Sąd Rejonowy w Białogardzie wydał decyzję w sprawie rodziców, którzy we wrześniu ubiegłego roku uciekli z noworodkiem ze szpitala w Białogardzie. Dziewczynka ma zostać przy rodzicach. Wciąż toczy się sprawa o narażenie dziecka na niebezpieczeństwo poprzez zabranie go ze szpitala.
Ojciec dziecka nie stawił się na środową rozprawę ze względu na podjętą pracę. Nie stawił się też pełnomocnik rodziców Arkadiusz Tetela. Sąd otrzymał wyjaśnienia nieobecności z wnioskiem o przełożenie terminu rozprawy, jednak zdecydował, że rozprawa się odbędzie bez udziału jednej ze stron. Sędzia Jolanta Drachal po zakończonym postępowaniu stwierdziła brak podstaw do ograniczenia władzy rodzicielskiej.
Podstawy wygasły
- Przypominam, że tutaj problem dotyczący władzy rodzicielskiej wiązał się wyłącznie z opieką okołoporodową. Tutaj nie było żadnych innych zarzutów co do sposobu sprawowania opieki nad dzieckiem. Sąd, na podstawie zeznań świadków i dostarczonych zaświadczeń, uznał, że dziecko jest pod opieką lekarską, jest zarejestrowane w przychodni, nie ma już żadnych podstaw, by ograniczać im władzę rodzicielską – wyjaśnił rzecznik Sądu Okręgowego w Koszalinie sędzia Sławomir Przykucki.
Przykucki przypomina także, że największy niepokój wzbudził wśród lekarzy fakt, że rodzice nie chcieli podać dziecku witaminy K.
- Istniało wtedy ryzyko pewnej choroby krwotocznej. Jednak ta witamina K została już dziecku podana. W związku z tym cały problem został zakończony - dodaje rzecznik.
Sprawa zaczęła się tuż po urodzeniu dziewczynki, we wrześniu ubiegłego roku. Rodzice nie pozwolili obmyć noworodka z krwi, a oczy chcieli zakrapiać mlekiem matki, nie chcieli szczepień, podawania leków – twierdził ordynator szpitala w Białogardzie, którego lekarze wnioskowali do sądu o ograniczenie praw rodzicielskich dla małżeństwa S. Sąd na szybko zorganizowanym w szpitalu posiedzeniu i po konsultacjach z ekspertami przychylił się do wniosku lekarzy i tymczasowo ograniczył prawa rodzicielskie rodziców.
Rodzice kontra lekarze
Niespełna godzinę po dostarczeniu postanowienia rodzice zabrali noworodka i uciekli. Od tej pory szukała ich policja. Ukrywali się przez kolejne dni. Do domu wrócili dopiero, gdy sąd uchylił wcześniejszą decyzję i skierował sprawę do rozpatrzenia w normalnym trybie.
Sprawą rodziców zajęła się też prokuratura, która wszczęła śledztwo. Rodzicom noworodka grożą zarzuty narażenia życia i zdrowia dziecka. Kodeks przewiduje za to nawet 5 lat więzienia. – To sprawa niezmiernie trudna, bo nastąpiła tu wyraźna kolizja dwóch stron uprawnionych do opieki nad noworodkiem, czyli rodziców i lekarzy – przyznawał prokurator Ryszard Gąsiorowski. – Wątpliwość, kto ma zdecydować, rozstrzygnął sąd, ale rodzice uchylili się od jego decyzji – dodał.
Obecnie w sprawie o narażenie dziecka na niebezpieczeństwo powołani są biegli lekarze. Śledczy przesłuchali już rodziców i lekarzy ze szpitala w Białogardzie.
Ponadto pełnomocnik rodziców złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez samych lekarzy. Mieli, zdaniem rodziców, podać dziecku niedozwolone leki. Ta sprawa również się jeszcze toczy. Nikomu nie postawiono zarzutów.
Mleko zamiast kropli do oczu
W czwartek, 14 września, w białogardzkim szpitalu urodziła się dziewczynka w 36. tygodniu ciąży. Według ordynatora oddziału położniczo-ginekologicznego rodzice nie wyrażali zgody na podejmowanie przez personel medyczny podstawowych czynności medycznych wobec noworodka.
- Obawialiśmy się o zdrowie noworodka. Trzeba było się porozumieć, a tu nie było tego porozumienia w najmniejszym stopniu – twierdzi Roman Łabędź, kierownik oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala "Centrum Dializa" w Białogardzie. - Rodzice odmówili wykonywania jakichkolwiek czynności wobec dziecka. Na przykład nie mogliśmy go obmyć z wydzieliny poporodowej i krwi czy zakropić mu oczu – tłumaczył doktor Łabędź.
- Pediatrzy długo rozmawiali z matką. Miała, podobnie jak ojciec dziecka, inne podejście w stosunku do współczesnej medycyny. Byli przeciwnikami szczepień, a oczy chcieli zakrapiać mlekiem matki – opowiadał ordynator.
Najważniejsze dobro dziecka
Dlatego lekarze powiadomili sąd rodzinny i na terenie szpitala przeprowadzono rozprawę. Sąd orzekł o ograniczeniu rodzicom władzy rodzicielskiej w zakresie udzielanych świadczeń medycznych. Gdy pracownik sądu dostarczył do szpitala pismo z postanowieniem sądu, rodzice z dzieckiem opuścili placówkę, a potem opublikowali w internecie nagranie, na którym tłumaczą powody swojej ucieczki.
Oficjalnie w ich imieniu wypowiada się pełnomocnik. - Nie jest prawdą, że rodzice narazili dziecko na niebezpieczeństwo utraty zdrowia. Dziecko jest w stanie dobrym. Zostało przebadane przez pediatrę, który wystawił zaświadczenie o stanie zdrowia. Zarówno mama, jak i dziecko są pod opieką lekarzy - powiedział pod koniec września Arkadiusz Tetela, pełnomocnik rodziny. Dodał że "psychicznie nie czują się dobrze".
Sprawą zainteresował się także resort zdrowia. Były minister Konstanty Radziwiłł zlecił wojewodzie zachodniopomorskiemu kontrolę w szpitalu w Białogardzie. - Kontrola ma na celu ocenę prawidłowości zastosowanego postępowania medycznego oraz organizacyjnego wobec dziecka - informowała Milena Kruszewska, rzeczniczka MZ. Wciąż nie zostały opublikowane jej wyniki.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24