Koszaliński sąd utrzymał w mocy postanowienie prokuratury o umorzeniu śledztwa wobec ratowników i władz miasta Darłowa w sprawie utonięcia trojga rodzeństwa. Z decyzją nie zgadzali się rodzice dzieci. Sąd nie uwzględnił jednak ich zażalenia.
Od sierpnia 2018 roku śledczy badali okoliczności śmierci trojga rodzeństwa, które utonęło w Darłówku 14 sierpnia 2018 roku. W grudniu 2019 roku Prokuratura Rejonowa w Koszalinie umorzyła postępowanie. Uznała, że nie ma dowodów na to, że rodzice, ratownicy i władze miasta świadomie nie dopełnili ciążących na nich obowiązków.
Wydane zostały wówczas dwa postanowienia. Jedno wobec rodziców zmarłych dzieci i drugie wobec ratowników i darłowskich urzędników. Na to drugie rodzice dzieci złożyli zażalenie. Rozpatrywał je Sąd Rejonowy w Koszalinie.
- Sąd utrzymał w mocy postanowienie Prokuratury Rejonowej w Koszalinie o umorzeniu postępowania w sprawie ratowników i burmistrza miasta Darłowa. Stwierdził, że postępowanie zostało przeprowadzone wszechstronnie, zebrane zostały wszystkie dowody, byli powołani biegli różnych specjalności i ten materiał dowodowy nie wymaga uzupełnienia – poinformował Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. Podkreślił, że sąd w zażaleniu nie znalazł argumentów obalających decyzję prokuratora, w której ten nie znalazł winy ani w działaniach ratowników, ani w działaniach władz miejskich, które wyznaczyły kąpielisko i określiły jego granice. Sąd, jak podał Gąsiorowski, zwrócił uwagę na to, że "w zasadzie sami pokrzywdzeni w postępowaniu przygotowawczym przed prokuratorem mówili, iż nie zwracali uwagi na oznakowanie kąpieliska". W ocenie sądu doszło do tragicznego wypadku.
- Przyznał, że to, co się stało, to ogromna ludzka tragedia, ale przepisy prawa nie pozwalają na kontynuowanie postępowania – powiedział prokurator. Postanowienie jest prawomocne.
Niezaskarżone postanowienie o umorzeniu śledztwa wobec rodziców zmarłych dzieci uprawomocniło się już w pierwszych tygodniach bieżącego roku.
"Morze było wzburzone, dzieci nie mogły wyjść z wody"
O tragedii, do której doszło 14 sierpnia 2018 roku w Darłówku Zachodnim (dzielnica nadmorska Darłowa), pisaliśmy na tvn24.pl wielokrotnie. Dwóch braci (13 i 14 lat) i siostra (11 lat) kąpało się w Bałtyku. Do wody weszli niedaleko falochronu.
17 sierpnia odnaleziono ciało dziewczynki, a dzień później - 13-latka. Rodzina przyjechała do Darłowa z miejscowości Sulmierzyce w Wielkopolsce. Po śmierci trojga dzieci w mieście ogłoszono jednodniową żałobę.
Prokuratura Rejonowa w Koszalinie prowadziła śledztwo w kierunku narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia dzieci przez rodziców, na których ciążył obowiązek opieki nad 13- i 14-letnimi synami i 11-letnią córką. Badała też, czy do tragicznego w skutkach zdarzenia nie przyczyniły się władze miasta Darłowa zobowiązane do zapewnienia bezpieczeństwa korzystającym z kąpieliska. Na wniosek adwokata rodziców dzieci sprawdzała, czy życia dzieci świadomie nie narazili ratownicy. W śledztwie ustalono, że nikt nie złamał przepisów w sposób świadomy - ani rodzice, ani władze miejskie, ani ratownicy.
- Nie można było komukolwiek z nich postawić zarzutu. Dodatkowo najprawdopodobniej w dużej mierze do utonięcia dzieci doszło na skutek zmiany warunków pogodowych. Nagle okazało się, że na morzu są już 4 stopnie w skali Beauforta. Morze było wzburzone i najprawdopodobniej dzieci same z tej wody nie mogły już wyjść – mówił w grudniu 2019 roku Gąsiorowski.
Rodzice nie wiedzieli, że nie cała plaża jest strzeżona
Śledztwo ustaliło, że gdy dzieci wchodziły do wody, sytuacja pogodowa była dobra. Rodzice natomiast nie byli świadomi, że nie cała plaża jest strzeżona. Gdy zorientowali się, że nie widzą dzieci, zgłosili ich zaginięcie ratownikom z najbliższego stanowiska. Zgodnie z ustaleniami śledztwa ratownicy, widząc zmianę warunków pogodowych, wykonali wszystkie czynności związane z ostrzeżeniem plażowiczów – wywiesili flagę, gwizdkiem wywoływali ich z wody. Z tym, że robili to na plaży strzeżonej. W toku śledztwa nie znaleziono również uchybień co do prowadzonej akcji ratowniczej oraz wykonanej resuscytacji wyciągniętego z wody 14-letniego chłopca, który zmarł w szpitalu. Według prokurator, burmistrz miasta Darłowa, który odpowiada za zapewnienie bezpieczeństwa osobom korzystającym z kąpielisk na terenie miasta, dopełnił ciążących na nim obowiązków. Kąpieliska, zgodnie z podjętą uchwałą, zostały wytyczone, oznakowane i byli na nich ratownicy z wymaganym sprzętem. W śledztwie wzięto pod uwagę także wyniki raportu NIK, w którym ten wytknął uchybienia dotyczące czytelności informacji o obszarze, na którym wprowadzono zakaz kąpieli. W śledztwie kluczowymi zleconymi opiniami były lekarskie z zakresu medycyny sądowej, opinia dotycząca resuscytacji chłopca oraz opinia biegłego z zakresu ratownictwa wodnego, w której stwierdzono, że o niedopełnieniu obowiązków przez ratowników nie było mowy.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24