Czeska policja i inspekcja kolejowa wyjaśniają okoliczności katastrofy kolejowej w Pardubicach, w której zginęły cztery osoby, a 27 zostało rannych. Według wstępnych i nieoficjalnych informacji maszynista składu osobowego zignorował lub nie zauważył sygnału czerwonego światła na semaforze. Pociąg towarowy zderzył się czołowo z pasażerskim, którym podróżowało 380 osób.
Czeska policja i inspekcja kolejowa poinformowały, że wyjaśniają okoliczności katastrofy kolejowej, w której zginęły cztery osoby, a 27 z obrażeniami trafiło do szpitali. Wcześniej w czwartek czeska policja podała, że w wyniku zderzenia dwóch pociągów zginęły cztery osoby, a 22 osoby zostały ranne. Do katastrofy doszło w nocy ze środy na czwartek w Pardubicach.
Maszyniści obu składów przeżyli katastrofę. Bezpośrednio po zdarzeniu media informowały, że byli wśród ofiar. Władze nie sprecyzowały, czy w wypadku poszkodowani zostali cudzoziemcy.
Według relacji świadków w pociągu osobowym znajdowali się podróżni z Ukrainy. Z połączenia do Czopu na zachodzie Ukrainy chętnie korzystają mieszkający w Czechach Ukraińcy, gdy odwiedzają rodziny w kraju. Połączenie do Czopu realizuje prywatna firma transportowa RegioJet. Przewoźnik w nocy zadeklarował gotowość do wypłacenia odszkodowań rodzinom zabitych i rannych.
Minister transportu Martin Kupka oznajmił w miejscu katastrofy, że jest jeszcze za wcześnie, by mówić o jej przyczynach - poinformował iDNES. Na miejsce przyjechał także szef czeskiego MSW Vit Rakusan.
Według wstępnych i wciąż nieoficjalnych informacji maszynista składu osobowego zignorował sygnał czerwonego światła na semaforze lub go nie zauważył.
Świadkowie o katastrofie w Czechach
Jeden z poszkodowanych pasażerów pociągu osobowego, który jechał z Pragi do miasta Czop, graniczącego z Ukrainą, i zderzył się ze składem osobowym w Pardubicach, mówił dziennikarzom czeskiej agencji CTK, że "poczuł silne uderzenie". Twierdził, że wysiadł sam z pociągu.
- Wypadek nas obudził, żona myślała, że zawalił się dom gdzieś w pobliżu - powiedział portalowi iDNES mężczyzna mieszkający niedaleko miejsca katastrofy.
"Po wypadku klimatyzacja w pociągu prawdopodobnie nie działała, a niektórzy pasażerowie byli wyczerpani. Z wagonu wypuszczano jednak tylko rannych" - relacjonował z miejsca zdarzenia dziennikarz iDNES. Według niego na pomoc przyjechały także karetki pogotowia z Hradca Kralove. "Na miejsce przyszło także kilkudziesięciu mieszkańców okolicznych miejscowości, ale policja otoczyła miejsce zdarzenia kordonem" - dodał redaktor.
Na opublikowanych w sieciach społecznościowych zdjęciach i nagraniach wideo było widać, że pociągi zderzyły się czołowo.
380 pasażerów
Wcześniej straż pożarna Regionu Pardubice poinformowała, że do północy w środę na miejsce przybyło 36 jednostek strażaków zawodowych i ochotniczych, policja i służby ratunkowe.
Według informacji straży pożarnej ekspresem podróżowało 380 osób, na początku informowano o 300 pasażerach. Pierwszy wagon został całkowicie zniszczony. Pociąg towarowy liczył 21 wagonów i miał ponad pół kilometra długości - relacjonował iDNES.
Pociąg towarowy przewoził chemikalia, ale w zderzeniu ucierpiały najpoważniej dwa pierwsze wagony, które były puste i dzięki temu nie powstało ryzyko skażenia.
Ruch na trasie, na której doszło do wypadku - jednej z głównych linii kolejowych w Czechach - był po katastrofie zablokowany przez dziewięć godzin. Na razie odblokowano jeden tor. Pełne przywrócenie ruchu spodziewane jest po południu.
Petr Fiala: wielkie nieszczęście
Czeskie media zwracały uwagę, że połączenie prywatnego przewoźnika RegioJet z Pragi do Koszyc na Słowacji i dalej do stacji Czop na granicy z Ukrainą jest głównie wykorzystywane przez ukraińskich uchodźców jadących do rodzin w kraju.
Premier Czech Petr Fiala nazwał we wpisie w sieci X katastrofę wielkim nieszczęściem i zapewnił, że myślami jest z ofiarami i ich bliskimi.
Źródło: Reuters, PAP, iDNES
Źródło zdjęcia głównego: di.gov.cz