W kilka sekund straciła wszystko, co było dla niej najważniejsze - matkę i zdrowie. Podczas awantury alkoholowej, 61-letni Jan M. chwycił za nóż i rzucił się na żonę. Zadał też cios córce. To przez niego pani Wioleta ma uszkodzony rdzeń kręgowy i żyje na skraju nędzy. Mężczyzna do tej pory nie odpowiedział za zbrodnię, bo według lekarzy nie mógł stanąć przed sądem. Jest nowa opinia biegłych: już może.
Do Sądu Okręgowego w Elblągu wpłynęła nowa opinia biegłego ortopedy o stanie zdrowia i możliwości udziału Jana M. w procesie dotyczącym zabójstwa jego żony. Biegły miał ocenić, czy stan zdrowia oskarżonego pozwala na to, by pojawił się na sali sądowej. Dotychczas nie było go dwa razy. Tłumaczył się kłopotami zdrowotnymi. Mężczyzna przebywa w szpitalu w Bydgoszczy. Miał amputowaną nogę.
- Według opinii biegłego oskarżony może wziąć udział w procesie. Są już wyznaczone terminy rozpraw. Pierwsza odbędzie się 8 marca - poinformowała tvn24.pl Danuta Zientara, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu.
Dostała nożem gdy próbowała ratować matkę
W rodzinnym domu pani Wiolety często dochodziło do awantur. Nie raz interweniowała tam policja. Rodzina miała "niebieską kartę". Dramat zaczął się ponad rok temu podczas kolejnej awantury domowej. To wtedy jej pijany ojciec zaatakował swoją żonę. - Mama dostała nożem, odwróciłam się, żeby ją złapać, wtedy dostałam cios plecy - opowiada kobieta. Zaryzykowała, bo jak mówi: nie mogła postąpić inaczej. - Życie matki było dla mnie ważniejsze niż własne - dodaje.
Bohaterstwo kosztuje
Cios, który zadał jej ojciec, uszkodził rdzeń kręgowy. Kobieta porusza się na wózku inwalidzkim. Choć diagnoza zabrzmiała jak wyrok, lekarze dali jej też nadzieję. Ma 70 procent szans na to, że będzie jeszcze mogła stanąć na nogi. Co prawda przy pomocy kul, ale nie byłaby przykuta do wózka. Dziewczyna musi jednak korzystać z kosztownej rehabilitacji.
Po sześciu tygodniach ćwiczeń w specjalnym ośrodku w Górowie Iławeckim jest poprawa choć niewielka. - Mięśnie bardzo powoli się regenerują, ale jest lepiej. W tym roku przeszłam o kulach samodzielnie 15 metrów. Był to krok chwiejny, potrzebowałam asekuracji, ale bardzo się z tego cieszę - opowiada pani Wiola.
Ale podczas rehabilitacji pojawił się nowym problem zdrowotny. Kobiecie wypadł dysk z kręgosłupa. Dlatego na razie trzeba wstrzymać się z dalszymi ćwiczeniami. Kiedy już dojdzie do siebie ma zapewnioną kolejną rehabilitację. To zasługa trzech osób, które po serii artykułów i materiałów o sytuacji kobiety zaproponowały jej pomoc.
Niektórzy dzwonili, żeby powiedzieć, że "są ze mną"
Dzięki licznym publikacjom wiele osób otworzyło dla pani Wioli swoje serca. Kobieta otrzymała nie tylko paczki z żywnością czy odzieżą, ale i oferty pracy. Swoją pomoc zaoferowały też kancelarie prawne. Przed rodzinnym domem wkrótce pojawi się też nowy, metalowy podjazd. Dzięki temu bez problemu będzie mogła sama wejść do domu.
- Wiele osób się do mnie odezwało. Niektórzy po prostu dzwonili, żeby powiedzieć, że "są ze mną". Udało się otrzymać mieszkanie na parterze w gminie Braniewo. Jedna osoba zaproponowała, że pomoże je wykończyć - mówi Milewska.
Brat pani Wiolety o trudnej sytuacji siostry:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws/i / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: | TVN24 Pomorze