Władimir Putin, który na początku września latał motolotnią wskazując kierunek żurawiom, uczynił więcej szkody niż pożytku - informuje Radio Wolna Europa. Dwa ptaki padły w czasie przygotowywania misji, a wiele zostało rannych. Te, które przeżyły, nie połączyły się z dzikim stadem.
Kolejny "wyczyn" Putina, który na motolotni wskazywał drogę żurawiom wychowanym w niewoli, zyskał oczywiście odpowiednią oprawę medialną i był szeroko komentowany w mediach. Komentatorzy drwili z "czułego na los żurawi" serca prezydenta. Pojawiły się jednak informacje, że dwa ptaki padły jeszcze w czasie przygotowań do lotu, a wiele innych zostało rannych. Rosyjski Inspektorat Natury poinformował, że sześć z siedmiu żurawi, którym udało się dolecieć do Obwodu Tiumeńskiego, nie połączyło się ze stadem. Ptaki odleciały do Azji, a eskortowane przez Putina żurawie musiały zostać przetransportowane samolotem do rezerwatu, gdzie się urodziły. Tam spędzą zimę.
Zaatakowane przez psy Według sekretarza prezydenta, Dmitrija Peskowa, jeden z ptaków dołączył do dzikiego stada i przeleciał z nim do Kazachstanu. Stado zostało jednak zaatakowane przez dzikie psy. Ptaki wyczuły niebezpieczeństwo i odleciały, ale osierocony żuraw został zaatakowany i niemal zginął.
Uratowali go lokalni mieszkańcy. Ptak również ma trafić do rezerwatu.
Autor: jk//kdj / Źródło: rferl.org
Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru