- Chwilę wcześniej w restauracji byli dwaj młodzi mężczyźni. Jedli, pili. Kelnerka zebrała po nich talerze, wyszła na zaplecze, a oni na ulicę, przez ogródek. Wtedy do ogródka wjechał tir. Przeciął chodnik, staranował mur i zatrzymał się na ścianie restauracji. Pod gruzami strażacy znaleźli małego kota. Żywego. To niesamowite szczęście, że nikt w tym zdarzeniu nie ucierpiał - mówi policjantka.
Do zdarzenia doszło w czwartek po godzinie 14 we Frampolu pod Biłgorajem.
Jak ustalili policjanci, jadący od strony Lublina ulicą Gorajskiego samochód ciężarowy DAF wjechał w budynek przy ulicy Rynek.
- To jest restauracja przy drodze wojewódzkiej, bardzo ruchliwej. To niesamowite szczęście, że nikt w tym zdarzeniu nie ucierpiał - mówi Joanna Klimek, rzeczniczka policji w Biłgoraju.
Ludzie mogli być na chodniku - akurat nikt nie przechodził. Mogli być w restauracji - dwóch przed chwilą wyszło. W ogródku piwnym został tylko mały kot.
Bo padał deszcz
- W restauracji siedzieli dwaj młodzi mężczyźni. Jedli, pili - przekazuje relację pracownik restauracji.
Gdy wyszli, kelnerka pozbierała talerze i poszła na zaplecze. Klimek: mężczyźni wychodzili przez podwórze, na które sekundy po nich wjechał tir.
Samochód ciężarowy przeciął chodnik, staranował murowane ogrodzenie i zatrzymał się na ścianie restauracji. 38-letniemu kierowcy nic się nie stało. Nie ucierpiał żaden człowiek ani kot, którego strażacy wydobyli całego i zdrowego spod gruzów.
Kierowca tira był trzeźwy. Prawdopodobnie nie dostosował prędkości do warunków na drodze - tego dnia we Frampolu padał deszcz, było ślisko - i stracił panowanie nad pojazdem.
Autor: mag//kg / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: policja lubelska