St. sierż. Artur Ponichtera podczas wakacji w dalekiej Tajlandii uratował dwóch chłopców z Krakowa. Za swoją postawę został nagrodzony przez Komendanta Głównego Policji. – Nie czuję się bohaterem. Chęć pomocy to uczucie, które przezwycięża wszystko – skromnie komentuje policjant.
Policjant z Elbląga st. sierż. Artur Ponichtera nie zająknął się nikomu o swojej bohaterskiej postawie podczas wakacji w Tajlandii, na które wybrał się z żoną. Jednak mieszkaniec Krakowa, pan Piotr, napisał do Komendy Głównej Policji maila z podziękowaniami za uratowanie synów.
"Pan Artur jako jedyna z postronnych osób rzucił się w jednym momencie na ratunek, gdy wielu innych dorosłych czekało na rozwój wydarzeń. Jego błyskawiczna, doskonała ocena sytuacji (niezależnie od prywatnej wdzięczności) zrobiła na mnie ogromne wrażenie" – czytamy w mailu wdzięcznego ojca.
Jak policjant sam komentuje, bardzo go zaskoczyło zamieszanie wokół jego osoby. Nie czuje się bohaterem.
Wakacje bohatera
Do Tajlandii wybrał się z żoną z okazji szóstej rocznicy ślubu. Opowiada, że wybrali się na spływ kajakowy rzeką Sok. Płynęli kilkanaście metrów za kajakiem, w którym znajdowało się dwóch chłopców - jeden w wieku 7 lat, drugi około 12. W pewnym momencie policjant zauważył, że łódka chłopców wywraca się.
- Prąd był dość silny, a oni utknęli w zaroślach na rzece. Jednego z nich musiałem wyciągnąć spod kajaka – opowiada Ponichtera. Z samej akcji nie pamięta szczegółów. – Wszystko działo się bardzo szybko. Usłyszałem przerażony krzyk dzieci. Każdy, wydaje mi się, zrobiłby to samo na moim miejscu. Chęć pomocy to takie uczucie, które przezwycięża wszystko – mówi. Obu chłopców wyciągnął na brzeg. Tam wszyscy mogli odetchnąć.
Czy się bał? – Nie myślałem wtedy o tym. To był instynkt – twierdzi. Było jednak czego się bać – w tajlandzkiej rzece nietrudno o napotkanie jadowitego węża, a nurt jest bardzo zdradliwy.
Bała się za to żona pana Artura, pani Marta. - Było bardzo głęboko, a nasz przewodnik nam mówił, że ta rzeka jest bardzo niebezpieczna. Mimo tego mąż skoczył od razu, jak usłyszał krzyk - opowiada.
"KGP może być dumna"
Obaj chłopcy są synami właścicieli firmy, która organizowała wakacyjny wyjazd. Jeszcze w Tajlandii dziękowali policjantowi. Potem jednak pan Artur zapomniał o sytuacji i dalej cieszył się wakacjami. Wrócił do domu, do pracy. Przypomnieli mu dopiero przełożeni, poinformowani przez wdzięcznych rodziców.
- Komendant Główny Policji postanowił wyróżnić funkcjonariusza listem gratulacyjnym i nagrodą pieniężną. Także Komendant Wojewódzki Policji w Olsztynie wyróżnił i uhonorował elbląskiego funkcjonariusza okolicznościowym medalem. Uroczyste spotkanie miało miejsce w minioną sobotę 17 sierpnia w Komendzie Miejskiej Policji w Elblągu – relacjonuje Jakub Sawicki z tej jednostki.
O tym, jak skromną osobą jest st. sierż. Artur Ponichtera, może świadczyć to, że po ceremonii, to on zadzwonił do rodziców chłopców, by im podziękować.
We wspomnianym na początku mailu ojciec chłopców napisał o policjancie-bohaterze: "Nie oczekiwał żadnych podziękowań ani rewanżu, budując w moich oczach wizerunek idealnego policjanta. (…) KGP może być dumna z tak wspaniałego człowieka w swoich szeregach, który reprezentował polską Policję nawet podczas wakacji za granicą".
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/ks / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: KMP w Elblągu/archiwum prywatne