Zakończyły się poszukiwania mężczyzny i dziecka, którzy zostawili swoje rzeczy w wypożyczalni sprzętu wodnego w Gdańsku (Pomorze), wypożyczyli deskę do pływania i nie wrócili. W poniedziałek z rana poszukiwany skontaktował się z WOPR-em, a potem wraz z synem stawili się na komisariacie.
Zakończono poszukiwania dwóch osób, które w sobotę po południu weszły do wody w Zatoce Gdańskiej z deską SUP i nie wróciły do momentu zamknięcia wypożyczalni. W poniedziałek rano Komenda Miejskiej Policji w Gdańsku poinformowała o zakończeniu poszukiwań.
- Dziś rano mężczyzna, który w sobotę wszedł do wody z deską na plaży w Jelitkowie, najpierw skontaktował się z WOPR-em, a następnie, około godziny 9, stawił się w komisariacie na Przymorzu. Policjanci w rozmowie z mieszkańcem Gdańska ustalili, że jemu, jak i jego kilkuletniemu synowi nic się nie stało - podali policjanci.
Jak dodają, ze wstępnych ustaleń wynika, że po wyjściu z wody mężczyzna poszedł do domu z synem i zapomniał o rzeczach, które zostawił na plaży.
Szukano ich do nocy
Przypomnijmy, że w sobotę, około godziny 19, policjanci odebrali zgłoszenie od pracowników wypożyczalni sprzętu wodnego, że na plaży w Jelitkowie, w godzinach między 14 a 15 mężczyzna w wieku 50 lat z dzieckiem w wieku 12-14 lat weszli do wody z deską SUP i do chwili zamknięcia wypożyczalni nie wrócili po pozostawione na plaży klapki, plecak i ręcznik.
Było to w okolicach wejścia nr 63 w Gdańsku.
– Po otrzymaniu zgłoszenia rozpoczęły się poszukiwania tych osób. W działania zaangażowani byli policjanci, WOPR, SAR i funkcjonariusze Straży Granicznej. W sobotę w nocy służby zakończyły działania. Nikogo w wodzie nie znaleziono, do chwili obecnej nie zgłoszono też zaginięcia takich osób – mówiła oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku podinsp. Magdalena Ciska.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock