Zamachy w Paryżu mogły okazać sie jeszcze bardziej katastrofalne w skutkach. Jak podał amerykański dziennik "Wall Street Journal", powołujący się na francuską policję, jeden z zamachowców, obwieszony ładunkami wybuchowymi, chciał wejść na trybuny Stade de France, gdzie odbywał się towarzyski mecz Francja - Niemcy. Na stadionie było 80 tysięcy widzów.
"Wall Street Journal" pisze, że informacje pochodzi od Zouheira, ochroniarza, który w piątek zabezpieczał obiekt w tunelu prowadzącego z szatni na piłkarską murawę. Mężczyzna był na bieżąco informowany przez krótkofalówkę o incydencie przed stadionem.
Trzy eksplozje
Jak relacjonował, napastnik został zatrzymany przez stewardów, gdy próbował wejść na trybuny. Znaleziono przy nim kamizelkę wypełnioną ładunkami wybuchowymi. Zdetonował je podczas wycofywania się.
Próba wejścia na stadion nastąpiła w okolicach piętnastej minuty trwania meczu. Mikrofony uchwyciły potężny odgłos wybuchu w dziewiętnastej minucie. Kilka chwil później nastąpił drugi wybuch. Wtedy, także poza stadionem, wysadził się inny zamachowiec-samobójca.
Po pół godzinie eksplodował następny ładunek w rejonie stadionu Stade de France, tym razem przed restauracją McDonald's. Zginęła jedna osoba i terrorysta. Na trybunach wśród 80-tysięcznej widowni siedział prezydent Francji Francois Hollande, który został ewakuowany przed zakończeniem meczu.
W przeprowadzonych w piątek wieczorem w Paryżu zamachach zginęło co najmniej 127 osób, a około 200 zostało rannych. Hollande wydał dekret o trzydniowej żałobie narodowej.
Autor: bucz / Źródło: Wall Street Journal