Doku Umarow, przywódca czeczeńskich muzułmańskich radykałów i terrorysta numer 1 na rosyjskiej liście, mógł zginąć podczas poniedziałkowej akcji rosyjskich służb specjalnych - informują rosyjskie media.
Podczas poniedziałkowej akcji w Inguszetii zginęło co najmniej 17 północnokaukaskich separatystów.
Rosyjski Narodowy Komitet Antyterrorystyczny poinformował, że w szeroko zakrojonej operacji, m.in. z użyciem lotnictwa, udało się zniszczyć ośrodek szkoleniowy dla terrorystów.
Tożsamości ofiar Rosjanie jednak nie podali, dodając tylko, że zatrzymano dwie osoby powiązane ze styczniowym zamachem na moskiewskie lotnisko Domodiedowo.
Umarow nie żyje?
Wtorkowy "Kommiersant" podaje jednak, że wynik akcji może być jeszcze bardziej zaskakujący i korzystny dla Kremla. W szturmie miał bowiem zginąć Doku Umarow, przywódca rebelii na Północnym Kaukazie.
Wieści o śmierci Umarowa nie zostały jednak oficjalnie potwierdzone, a w przeszłości zdarzało się już, że rosyjskie media wielokrotnie go uśmiercały, jak się okazywało błędnie.
Śmierci Umarowa nie potwierdzają też portale internetowe kaukaskich separatystów.
Zapowiedział krew i łzy
Doku Umarow stanął na czele separatystów w roku 2006. W 2007 roku ogłosił się "emirem Kaukaskiego Emiratu", by podkreślić, że toczy walkę nie tylko o niepodległość Czeczenii, ale całego Kaukazu. Zapowiadał utworzenie niezależnego państwa na muzułmańskim Północnym Kaukazie, z prawem opartym na szariacie.
Przyznał się do zorganizowania kilku zamachów w Rosji, w tym w marcu 2010 w moskiewskim metrze, gdzie zginęło 40 osób i w styczniu na lotnisku Domodiedowo. We wtorek rosyjska prokuratura oficjalnie oskarżyła Umarowa o tę zbrodnię.
Na początku lutego zapowiedział Rosjanom, że "z pomocą Boga sprawi, że ten rok będzie dla nich rokiem krwi i łez". W połowie marca Rada Bezpieczeństwa ONZ umieściła Umarowa na liście terrorystów.
Źródło: RIA Novosti, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24