że w bliżej nieustalonym czasie, jednakże nie później niż 24 czerwca, w Warszawie na trasie S79, kierował pojazdem marki BMW, trzymając w jednej ręce telefon komórkowy i poruszał się po drodze publicznej z prędkością co najmniej 350 kilometrów na godzinę, czym sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym - przekazał nam w piątek po południu rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Antoni Skiba.
Nakładki na liczniku i powody umorzenia śledztwa
Dlaczego śledztwo umorzono? - Prokurator uznał, że nie zostały wypełnione ustawowe znamiona czynu zabronionego z art. 174 par. 1 Kodeksu karnego (sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym) i umorzył to postępowanie - wytłumaczył Skiba.
Jak wskazał rzecznik, prokurator uznał, że podejrzany swoim niebezpiecznym i podejrzanym zachowaniem, nie wypełnił znamion katastrofy, gdyż "nie stanowił konkretnego, bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym." Według prokuratury, zachowanie kierowcy "stanowiło wyłącznie potencjalne niebezpieczeństwo i nie ma znaczenia dla ustalenia znamion czynu zabronionego, z jaką prędkością poruszał się podejrzany".
Prokurator Skiba przyznał, że śledczy wiedzą jednak, że mężczyzna poruszał się "z prędkością bardzo dużą". - Były nakładki na prędkościomierzu, które dla "szpanu" zostały przez niego dodatkowo umieszczone i w pewien sposób utrudniały zweryfikowanie prędkości. Maksymalna prędkość fabryczna, z jaką ten samochód może się poruszać, to 350 kilometrów na godzinę. Trzeba zwrócić uwagę, że prokurator podjął decyzję, że ten podejrzany wypełnił znamiona wykroczenia drogowego dotyczącego znacznego przekroczenia prędkości. Może być orzeczona wobec takiego kierowcy grzywna i zatrzymanie prawa jazdy - podsumował prokurator.
Chwalił się szaleńczą jazdą po S79
O bulwersującym zachowaniu kierowcy pisaliśmy pod koniec czerwca. Nagranie, na którym chwalił się prędkością, z jaką się poruszał, opublikował między innymi na Instagramie.
"I'm going for a drive to relax. 350km/h+ (ang. - jadę na przejażdżkę, żeby się zrelaksować. ponad 350 km/h") - brzmi podpis pod rolką zamieszczoną na Instagramie przez użytkownika ukrywającego się pod nickiem _mr.badass. Skopiowane nagranie obiegło różne media społecznościowe.
Większość komentarzy nie była jednak przychylna autorowi. Komentujący oceniali, że jego zachowanie to bezsensowne popisy i skrajna nieodpowiedzialność. Porównywali go także do Sebastiana M., podejrzanego o spowodowanie w 2023 roku wypadku na A1 pod Piotrkowem Trybunalskim, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. Czy Łukasza Żaka, oskarżonego o spowodowanie w 2024 roku śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, w którym zginął ojciec dwójki dzieci.
Nagranie szybko trafiło do Komendy Stołecznej Policji. Policjanci zatrzymali wkrótce dwóch mężczyzn. To obywatele Polski: 38- i 33-latek. Zabezpieczyli też bmw do badań. 33-latek usłyszał zarzuty z artykułu 174 paragraf 1 kodeksu karnego, który mówi o spowodowaniu bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Zostało także zatrzymane jego prawo jazdy. Mężczyzna odmówił składania wyjaśnień. Z ustaleń policji wynikało, że dotychczas nie był karany za przestępstwa.
Drugi z zatrzymanych - 38-latek, został przesłuchany w charakterze świadka. Obaj mężczyźni zostali zwolnieni po zakończeniu czynności przez policję.
Autorka/Autor: katke
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: instagram, _mr.badass