Cofające się na całej linii frontu Tamilskie Tygrysy chwytają się swojej ostatniej broni - zamachowców-samobójców. Jedna z takich terrorystek wysadziła się w powietrze na jednym z posterunków wojskowych. Co najmniej 90 osób jest rannych, a liczba zabitych wciąż rośnie, na razie wynosi 28 osób.
Kobieta obładowana materiałami wybuchowymi zaatakowała, gdy grupa cywilów była przeszukiwana na posterunku wojskowym w miejscowości Vishvamadu. Cywile chcieli uciec ze strefy wojny na tereny opanowane już przez siły rządowe.
- Zginęło dwóch oficerów i 18 innych wojskowych. Rannych jest też dwóch oficerów i 48 żołnierzy. Wśród ludności cywilnej zginęło osiem osób, a 40 zostało rannych. Wiele spośród nich to kobiety i dzieci - powiedział rzecznik armii generał Udaya Nanayakkara.
Codziennie przez podobne posterunki ze strefy frontowej uciekają setki osób, tylko w ostatnich trzech dniach było ich 15 tys. Dziesiątki tysięcy nadal są jednak uwięzionych na obszarze około dwustu kilometrów kwadratowych w rejonie Wanni, gdzie toczy się wojna.
Według ONZ-owskich organizacji pomocowych, w bezpośrednim zagrożeniu w strefie walk nadal pozostaje około 250 tysięcy cywilów.
Rząd coraz bliżej sukcesu
Armia lankijska w ostatnich tygodniach informowała o swych sukcesach na froncie, w tym o zdobyciu ostatniego większego miasta kontrolowanego przez Tamilskich Tygrysów - portu Mullaittiwu na północnym wschodzie wyspy. Wcześniej została zajęta główna baza tamilska - miasto Kilinoczi.
Wojna w Sri Lance kosztowała życie ponad 70 tysięcy osób. Tamilowie, stanowiący większość na północy i wschodzie wyspy, walczą o oderwanie tych terenów od reszty kraju, zamieszkanego głównie przez Syngalezów.
Źródło: Reuters, PAP, bbc.co.uk