Komitet Śledczy Rosji postawił zarzuty urzędnikowi Rosawiacji (urząd lotnictwa cywilnego) oraz dwóm pracownikom lotniska w Pietrozawodsku ws. katastrofy Tu-134 w czerwcu 2011. Zginęło wówczas 47 osób. Okazało się, że na lotnisku działała aparatura meteo, której być tam w ogóle nie powinno. To uniemożliwiało prawidłowe zabezpieczenie startów i lądowań samolotów.
Jak powiedział agencji ITAR-TASS Władimir Markin z Komitetu Śledczego, pomimo błędów załogi samolotu podczas lądowania, ustalono, że przy zabezpieczeniu meteorologicznym lotu odpowiedzialne za to osoby z lotniska Biesowiec naruszyły zasady bezpieczeństwa, a certyfikacja tamtejszej stacji meteo nie odpowiadała ustalonym normom prawnym.
W efekcie lotnisko zabezpieczało meteorologicznie loty przy użyciu przestarzałej aparatury, której już zakazano. Przede wszystkim brakowało odpowiednich przyrządów obserwacji widoczności przy starcie i lądowaniu samolotów.
To nie koniec zarzutów
Dwaj pracownicy lotniska, którzy mieli zabezpieczać meteorologicznie lot oraz urzędnik Rosawiacji odpowiedzialny za wydawanie certyfikatów lotniskom usłyszeli zarzuty naruszenia zasad bezpieczeństwa ruchu i eksploatacji transportu powietrznego.
Nadal toczy się śledztwo ws. błędów popełnionych przez załogę samolotu podczas lądowania oraz uchybień, jakich dopuszczono się przez organizacji lotu przez przewoźnika, spółkę RusAir.
47 ofiar
Lecący z Moskwy Tu-134 rozbił się podchodząc do lądowania 700 m od pasa lotniska w Pietrozawodsku późnym wieczorem 20 czerwca 2011. Na pokładzie były 52 osoby. 44 zginęły na miejscu. Później zmarło jeszcze troje rannych.
We wrześniu 2011 MAK opublikował raport o katastrofie. Za główną jej przyczynę uznał niepodjęcie przez załogę maszyny decyzji o odejściu na drugi krąg przy podchodzeniu do lądowania w warunkach gorszych niż meteorologiczne minimum lotniska.
Autor: //gak/k / Źródło: newsru.com
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24