Na przystanku tramwajowym w Gdańsku starszy mężczyzna stracił przytomność i upadł, uderzając się w głowę. Wokół było dużo ludzi, ale nikt nie pomógł. Zareagował dopiero Karol Mielnik, motorniczy, który akurat podjechał na przystanek. Zatrzymał tramwaj pełen ludzi i udzielił pomocy rannemu.
Wszystko działo się w dzień Wszystkich Świętych. Na przystanku tramwajowym Brama Wyżynna w Gdańsku starszy mężczyzna leżał w kałuży krwi. Nikt mu jednak nie pomógł. Wtedy podjechał tramwaj numer 8.
- Zauważyłem leżącego mężczyznę i zatrzymałem tramwaj. Kiedy podbiegłem, zauważyłem, że ma zakrwawioną głowę. Zadzwoniłem do naszej centrali ruchu, żeby wezwali pogotowie. Na przystanku pomagała mi tylko jedna pani, która okazała się pielęgniarką. Ułożyliśmy mężczyznę w bezpiecznej pozycji - opowiada pan Karol Mielnik, motorniczy Gdańskich Autobusów i Tramwajów.
Pan Karol z relacji świadków dowiedział się, co stało się na przystanku.
- Mężczyzna chciał wsiąść do jednego z tramwajów. W końcu jednak zrezygnował i wrócił na przystanek. Stanął, wyglądał, jakby zakręciło mu się w głowie i w końcu upadł, uderzając się w głowę - mówi motorniczy.
Usłyszał: "Pewnie jest pijany"
Nikt nie udzielił pomocy poszkodowanemu. Pan Karol nie potrafi zrozumieć postawy ludzi.
- Na przystanku było bardzo dużo osób. Kiedy zapytałem, dlaczego nikt nie pomógł, usłyszałem od jednej ze stojących kobiet: "Pewnie jest pijany" - mówi Mielnik. - Jestem w szoku, mam 27 lat, a ludzie nie przestają mnie zaskakiwać - dodaje.
Starszy mężczyzna odzyskał przytomność jeszcze przed przyjazdem karetki.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/gp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: GAiT