Awaria autopilota na katamaranie Paszke. "Nie znam się na tym, ale wszystko działa"

Paszke miał kłopoty z pompą
Paszke miał kłopoty z pompą
Źródło: www.paszke360.com
Roman Paszke nie nudził się w ostatnich dniach podczas wokółziemskiego rejsu. Żeglarz zmagał się z bardzo słabym i zmienny wiatrem. Do tego we wtorek sam musiał naprawiać pompę autopilota.

- Roman znajdował się na wysokości Brazylii, kiedy lewy sterownik elektryczny pompy autopilota zaczął głośno "chodzić" - opowiada Marcin Ślęzak z zespołu kapitana Paszke. - Zdiagnozował wewnętrzne uszkodzenie napędu i po konsultacjach z zespołem brzegowym zdecydował, że najlepszym rozwiązaniem problemu będzie wymiana całego sterownika elektrycznego razem z pompą na sterownik zapasowy – dodaje.

Paszke sam naprawił

Jak wyjaśnia Ślęzak, ważne było, aby stracić jak najmniej specjalnego oleju, który znajduje się w przewodach hydraulicznych. Po około godzinie, żeglarz sam zdołał naprawić urządzenie i obecnie kontynuuje swój rejs.

- Nie znam się na elektryce, ale chyba dobrze podłączyłem te kable, bo wszystko działa - powiedział po naprawie sam żeglarz.

Paszke nie miał w ostatnich dniach szczęścia do pogody. - Przez ostatnie dni kapitan zmagał się z bardzo słabym i zmienny wiatrem, musiał przez to dużo manewrować. Ale wszystko jest w porządku, Paszke jest w dobrej formie i w dobrym humorze – zapewnia Ślęzak.

Rozpoczął od kolizji

Roman Paszke rozpoczął swoją wyprawę 27 grudnia. Chce samotnie opłynąć świat ze wschodu na zachód, pod wiatr w niecałe 100 dni i pobić dotychczasowy rekord, który wynosi 122 dni.

Zaledwie sześć godzin po rozpoczęciu rejsu, w odległości ok. 110 mil morskich od Gran Canarii i ok. 50 od wybrzeży Sahary Zachodniej, jacht miał kolizję z jakimś pływającym obiektem. Uderzenie było tak silne, że ster został wyrwany z jarzma i polski żeglarz musiał zawrócić do mariny w Las Palmas.

Po samodzielnym naprawieniu usterki, jeszcze w ramach tej samej próby, 7 stycznia kapitan wrócił na trasę, ruszając ponownie z Las Palmas.

Awarie pokrzyżowały plany

Po raz pierwszy próbę pobicia rekordu Paszke podjął 14 grudnia 2011 r. Na początku stycznia, będąc w odległości ok. 300 mil morskich od przylądka Horn, musiał przerwać rejs z powodu uszkodzenia lewego pływaka i zawinąć do argentyńskiego portu Rio Gallegos. W dziwnych okolicznościach jego katamaran został zarekwirowany i po długiej batalii prawnej, w połowie czerwca, odzyskany.

Kapitan znajduje się obecnie na wysokości Urugwaju, do przylądka Horn zostało mu ok. 5-6 dni.

Autor: aja/par / Źródło: TVN24 Pomorze

Czytaj także: