Niemowlak ze złamaną ręką i nogą, rodzice oskarżeni. Początek procesu

Koszalin. Proces rodziców oskarżonych o pobicie syna
"Eksperci stwierdzili, że takie obrażenia nie mogły powstać w wyniku jednego uderzenia"
Źródło: TVN24
We wtorek ruszył proces rodziców chłopca, który w wieku pięciu miesięcy trafił do szpitala ze złamaniem ręki i nogi. Matka i ojciec w chwili zatrzymania byli nietrzeźwi. Mężczyzna miał twierdzić, że dziecko wypadło mu z ręki.

Proces rodziców rozpoczął się we wtorek przed Sądem Rejonowym w Koszalinie. Sędzia wyłączyła jawność sprawy.

To, co działo się w mieszkaniu rodziców pięciomiesięcznego chłopca wyszło na jaw 1 listopada 2024 roku. To wtedy policjanci otrzymali zgłoszenie o domowej awanturze.

Nadkomisarz Monika Kosiec z Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie przekazała wówczas, że sąsiedzi zgłosili, że w jednym z mieszkań słychać krzyki, płacz dziecka i wyzwiska. Na miejsce pojechały dwie policjantki.

- Zastały ojca i matkę pięciomiesięcznego chłopca. Dziecko zachowywało się bardzo podejrzanie, głośno płakało i miało zasinienia w okolicach głowy, w związku z czym na miejsce wezwano karetkę pogotowia - relacjonowała.

Chłopiec trafił do szpitala, miał złamaną rękę, nogę i zasinienia. Rodzice zostali zatrzymani, oboje byli nietrzeźwi.

Rodzice z zarzutami, chłopiec pod opieką bliskich

Matce dziecka został postawiony zarzut z artykułu 160 paragraf 2 Kodeksu karnego, czyli narażenie na niebezpieczeństwo osoby małoletniej przez osobę, na której ciąży opieka nad tą osobą. Dodatkowo opiekę sprawowała w stanie nietrzeźwości. 

Ojciec chłopca usłyszał ten sam zarzut co matka, ale dodatkowo był podejrzany - a następnie został oskarżony - o znęcanie się nad synem oraz spowodowanie u niego obrażeń ciała na okres powyżej siedmiu dniu. - Matka dziecka powiedziała, że gdy wróciła z piwnicy, to chłopiec już wyglądał inaczej - przekazywała Ewa Dziadczyk, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

Mężczyzna częściowo przyznał się do zarzucanych mu czynów. - Twierdził, że dziecko wypadło mu z ręki, ale obrażenia wskazują, że nie wystąpiły one po jednorazowym uderzeniu - przekazał Sławomir Przykucki, rzecznik Sądu Okręgowego w Koszalinie.

Reporterka TVN24 Natalia Madejska ustaliła, że po wyjściu ze szpitala, chłopiec trafił do rodzinnego domu dziecka. - O opiekę nad nim starała się rodzina od strony matki. Nieoficjalnie dowiedziałam się, że to się udało i dziecko przebywa pod opieką rodziny swojej mamy. Kobieta zamierza walczyć o to, aby chłopiec do niej wrócił - przekazała na antenie TVN24.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: