Porucznik William Calley, skazany za masakrę w My Lai podczas wojny wietnamskiej, po raz pierwszy publicznie przeprosił za swoje czyny. W 1968 roku amerykańscy żołnierze zamordowali w tej wiosce około 500 mężczyzn, kobiet i dzieci.
- Nie ma jednego dnia, w którym nie czułbym wyrzutów sumienia za to, co się stało - powiedział Calley, cytowany przez gazetę "Ledger-Enquirer". 66-latek przemawiał do niewielkiej grupki działaczy organizacji wolontariackiej Kiwanis Club w Columbus w stanie Georgia.
Czuję wyrzuty sumienia z powodu zabitych Wietnamczyków, ich rodzin, za biorących udział amerykańskich żołnierzy i ich rodziny. Jest mi bardzo przykro. William Calley
- Czuję wyrzuty sumienia z powodu zabitych Wietnamczyków, ich rodzin, za biorących udział amerykańskich żołnierzy i ich rodziny. Jest mi bardzo przykro - miał powiedzieć w środę dowódca pamiętnego plutonu.
William Calley został skazany za 22 morderstwa, popełnione podczas masakry w My Lai. Skazano go w 1971 roku na karę dożywotniego więzienia. Ówczesny prezydent USA Richard Nixon zaledwie dwa dni po wyroku ułaskawił żołnierza i karę zamieniono na trzy i pół roku aresztu domowego.
My Lai - plama na honorze
Masakra w My Lai była jednym z najbardziej haniebnych wydarzeń w historii amerykańskiej wojskowości. Doniesienia o niej wzmogły jeszcze i tak już silne głosy amerykańskiej opinii publicznej, domagającej się wycofania z wojny w Wietnamie.
16 marca 1968 roku amerykańscy żołnierze zabili w My Lai kilkuset cywilów podejrzewanych o pomaganie Vietcongowi. W tej grupie nie zabrakło kobiet i dzieci. Oficjalne dane US Army mówią o 347 ofiarach, jednak na pomniku ofiar masakry w My Lai widnieją 504 nazwiska.
Początkowo Amerykanie starali się zatuszować sprawę, później postawiono zarzuty 26 żołnierzom, ale ostatecznie skazano tylko jednego - porucznika Williama Calley'a.
Źródło: BBC, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: U.S.Army