Morze Bałtyckie w tym sezonie zafundowało turystom już niejedną "niespodziankę". Sinice, prądy zwrotne, a ostatnio lodowata woda, to udręka dla spragnionych morskich kąpieli plażowiczów. Ale ci wcale się nie zniechęcają i jak zwykle tłumnie oblegają nadbałtyckie plaże.
Bałtyk zaskoczył ostatnio turystów wyjątkowo lodowatą wodą. Według pomiarów temperatura na kąpieliskach w województwie zachodniopomorskim miejscami nie przekracza nawet 10 st. C. To bardzo rzadka sytuacja. Na części kąpielisk wprowadzono zakazy kąpieli, bo wejście do tak zimnej wody mogłoby grozić hipotermią.
- Bałtyk jest takim rodzajem wanny. Na wierzchu pływa cieplejsza warstwa i - przy odpowiednim układzie wiatrów - może być spychana w nieco inne regiony, a wypływają zimniejsze wody - wyjaśnia dr Jarosław Suchożebrski z Zakład Hydrologii Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego.
Od rana czerwone flagi powiewały już w całym pasie między Jarosławcem a Pobierowem (gmina Rewal). Najzimniejsza woda jest w Mielnie, ma 8 st. C. 9 st. C odnotowano w Ustroniu Morskim, a 10 st. C w Kołobrzegu.
W całym pasie średnia temperatura wody to ok 12-13 st. C. Cieplej jest tylko w Pogorzelicach, gdzie ratownicy wywiesili białą flagę, bo temperatura wody przekracza tam 14 st. C.
Sinice, czyli cuchnąca zupa
Kilka dni wcześniej kąpiel w Bałtyku skutecznie uniemożliwiały sinice, dla których panujące wtedy wysokie temperatury i bezwietrzna pogoda to idealne warunki do kwitnięcia. Toksyczne cyjanobakterie pojawiły się w wodach Zatoki Gdańskiej, szczególnie w rejonie Trójmiasta.
- Jeśli temperatura wody w morzu przekracza 15 stopni Celsjusza dochodzi do gwałtownego przyśpieszenia rozwoju sinic. Kiedy kwitną woda w Bałtyku staje się mętna i zaczyna przypominać cuchnącą zupę. Może mieć brązowawy, czerwonawy, zielonawy bądź żółtawy kolor – tłumaczy Anna Sosnowska z WWF Polska.
Zakwit sinic jest zupełnie normalny, ale jak alarmuje WWF Polska, jego skala w Bałtyku jest z roku na rok coraz większa. Potwierdza to również sanepid, który musiał pozamykać kąpieliska.
- Zdecydowanie sinice bardziej we znaki dały się w tym sezonie, ze względu na panujące długotrwałe wysokie temperatury powietrza, wysoką temperaturę wody oraz brak opadów deszczu - twierdzą pracownicy Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej w Gdańsku.
W ubiegłym roku sanepid zamykał w sezonie letnim pomorskie kąpieliska 13 razy, w tym roku już 23 razy. Najgorzej było od 10 do 15 sierpnia.
Trzeba pamiętać, że niektóre z gatunków sinic są silnie toksyczne i mogą być szkodliwe dla zdrowia. Biegunki, zawroty głowy, uczulenia czy wymioty to tylko część z nieprzyjemności na jakie narażali się ci, którzy mimo zakazu zażywali morskich kąpieli.
Jak twierdzi WWF Polska, na tak gwałtowny zakwit sinic, jak w tym roku, duży wpływ mają związki azotu i fosforu w wodzie.
- Kiedy sinic jest bardzo dużo, może to prowadzić do zamierania życia w morzu. Natomiast rozkład obumarłych sinic pochłania dużo tlenu. To najczęściej z jego braku giną ryby i inne morskie organizmy – tłumaczy Paweł Średziński w komunikacie wydanym przez WWF Polska.
Kilka dni temu sinice były zmorą nie tylko trójmiejskich plaż:
Uwaga na prądy zwrotne
Kiedy w miniony weekend z Bałtyku zniknęły już sinice, zastąpiły je prądy zwrotne, które mogą być złudne nawet dla dobrego pływaka. Gołym okiem widać tylko, że fala płynie do brzegu. Tymczasem wraz z nią przemieszcza się podwodny prąd, który przy dnie wraca w stronę morza. To właśnie on może pociągnąć pływaka w stronę otwartej wody.
Okazuje się, że prądy zwrotne mogą być niebezpieczne nawet tam, gdzie jest płytko. Osoba, którą porwie taka fala bardzo szybko może się znaleźć nawet kilkadziesiąt metrów od brzegu.
Tak więc niedługo po otwarciu kąpielisk, trzeba było znowu je zamknąć. Czerwona flaga powiewała wtedy na wszystkich kąpieliskach w Gdańsku i Sopocie. Kąpać można się było jedynie w Gdyni – Orłowie.
Wybuchowa niespodzianka
Ale morskich niespodzianek nie brakowało również przed wakacjami. Wiosną podczas badań dna Zatoki Gdańskiej odnaleziono pięć min z okresu II wojny światowej, o bardzo dużej mocy rażenia.
Cztery z nich znajdowały się za falochronem w okolicy mariny. Jeden niewybuch umiejscowiony był w basenie nr II gdyńskiego portu. Według szacunków każda z min zawierała ok. tony materiałów wybuchowych.
Akcja rozminowywania trwała kilka dni i podzielono ją na etapy. Ładunki trzeba było najpierw przenieść w wyznaczone miejsce na Zatoce Gdańskiej, a dopiero potem je wysadzano. W zaledwie jednej z akcji wzięło udział 60 specjalistów z Grupy Nurków Minerów i z załogi niszczyciela min ORP Flaming z 13. Dywizjonu Trałowców. Plaże były w tym czasie zamknięte.
Mięsożerna bakteria
Z kolei w czerwcu media rozpisywały się o vibrio vulnificus. Chodzi o egzotyczną bakterię, która występuje w akwenach, gdzie temperatura wody przekracza 20 st. C. W Stanach Zjednoczonych bakteria zabiła już kilka osób. Naukowcy i dziennikarze zastanawiali się czy może one się pojawić również w Bałtyku, w którym woda staje się coraz cieplejsza.
Ale okazuje się, że Bałtykowi daleko do tak wysokich temperatur. Podobną wartość nasze morze osiągnęło rok temu w Pucku, więc potencjalnie jest to jedyne miejsce, gdzie groźna bakteria miałaby szansę przeżycia. Nie ma jednak doniesień na temat jej występowania w tym miejscu.
- Na dzień dzisiejszy i na najbliższe lata nie w ogóle nie powinniśmy się martwić – uspokajał w programie "Polska i Świat" dr Grzegorz Madajczak, mikrobiolog.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze/TVN Meteo
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Pomorze