Premier Turcji atakuje: USA mogą podważyć naszą przyjaźń. Jest amerykańska odpowiedź

Aktualizacja:
[object Object]
Przewrót został zorganizowany z USA i nie ulega to wątpliwości - twierdzi Ankaratvn24
wideo 2/20

Mamy udokumentowanie dowody na zorganizowanie spisku przeciwko naszemu rządowi. Gdyby USA zażądały ich pokazania, mogłoby to "podważyć naszą przyjaźń" - stwierdził premier Turcji Binali Yildrim. Od soboty prezydent Tayyip Recep Erdogan oskarża otwarcie o zorganizowanie wojskowego puczu przebywającego na emigracji w USA swojego politycznego wroga, Fetullaha Gunula.

- Stany Zjednoczone są naszym strategicznym partnerem i mówię im, że mamy dokumenty udowadniające zorganizowanie spisku - powiedział premier Turcji w czasie konferencji prasowej w Ankarze.

Premier Turcji ostrzega USA

Dodał, że jego rząd byłby "zawiedziony", gdyby USA nie uwierzyły w tę wersję wydarzeń, mimo "działań pewnej osoby zmierzających do obalenia" gabinetu w Ankarze - powiedział. Odniósł się przy tym do działalności Gulena, który - przebywając na emigracji od 2013 r. - jest zatwardziałym krytykiem Erdogana oskarżającym go o autorytaryzm i dążenie do zerwania z tradycją państwa świeckiego w Turcji.

Erdogan wezwał Waszyngton do ekstradycji Gulena, uznał go bowiem za organizatora nieudanego zamachu stanu.

Odpowiedź USA

Ambasador USA w Ankarze John Bass stanowczo odrzucił powyższe oskarżenia. "To kategorycznie nieprawda. Takie spekulacje są szkodliwe dla trwającej od dekad przyjaźni między naszymi dwoma wielkimi narodami" - napisał ambasador w oświadczeniu opublikowanym na stronach internetowych ambasady w stolicy Turcji. "Odrzucam narrację, która sugeruje, że Stany Zjednoczone usiłują podważyć tureckie bezpieczeństwo" - zaznaczył. Przypomniał, że prezydent Barack Obama był pierwszym ze światowych liderów, który na wieść o próbie przewrotu poparł demokratycznie wybrane władze Turcji. Podkreślał, że Turcja pozostaje sojusznikiem USA i chwalił tureckie społeczeństwo, które stanęło w obronie demokratycznych instytucji. Dyplomata odniósł się też do zapowiadanej przez Turcję prośby o ekstradycję kaznodziei Fethullaha Gulena. "Stany Zjednoczone są gotowe pomóc tureckim władzom w przeprowadzeniu śledztwa na temat próby zamachu. Jeśli Turcja zdecyduje się na przedstawienie wniosku o ekstradycję jakiejkolwiek osoby legalnie przebywającej w Stanach Zjednoczonych, zostanie on rozważony zgodnie z turecko-amerykańskim porozumieniem o ekstradycji" - napisał ambasador. Zaznaczył jednocześnie, że porozumienie to przewiduje konkretne wymogi prawne, które muszą być spełnione w przypadku wydania osoby przez USA. Zaoferował pełną współpracę przedstawicieli amerykańskiego rządu, w tym ministerstwa sprawiedliwości, w zbadaniu ewentualnych dowodów przeciwko Gulenowi.

Amerykański konsulat generalny w Stambule poinformował tymczasem obywateli tego kraju przebywających w największym tureckim mieście o prawdopodobnych przemarszach i demonstracjach w jego otoczeniu, zaplanowanych na poniedziałkowy wieczór. Dlatego też zalecił Amerykanom omijanie tego rejonu miasta. Ambasada USA w Ankarze nie przyjmuje z kolei tego dnia wniosków wizowych od tureckich obywateli.

Co z karą śmierci?

Premier Yildrim odniósł się też do kwestii przywrócenia w Turcji po 12 latach kary śmierci. W niedzielę w czasie jednego z pogrzebów ofiar puczu, prezydent Erdogan powiedział do killkutysięcznego tłumu, że powinna ona zostać wprowadzona, bo jest to wola "ludu, w który władza się wsłuchuje". Popierający go tłum skandował wtedy: "chcemy kary śmierci".

W poniedziałek premier Turcji, który sam zaczął dyskusję dotyczące wprowadzenia kary śmierci w sobotę, zmienił ton, uznając, że "nie należy podejmować pochopnych decyzji" w tej sprawie.

O tym, że kara śmierci przekreśli w dużej mierze wspólną przyszłość Turcji i Europy Zachodniej mówili od niedzieli liczni europejscy politycy.

Bilans puczu

Yildirim oświadczył, że w wyniku próby puczu zginęło 208 osób. Wśród ofiar - jak podał premier - jest 145 cywilów, 60 policjantów i trzech żołnierzy.

Agencja AP zaznacza, że liczba 208 ofiar dotyczy zwolenników rządu, których premier nazwał "męczennikami". W sumie w nocy z piątku na sobotę, gdy doszło do wojskowego zamachu stanu, zginęły 232 osoby, w tym 24 puczystów. Rany odniosło ok. 1500 osób.

Yildirim poinformował, że w związku z przewrotem zatrzymano dotychczas 7543 osoby, w tym 6038 wojskowych, 755 sędziów i 100 policjantów. Premier oświadczył, że władze mają dokumenty, które dowodzą, kto stoi za próbą zamachu stanu. Dodał, że dochodzenie trwa i będą kolejne zatrzymania.

Wcześniej rządowa agencja Anatolia podawała, że tureckie władze zatrzymały 103 generałów i admirałów. AP pisała, że prokuratura rozpoczęła przesłuchania 27 generałów, w tym jednego podejrzanego o przywództwo nad puczystami. W tureckiej administracji rozpoczęły się masowe zwolnienia; informacje o nich są nieprecyzyjne. Według AP zwolniono 9 tys. pracowników MSW, w tym 30 gubernatorów. Z kolei AFP - powołując się na komunikat tureckiego MSW cytowany przez Anatolię - podawała, że wśród blisko 9 tys. zwolnionych pracowników resortu spraw wewnętrznych prawie 4,5 tys. stanowią policjanci. Wcześniej agencje informowały o ok. 8 tys. zwolnionych funkcjonariuszy policji.

Tymczasem biuro prezydenta Erdogana wydało w poniedziałek komunikat stwierdzający, że wszystkie loty śmigłowców wojskowych nad Stambułem i Ankarą są zabronione, a jeżeli któryś z nich pojawi się w powietrzu, patrolujący niebo piloci myśliwców F-16 będą mieli obowiązek je zestrzelić.

Autor: adso\mtom / Źródło: reuters, pap

Tagi:
Raporty: