Trzech żołnierzy NATO zginęło, a trzech zostało rannych w zamachu i starciu z afgańskimi talibami. Tożsamość poległych nie jest znana.
Żołnierze zginęli, gdy w konwój wojskowy w północnym dystrykcie Sayat w prowincji Kapisa, wjechał zamachowiec samobójca. W eksplozji samochodu wypełnionego materiałami wybuchowymi oprócz żołnierzy zginął jeden cywil. Jeden żołnierz i kolejny cywil zostali ranni.
Zaatakował kamikadze
- Około godziny 8.30 czasu lokalnego eksplodował samochód prowadzony przez kamikadze. Celem był konwój samochodów z żołnierzami sił międzynarodowych - powiedział rzecznik afgańskiego MSW zaznaczając, że nie ma informacji o ewentualnych ofiarach wśród zagranicznych żołnierzy.
Jednak według anonimowego rozmówcy z ISAF, na którego powołuje się AFP, "zginęło czterech amerykańskich żołnierzy, kiedy ich Hummera wyrzuciło w powietrze w rezultacie wybuchu niedaleko Bagram", około 50 kilometrów na północ od Kabulu.
Hekmatiar się przyznaje
Jak podała afgańska agencja AIP, do zamachu przyznało się zbrojne skrzydło organizacji Hezb-e-Islami (Partia Islamska) Gulbuddina Hekmatiara. Rzecznik organizacji powiedział, że zamachu dokonał kamikadze jadący samochodem wypełnionym ładunkami wybuchowymi.
NATO oficjalnie nie ujawniło narodowości ofiar.
Atak na południu
Z kolei na południu Afganistanu, w prowincji Uruzgan, w walkach z talibami rannych zostało dwóch żołnierzy sił koalicyjnych i trzech afgańskich policjantów.
Jak wynika z wojskowego komunikatu opublikowanego w Kabulu, przebywający na patrolu oddział sił międzynarodowych został zaatakowany przez grupę talibów ogniem z broni lekkiej i ciężkiej i odpowiedział ogniem.
Nie ujawniono dalszych szczegółów. Wiadomo jednak, że co najmniej ośmiu talibskich bojowników zginęło.
Źródło: reuters, pap