Uciekli z córeczką ze szpitala, bo nie chcieli pozwolić lekarzom na podanie noworodkowi leków i zaopiekowanie się nim. Teraz małżeństwo S. stanęło przed sądem. Mogą stracić prawa rodzicielskie.
Przed Sądem Rodzinnym w Białogardzie trwa rozprawa z udziałem rodziców, którzy w połowie września zabrali noworodka ze szpitala, bo nie godzili się na wykonanie części zabiegów medycznych wobec dziecka. Rodzina przez tydzień się ukrywała.
Rozprawa za zamkniętymi drzwiami
Sąd w Białogardzie prowadzi postępowanie o częściowe ograniczenie praw rodzicielskich. Wniósł o to szpital, w którym urodziła się dziewczynka. Rozprawa rozpoczęła się z kilkuminutowym opóźnieniem i toczy się za zamkniętymi drzwiami.
Przed rozpoczęciem posiedzenia pełnomocnik rodziny mecenas Arkadiusz Tetela zapowiedział dziennikarzom, że ze względu na duże zainteresowanie mediów złoży wniosek, aby rozprawa była jawna.
- Chcemy, aby sąd wysłuchał mamę, aby w końcu mogła przedstawić swoje racje. Mamy w planach złożenie wniosków dowodowych - powiedział adwokat do zgromadzonych tłumnie dziennikarzy przed salą sądową.
Sprawa ma początek 14 września, gdy w 36. tygodniu ciąży urodziła się córka małżeństwa S. Zdaniem lekarzy ze szpitala w Białogardzie rodzice nie pozwolili leczyć noworodka, a oczy chcieli zakrapiać mu mlekiem matki – tak twierdzi ordynator szpitala. Lekarze wnioskowali do sądu o ograniczenie praw rodzicielskich dla małżeństwa S.
Sąd po stronie lekarzy
Dzień później sąd po konsultacjach z ekspertami przychylił się do wniosku lekarzy. Niespełna godzinę po dostarczeniu postanowienia rodzice zabrali noworodka i uciekli. Od tej pory szukała ich policja. Do domu wrócili po około tygodniu. Z mediami rozmawiają za pośrednictwem swojego adwokata.
Reporterowi TVN24 Sebastianowi Napierajowi udało się ustalić, że w czasie, gdy rodzice oddalili się z córką ze szpitala, noworodkiem miał opiekować się poznański pediatra, który specjalizuje się w homeopatii.
Kontrola w szpitalu
Decyzja sądu rodzinnego z piątku 15 września w sprawie pary była tymczasowa. Miała obowiązywać na czas hospitalizacji dziecka. W środę 20 września została uchylona. Sprawa będzie się dalej toczyła, ale już w normalnym trybie.
Pełnomocnik rodziców złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez lekarzy, którzy mieli, według rodziców, podać dziecku witaminę K w postaci leku Vitacon. Lek ten został wycofany w ubiegłym roku z rynku, ponieważ miał zawierać światłoczułą substancję, przez którą mógł zmieniać się jego skład chemiczny. Lekarze zapewniają, że nie jest on używany w szpitalu.
Prokuratura też przygląda się sprawie
Pod koniec września kontrolę w szpitalu na polecenie ministra zdrowia przeprowadził wojewódzki konsultant w dziedzinie neonatologii - prof. Maria Beata Czeszyńska.
- Kontrola ma na celu ocenę prawidłowości zastosowanego postępowania medycznego oraz organizacyjnego wobec dziecka – poinformowała nas Milena Kruszewska, rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia. Kontrola ma związek z zarzutami, jakie wobec lekarzy sformułował adwokat rodziców.
Wyniki kontroli wciąż nie zostały upublicznione. Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że ma być ona pozytywna dla pracowników szpitala.
Sprawą rodziców zajęła się też prokuratura. Rodzicom noworodka grożą zarzuty narażenia życia i zdrowia dziecka. Kodeks przewiduje za to nawet 5 lat więzienia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa//ec / Źródło: TVN24 Szczecin/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24