Zatonął statek z polską załogą


Norweski statek z trzema Polakami na pokładzie zatonął u wybrzeży Norwegii. Dwóch członków załogi zostało uratowanych, ale nadal trwają poszukiwania zaginionego kapitana jednostki. Ocaleli zeznali, że ostatni raz widzieli go na mostku, próbującego ratować statek. Na morzu utrzymuje się bardzo zła pogoda, która utrudnia akcję ratowniczą.

Jak mówi polski konsul w Norwegii, do wypadku doszło w piątek około godziny 23.45, na północny zachód od miasta Haugesund. Zaginiona jednostka była małym masowcem wykorzystywanym do przewozu kamieni i kruszywa o długości około 48 metrów. Pierwsze doniesienia mówiły, iż był to tankowiec. Wynikało to z tego, że w zbiornikach statku jest około 20-35 ton oleju napędowego. Władze obawiają się wycieku do morza.

- Całą trzyosobową załogę stanowili obywatele Polski - mówi Marcin Spyrka, polski konsul w Oslo. Dwóch marynarzy zostało uratowanych i są już bezpieczni na lądzie. Nadal trwają poszukiwania zaginionego kapitana. - Ocaleni zeznali, że gdy schodzili do szalupy ratunkowej, kapitan był na mostku i prawdopodobnie próbował ratować statek. Nie był przygotowany do ewakuacji - mówi Spyrka.

Trudna akcja

W poszukiwaniach biorą w nich udział służby ratownicze z całej południowo-zachodniej części Norwegii. - Na miejscu katastrofy przebywają jednostki handlowe i jednostki straży przybrzeżnej. W poszukiwania kapitana zaangażowany jest śmigłowiec ratowniczy - powiedział konsul. W miejscu wypadku morze ma 300 metrów głębokości.

U wybrzeży Norwegii w czasie zatonięcia statku panowały bardzo złe warunki atmosferyczne. Wiał silny wiatr, a morze było bardzo wzburzone. - Prawdopodobnie to było przyczyną wypadku. Jednostka przewróciła się i zatonęła bardzo szybko. W 5-6 minut od nadania pierwszego sygnału "Mayday" - mówi Spyrka.

- Te złe warunki utrzymują się również obecnie, co utrudnia poszukiwania zaginionego na morzu - dodaje konsul.

Źródło: TVN24, PAP