Besbaria i Lubenia zaatakują, Rosja pomoże. Scenariusz ćwiczeń u granic Polski

Aktualizacja:
[object Object]
Rosjanie zapewniają, że będą ćwiczyć obronę (nagranie archiwalne rosyjskich czołgów T-72B3)MO Rosji
wideo 2/4

- Próba destabilizacji sytuacji na Białorusi i wywołania konfliktu wewnątrz państwa związkowego przez siły fikcyjnych Besbarii i Lubenii – to scenariusz wrześniowych manewrów Zapad'2017 zaprezentowany przez ministerstwo obrony Białorusi. Równolegle Rosjanie po raz kolejny podkreślili, że będą one miał charakter wyłącznie defensywny.

Według planów ogłoszonych we wtorek przez szefa sztabu generalnego białoruskich sił zbrojnych, wiceministra obrony gen. Aleha Biełakonieua, w konflikcie będą uczestniczyć z jednej strony siły zachodniej Koalicji Państw Zainteresowanych - Besbaria i Lubenia, a z drugiej - Państwa Północne, czyli broniące się państwo związkowe Białorusi i Rosji. Celem agresorów będzie utworzenie fikcyjnego państwa Wejsznoria wykrojonego z części białoruskiego terytorium.

Jak wynika z zaprezentowanej podczas briefingu mapy, Wejsznoria będzie się znajdowała na północnym zachodzie realnej Białorusi. Dwa państwa koalicji zachodniej - Besbaria i Lubenia graniczą z Wejsznorią od północnego zachodu i znajdą się na części terytorium realnej Polski i państw bałtyckich.

Obrona przed destabilizacją

Fikcyjny konflikt ma być podobny do tych, które wydarzyły się w ostatnim czasie na Bliskim Wschodzie i w Europie. - To kryzys i konflikt wywołane przez rosnącą aktywność nielegalnych formacji zbrojnych, międzynarodowych organizacji separatystycznych i terrorystycznych, wspieranych przez siły zewnętrzne - oświadczył Aleh Biełakonieu podczas briefingu dla mediów i dyplomatów wojskowych akredytowanych na Białorusi.

- Białoruś próbuje nie dopuścić do wybuchu konfliktu zbrojnego, a Rosja (…) udziela jej pomocy politycznej, finansowej i wojskowej - wyjaśniał białoruski generał.

W akcji 140 czołgów

Manewry będą miały dwa etapy. Pierwsza faza to izolacja obszarów zajętych przez wrogie siły, organizowanie obrony przeciwlotniczej do ochrony ważnych obiektów państwowych. W fazie drugiej wojska będą realizować zadania związane z wyparciem przeciwnika.

W manewrach, jak poinformował generał, ma wziąć udział 12,7 tysiąca żołnierzy, w tym na terytorium Białorusi będzie ich 10,2 tysiąca (ponad siedem tysięcy białoruskich i około trzech tysięcy rosyjskich), 370 sztuk sprzętu wojskowego (w tym około 140 czołgów, do 150 jednostek artylerii i wyrzutni rakiet oraz ponad 40 samolotów i śmigłowców).

Manewry będą się odbywać na poligonach Borysowskim, Domanowskim, Różańskim, Lepielskim, Osipowiczowskim, Loswido, a także w dwóch miejscach na terenie obwodu witebskiego – w okolicach miejscowości Dretuń i Głębokie. Biełakonieu podkreślił, że "by uniknąć napięć w relacjach z krajami sąsiednimi", celowo wybrano te poligony, które są oddalone od granicy państwowej.

Przypomina ćwiczenia w Polsce

Wiceminister obrony sporo uwagi poświęcił "niełatwej sytuacji wojskowo-politycznej w regionie, wskazując, że przy zachodnich granicach Białorusi w krajach bałtyckich i w Polsce "powstały punkty dowodzenia NATO, liczebność sił szybkiej odpowiedzi Sojuszu wzrosła z 25 do 40 tysięcy, w pełnej gotowości bojowej są cztery batalionowe grupy taktyczne, zaś w Polsce rozmieszczono brygadę pancerną USA".

Wojskowy przedstawił również bardzo obszerne dane na temat aktywności związanej z ćwiczeniami NATO i państw zachodnich, przekonując, że ich częstotliwość i liczebność z roku na rok rosną. - Na przykład międzynarodowe manewry krajów NATO Anakonda 2016 były największe w Europie od zakończenia zimnej wojny, a wszystkie ich parametry są kilkakrotnie wyższe niż parametry ćwiczeń Zapad'2017 – argumentował.

Jego zdaniem, pomimo "nieprzyjaznego charakteru" manewrów państw zachodnich, na Białorusi nie wywoływały one takich emocji i krytyki jak Zapad'2017 wzbudzają na Zachodzie.

Generał Biełakonieu zapewnił, że po zakończeniu manewrów zarówno wojska białoruskie, jak i rosyjskie powrócą do swoich stałych punktów dyslokacji do 30 września, odnosząc się w ten sposób do obaw państw zachodnich, że Federacja Rosyjska wykorzysta manewry do pozostawienia części swoich wojsk na terytorium sojusznika.

- Manewry Zapad'2017 nie stanowią zagrożenia dla społeczności europejskiej, w tym w szczególności dla państw sąsiednich - oświadczył generał Biełakonieu.

Rosjanie podkreślają defensywny charakter

W podobnym tonie wypowiadał się w Moskwie rosyjski wiceminister obrony Aleksandr Fomin, który zapewnił, że całe ćwiczenia będą miały charakter wyłącznie defensywny. - Sugestie, że będą wykorzystane jako przyczółek do okupacji Litwy, Polski czy Ukrainy, nie odpowiadają rzeczywistości - stwierdził.

- Już od kilku miesięcy duże światowe media, a za nimi politycy, podburzają opinię publiczną, szerząc mity o "rosyjskim zagrożeniu". Te paradoksalne wizje nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, co było już wielokrotnie potwierdzane przez przedstawicieli zarówno Rosji, jak i Białorusi - stwierdził Fomin.

Rosjanin powtórzył zapewnienia Moskwy, że w całych ćwiczeniach weźmie udział 13 tysięcy żołnierzy z obu państw i około 700 sztuk większego uzbrojenia. Na Białoruś przyjedzie trzy tysiące rosyjskich wojskowych. Według Fomina, wszystko odbędzie się zgodnie z prawem międzynarodowym.

Manewry Zapad-2017 odbędą się na terytorium Białorusi i Rosji w dniach 14-20 września. Białoruś zaprosiła do ich obserwacji m.in. przedstawicieli NATO, OBWE, ONZ, a także Polski, Ukrainy, państw bałtyckich, Szwecji i Norwegii.

Autor: mk/sk / Źródło: Reuters, PAP, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: mil.ru

Tagi:
Raporty: