29-letnia Irina Kraszkowa, brutalnie pobita i zgwałcona przez milicjantów, formalnie potwierdziła tożsamość napastników. Tymczasem prokuratura, po tym, jak doszło do prób wyciszenia sprawy gwałtu, przegląda wszystkie sprawy zabójstw i gwałtów na tym terenie w ostatnich latach.
Zgwałcona 29-latka formalnie już rozpoznała jako sprawców trzech podejrzanych. Poinformowała o tym prawniczka Irina Pospiełowa, reprezentująca Irinę Kraszkową. Zaprzeczyła ona wcześniejszym doniesieniom mediów, że ofiara jest tak zastraszona, że boi się wskazać sprawców.
Trzej mężczyźni zostali okazani Kraszkowej, a ta - co zaprotokołowano - potwierdziła, że są to napastnicy. Dwaj z nich to milicjanci z lokalnego komisariatu: porucznik Dmytro Poliszczuk i starszy porucznik Jewhen Dryżak. Trzeci to kierowca taksówki, do której napastnicy wciągnęli do kobietę.
Przyglądają się starym sprawom
Po wybuchu skandalu z gwałtem, prokuratura obwodowa przystąpiła do sprawdzania przestępstw z ostatnich lat w tym rejonie. Kontrolowane są akta pod kątem prawidłowości postępowania milicjantów - zwłaszcza w przypadku zabójstw i gwałtów.
Z danych prokuratury wynika, że w latach 2011-2013 na obszarze podległym milicji z Wradijiwki doszło do czterech umyślnych zabójstw. Jedno z nich - zabójstwo 15-latki - nie zakończyło się znalezieniem sprawcy.
Tuszowanie sprawy
Do zbiorowego gwałtu na 29-latce, sprzedawczyni w sklepie w Wradijiwce, doszło 26 czerwca. Napastników było trzech. Początkowo zatrzymano tylko taksówkarza i milicjanta. Drugi funkcjonariusz pozostawał na wolności. Dopiero po trzech dniach masowych protestów, podczas których mieszkańcy osady Wradijiwka zdewastowali komisariat milicji, władze aresztowały w środę oficera, podejrzewanego o dokonanie brutalnego gwałtu na 29-letniej kobiecie.
Przestępstwo, które wstrząsnęło Ukrainą, starano się zatuszować m.in. ze względu na rodzinne powiązania aresztowanego oficera, oraz drugiego funkcjonariusza milicji, który także uczestniczył w gwałcie.
Wywołało to oburzenie mieszkańców Wradijiwki. Cytowani przez media ludzie mówili, że kapitan może uniknąć kary, gdyż jest kuzynem szefa obwodowego zarządu MSW. Drugi podejrzany, zatrzymany wcześniej porucznik milicji, jest krewnym wysokiego urzędnika miejscowej prokuratury. Gdy mieszkańcy Wradijiwki zrozumieli, że ich protest przed komisariatem nie przyniesie wyników, ruszyli na siedzibę milicji. Około 1000 osób rzucało w nią kamieniami, koktajlami Mołotowa, rozbijało szyby i niszczyło drzwi. Obecni w środku milicjanci użyli broni palnej i gazu łzawiącego. Zamieszki ustały, gdy na miejsce przybyły milicyjne oddziały specjalne.
Prokurator generalny Ukrainy zapowiedział, że uczestnicy zamieszek pod komisariatem nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności.
Autor: //gak / Źródło: UNIAN, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: ENEX