To nie jest latający spodek, a opona. Pracownicy tunelu pod Martwą Wisłą nie raz przecierają oczy ze zdumienia, gdy widzą, co dzieje się w ogromnych "tubach" pod rzeką. Teraz pokazują nagrania z najtrudniejszych i najdziwniejszych sytuacji, jakim musieli stawić czoła.
Z tunelu pod Martwą Wisłą korzystają tylko kierowcy. Ze względów bezpieczeństwa nie ma tam miejsca dla pieszych czy rowerzystów. Co nie oznacza, że wszyscy stosują się do tego zakazu. Niektóre "uparciuchy" próbują skorzystać z przeprawy, nie wiedząc zupełnie, w co się pakują.
Jedyny taki tunel pod rzeką w Polsce uroczyście otwarto rok temu. Teraz Zarząd Dróg i Zieleni w Gdańsku podsumowuje, co działo się w dwóch olbrzymich "tubach" pod Wisłą. Pokazuje filmy z nietypowych i niebezpiecznych sytuacji, które zarejestrowały kamery monitoringu.
Starsza pani musi do banku
Pierwszym "gościem" w tunelu był 74-letniego Rosjanin, który próbował przejść go pieszo. Mężczyzna zarzekał się, że żadnego zakazu nie widział, a z przeprawy skorzystał, bo chciał dojść do... Sopotu. Interweniowała policja, więc miłośnik pieszych "wędrówek" na pamiątkę dostał mandat.
Nieproszeni "goście" są upominani. Gdy tylko pojawiają się na horyzoncie, w głośnikach rozbrzmiewa specjalny komunikat. Zazwyczaj to wystarcza, ale czasami obsługa tunelu musi interweniować osobiście.
- Raz pojawiła się tam starsza pani, która chciała od przystanku tramwajowego Marynarki Polskiej przejść do banku po drugiej stronie ulicy i przez przypadek skręciła do tunelu. Obsługa zabrała ją stamtąd i podwiozła do banku samochodem - opowiada Maria Jaźwińska z Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku.
W wielkich "tubach" pod Wisłą nie brakowało też rowerzystów. A wśród nich para, która chciała się tam schować przed deszczem.
Jedzie, jedzie i pod prąd
Oprócz nieporozumień z pieszymi w tunelu nie brakuje też "zwykłych" kolizji. Na jednym z nagrań monitoringu widać, jak prawym pasem jadą dwa auta. Jedno z nich jest holowane. Po chwili w oku kamery pojawia się tir, który zjeżdża na lewy pas, by wyprzedzić samochody. Kierowca nie zauważył auta, które już było na lewym pasie. Samochód osobowy wylądował na ścianie tunelu.
Inny kierowca rozmyślił się i zawrócił tuż przed wjazdem do tunelu. Potem próbował jechać pod prąd. Na szczęście nie zderzył się z ciężarówką jadącą z naprzeciwka. Kierowcy auta udało się zawrócić i wyjechać z tunelu.
Ale to nie wszystkie "atrakcje", które kierowcy przez ten rok "przygotowali" dla obsługi obiektu. W tunelu nie brakowało też wypadających przesyłek, a nawet "latających" opon. - Jesteśmy przygotowani na każdą sytuację. Chodzi zarówno o tak poważne, jak pożar oraz te bardziej błahe. Mamy kilkadziesiąt różnych procedur, które wdrażamy w zależności od przypadku - opowiada Michał Adamkiewicz, kierownik działu utrzymania tunelu.
Pierwszy taki tunel pod wodą w Polsce
Tunel pod Martwą Wisłą został oddany do użytku 24 kwietnia 2016 r. Ma długość 1,4 km i przebiega na głębokości - w najniższym miejscu - prawie 35 m. Będąc częścią Trasy Słowackiego łączącej gdański port lotniczy z portem morskim, tunel pozwolił na pokierowanie ruchem dużych ciężarówek tak, by omijały one ścisłe centrum Gdańska.
Natężenie ruchu w tunelu T1 i T2: 25 212 samochody / dobę 173 297 samochody / tydzień 719 967 samochodów / miesiąc 8 501 104 roczne natężenie ruchu ZDIZ Gdańsk
Koszt budowy tunelu wraz z pobliskim rondem wyniósł 885 milionów złotych brutto. W 85 proc. inwestycja była dofinansowana z funduszy unijnych. Pierwotnie zakończenie budowy tunelu planowano na październik 2014 r. Na przedłużenie realizacji inwestycji wpływ miało ogłoszenie upadłości trzech polskich firm, które wygrały przetarg na budowę oraz trudności techniczne.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/mś/b / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: ZDiZ