Trwa dogaszanie czterech hal produkcyjnych fabryki w Kaninie koło Lęborka, w województwie pomorskim. Na obszarze około 4,5 tysiąca metrów kwadratowych od wczesnego rana pracowało w sumie ponad stu strażaków, działania mogą potrwać jeszcze do wieczora. Wójt gminy podkreśla, że pracownicy firmy i ich rodziny zostali bez środków do życia.
Około godziny 4 rano strażacy otrzymali zgłoszenie o pożarze zakładu produkującego płyty i fronty akrylowe w Kaninie na Pomorzu. W akcję gaśniczą od rana zaangażowało się ponad stu strażaków. Jak informował starszy kapitan Marcin Elwart z lęborskiej straży pożarnej, ratownikom udało się obronić inne zagrożone budynki, w tym mieszkalny, przed ogniem.
Po godzinie 9 strażacy poinformowali, że pożar jest już w pełni opanowany. Trwa jego dogaszanie, które może jeszcze potrwać wiele godzin. Na miejscu pracuje między innymi ciężki sprzęt.
- Akcja z punktu widzenia strażackiego bardzo trudna. To są cztery hale w bardzo bliskiej odległości, bardzo dużo jest tutaj materiałów palnych. Tym zresztą charakteryzuje się zakład, że robił pewnego rodzaju obróbkę drewna, także obciążenie ogniowe, ilość materiału palnego bardzo duża - powiedział po południu nadbrygadier Józef Galica, zastępca komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej, który przybył na miejsce.
Pracownicy zostali "bez środków do życia"
Nie ma informacji, by w pożarze ktoś ucierpiał. Mieszkańcy zaznaczają jednak w mediach społecznościowych, że pożar jest dla gminy "wielką tragedią". "Dramat dla ponad 100 pracowników i ich rodzin (...). Tak szczerze, chyba nie będzie czego ratować".
Również wójt gminy Nowa Wieś Lęborska Zdzisław Chojnacki podkreślił, że dla wielu mieszkańców pożar zakładu to wielka tragedia. - Bywały takie przypadki, że dwie osoby z jednego domu pracowały (w tej firmie – red.), w związku z czym ten zakład to był dla tych osób jedynym źródłem utrzymania. Myślę, że olbrzymią szkodą, oprócz utraty samych zakładów przez właściciela, jest to, że niestety ci pracownicy zostali bez pracy, czyli bez środków do życia - przekazał samorządowiec.
Pożar na obszarze 4,5 tysiąca metrów kwadratowych
Ogień objął obszar około 4,5 tysiąca metrów kwadratowych. - Były to hale, przede wszystkim, produkcyjno-magazynowe w zwartej zabudowie. Duże obciążenie ogniowe, zadymienie, temperatura, więc warunki były idealne do tego, żeby ten pożar mógł się rozprzestrzenić - przekazał na antenie TVN24 starszy kapitan Marcin Elwart.
Dodał, że nie ma bezpośredniego zagrożenia dla okolicznych mieszkańców. - Pośrednie, gdzieś przez te gazy pożarowe, być może tak. Natomiast nasze siły i środki poinformowały mieszkańców, żeby nie otwierali okien i, jeżeli nie ma potrzeby, nie wychodzili ze swoich mieszkań - oświadczył Elwart.
W okolicy unoszą się kłęby dymu. Prowadzone są pomiary toksycznych substancji w powietrzu, jednak na razie nie ma mowy o żadnym zagrożeniu dla zdrowia w związku z oparami.
Rzecznik lęborskiej straży pożarnej podkreślił, że z początku strażacy mieli problem z zaopatrzeniem wodnym.
- Zbudowaliśmy z pobliskich cieków wodnych i stawów zaopatrzenie wodne, natomiast w pierwszej fazie pożaru, ze względu na jego powierzchnię, potrzebne były znaczne ilości środków gaśniczych, które były ciężkie do dostarczenia ze względu na to, że nie mieliśmy zaopatrzenia na miejscu. Były dosyłane sukcesywnie kolejne zastępy, które nas tu wspierały i po zbudowaniu magistrali wodnej na tę chwilę jest ciągłość zaopatrzenia środka gaśniczego - poinformował rzecznik.
Policja: drogi są przejezdne
O godzinie 11 mł. kpt. Piotr Basarab ze słupskiej straży pożarnej poinformował, że na miejsce został wysłany kolejny pojazd "dysponujący przewoźnym zbiornikiem paliwa". "Jego zadaniem będzie tankowanie aut pracujących na miejscu akcji" - dodał strażak.
Lęborska policja wydała oświadczenie w związku z pożarem. Mundurowi przekazali, że "na tę chwilę drogi są przejezdne". "Prosimy kierowców o ostrożność ze względu na duże zadymienie i ograniczenie widoczności w niektórych miejscach i przede wszystkim o stosowanie się do poleceń funkcjonariuszy, którzy w razie konieczności będą organizować objazdy" - czytamy w komunikacie.
Dodano, że gdy tylko będzie to możliwe, "na miejsce (pożaru - red.) wejdą policjanci z grupy dochodzeniowo-śledczej z technikiem kryminalistyki, by przeprowadzić niezbędne czynności".
O pożarze jako pierwszy poinformował portal remiza.pl.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24