Zamach w Kabulu. Sześciu cudzoziemców zginęło

Aktualizacja:

Strzały, wybuchy, wycie syren i gęsty czarny dym - nad ranem grupa napastników zaatakowała budynek, w którym w Kabulu mieszkają pracownicy ONZ. Celem stał się też chętnie odwiedzany przez cudzoziemców hotel Serena i pałac afgańskiego prezydenta.

W budynku mieszkalnym w dzielnicy Shar-e-Naw - w którym mieszkało 20 pracowników ONZ - zginęło, jak oświadczył rzecznik Organizacji Adrian Edwards, sześciu pracowników ONZ.

Rzecznik nie zdradził jakiej narodowości są ofiary, chociaż podkreślił, że nie są to Afgańczycy. Edwards dodał, że dziewięć osób jest rannych, a ONZ będzie musiała ocenić, "co oznacza atak dla jej pracy w Afganistanie".

Według afgańskich sił bezpieczeństwa wszyscy zamachowcy zostali już "zneutralizowani". Zginęło też dwóch strażników budynku i afgański cywil.

Zaatakowali nad ranem

Trzej napastnicy, którzy zaatakowali budynek ok. godz 3.30 polskiego czasu, byli uzbrojeni w granaty i broń automatyczną. Według świadków mieli też na sobie kamizelki z materiałami wybuchowymi, co świadczyłoby o samobójczym charakterze zamachu.

Przypuszczenia te potwierdzili talibowie, którzy przyznali się do ataku. Ich rzecznik Zabiullah Mudżahid oznajmił, że trzy dni temu talibowie wydali oświadczenie ostrzegające wszystkie osoby zatrudnione przy wyznaczonej na 7 listopada drugiej rundzie wyborów prezydenckich.

- Jest to nasz pierwszy atak - wyjaśnił terrorysta.

Byli zakładnicy?

Ich przedstawiciel oznajmił ponadto agencji Reuters, że w rękach "kilku talibów samobójców" znajduje się "kilku pracowników ONZ". Wiadomość o zakładnikach potwierdziła afgańska policja, ale nie przekazała żadnych szczegółów. Ostatecznie okazało się jednak, że zakładników nie było.

Z atakiem na budynek ONZ skoordynowany był ostrzał hotelu Serena położonego niedaleko pałacu prezydenckiego. Według Reutera, w stronę hotelu odpalono co najmniej jedną rakietę. Ponad stu hotelowych gości ewakuowano do piwnicy. Nikt nie został ranny.

Napastnicy ostrzelali też sam pałac. Jak wyjaśnił prezydencki rzecznik Humajun Hamidzada, pocisk trafił jednak w "najdalsze granice" pałacu i nie spowodował ofiar.

Niebezpieczny Kabul

Po miesiącach względnego spokoju na początku tego roku, od połowy sierpnia w Kabulu regularnie dochodzi do zamachów terrorystycznych. Do większości z nich przyznają się talibowie.

Fala przemocy zaostrzyła się szczególnie przed wyborami prezydenckimi i do władz prowincji 20 sierpnia. Środowy zamach jest już szóstym w Kabulu w ciągu dwóch miesięcy. W sumie zginęło w nich ok. 50 osób.

Przed drugą turą wyborów prezydenckich 7 listopada można się jednak spodziewać kolejnych ataków.

Źródło: reuters, pap