Henryk Z. nie chce trafić do Gostynina. Obrońca seryjnego gwałciciela i mordercy zapowiedział, że odwoła się od decyzji sądu o izolacji mężczyzny w zamkniętym ośrodku. W rozmowie z TVN24 mec. Marcin Szyling zapewnił, że jego klient nie ma nic przeciwko leczeniu, ale na wolności.
W miniony piątek Sąd Okręgowy w Gdańsku zdecydował, że seryjny morderca Henryk Z. trafi do ośrodka w Gostyninie, gdzie zostanie poddany leczeniu. Decyzja sądu jest nieprawomocna.
- W czwartek doręczono obrońcy Henryka Z. orzeczenie z uzasadnieniem. Ma teraz 14 dni na ewentualne wniesienie apelacji - informuje Tomasz Adamski, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Obrońca mężczyzny zapowiada, że wkrótce odwoła się od decyzji sądu, bo tego życzy sobie jego klient.
- Na pewno będzie ona dotyczyła tego, że w ocenie mojego klienta, jeśli powinien być leczony, to w warunkach wolnościowych. Nie czuje się osobą, która sprowadzałaby bardzo duże zagrożenie dla społeczeństwa - informuje mec. Marcin Szyling.
Zaznacza też, że jeśli to konieczne, to Henryk Z. deklaruje wolę leczenie się, ale na wolności.
Ustawa o bestiach budzi wątpliwości
Jak twierdzi Szyling, orzeczenie sądu może budzić zastrzeżenia ze względu na wątpliwości konstytucyjne wokół ustawy o izolacji niebezpiecznych przestępców.
- Może być postrzegana jako ustawa, która pozwala na podwójne karanie wbrew zasadzie, że za jeden czyn można być karanym tylko raz. Umożliwia ona izolację, a zawiera bardzo nieostre kryteria takie jak "bardzo duże niebezpieczeństwo". Tymczasem lekarze posługują się zupełnie inną terminologią - opowiada Szyling.
Zdaniem prawnika ustawa może też być niezgodna z Europejską Konwencją Praw Człowieka oraz orzeczeniami Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Zbyt niebezpieczny, by być na wolności
W ubiegłym tygodniu podczas posiedzenia sądu przesłuchano biegłych, którzy przez miesiąc badali Henryka Z. w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dysocjacyjnym. Zeznali, że jest on zbyt niebezpieczny, by mógł przebywać na wolności.
Sąd Okręgowy w Gdańsku wziął pod uwagę ich opinię i postanowił umieścić Henryka Z. w zamkniętym ośrodku w Gostyninie.
Zdecydował ponadto, że co pół roku biegli będą musieli przekazywać do sądu informacje o przebiegu terapii, a sąd będzie na bieżąco podejmował decyzję o dalszym losie Henryka Z. Uzasadnienie sądu zostało utajnione.
Jest na wolności, "winien być izolowany"
Na razie Henryk Z. jest na wolności, ale cały czas pod dyskretną "opieką" policji. Możliwe, że nie zmieni się to jeszcze przez 5-7 tygodni - tyle czasu minie, zanim sąd ponownie zajmie się jego sprawą.
Wniosek o uznanie Henryka Z. za osobę stwarzającą zagrożenie dla innych i umieszczenie go w ośrodku z zaburzeniami dysocjacyjnymi w Gostyninie do gdańskiego sądu złożył dyrektor Zakładu Karnego w Sztumie, gdzie mężczyzna odsiadywał karę 25 pozbawienia wolności.
Po wprowadzeniu nowej ustawy o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi dyrektorzy placówek penitencjarnych muszą składać wnioski o izolację szczególnie niebezpiecznych więźniów, którym kończy się okres odbywania kary. Argumentują je badaniami przeprowadzanymi w zakładzie karnym.
Podczas pobytu w więzieniu Henryk Z. był wielokrotnie badany przez biegłych psychiatrów i seksuologów. Jedna z opinii kończy się taką konkluzją: "Nie ma szans, aby jakakolwiek metoda lecznicza, wychowawcza mogła zmienić zboczony popęd lub na stale go stępić. Z diagnozy jednoznacznie wynika, że będzie wracał do tych sposobów zaspokajania popędu, dlatego winien być izolowany od społeczeństwa".
Henryk Z. wyszedł na wolność 17 stycznia tego roku.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/i / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24