- Zajrzymy pod każdy kamień, by ujawnić prawdę o tym, co się działo - obiecuje brytyjski premier David Cameron w związku z aferą pedofilską, w którą zaangażowani mogli być wpływowi politycy i inni prominentni urzędnicy. Szefowa brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych Theresa May zapowiedziała dwa niezależne dochodzenia. Choć wydarzenia miały miejsce w latach 80., Brytyjczycy wciąż nie mogą wyjść z szoku, że sprawę tak długo udawało się zamiatać pod dywan.
Szefowa brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych Theresa May zapowiedziała dwa niezależne dochodzenia, które wyjaśnić mają pedofilską aferę, w którą zamieszanych może być nawet dwudziestu prominentnych Brytyjczyków oraz wykazać, czy instytucje państwowe działały w tej sprawie właściwie. May obiecała posłom, że wyniki dochodzeń - choćby wstępne - zostaną przedstawione posłom jeszcze przed majowymi wyborami.
Determinację w działaniu obiecuje też David Cameron. Brytyjski premier zapowiedział, że winni pedofilii będą bezwzględnie ścigani. Jak przekonywał, ci, którzy wciąż żyją, zostaną ukarani, a nazwiska tych, którzy umarli, zostaną ujawnione.
- Zajrzymy pod każdy kamień, by ujawnić prawdę o tym, co się działo - mówił Cameron. - Niezmiernie ważne jest też to, by wyciągnąć wnioski z tego, co nie zadziałało jak trzeba. Policja dostanie pełną swobodę w podążaniu za każdym wątkiem śledztwa - obiecał.
Co się stało z dokumentami?
Obawy, że rządząca Partia Konserwatywna nie będzie w stanie przeprowadzić rzetelnego śledztwa, starają się rozwiewać inni politycy tej partii, którzy zapowiadają, że jeżeli zajdzie taka potrzeba, są gotowi na powołanie specjalnej komisji parlamentarnej, która publicznie zbada sprawę.
Problemem może się jednak okazać nie tyle brak woli politycznej, co zaginione dokumenty. - Dotychczasowe dochodzenie wykazało, że 114 dokumentów, możliwe, że powiązanych ze sprawą, jest niedostępnych - przyznała Theresa May. - Ministerstwo i śledczy zgodzili się, że zostały zniszczone lub zaginęły, ale nie znaleźliśmy dowodów na złamanie prawa - dodała.
Jednym z zaginionych dokumentów ma być raport byłego polityka Partii Konserwatywnej Geoffreya Dickensa, który w 1983 r. miał informować ministerstwo spraw wewnętrznych o istnieniu pedofilskiej siatki. Miał ostrzegać m.in., że "w kręgu pedofilskim są wielkie, wielkie nazwiska - ludzie sprawujący władzę, mający wpływy, którym powierzono odpowiedzialność". Dokument Dickensa o przypadkach pedofilii wśród polityków i innych wpływowych osób miał trafić do brytyjskiego resortu spraw wewnętrznych, ale do dzisiaj nie znaleziono jego śladu. Coraz częściej pojawiają się oskarżenia o próby tuszowania skandalu i ochrony winnych.
Wiedziały setki osób?
Skandaliczny proceder miał się ciągnąć przez całe lata 80., jednak szczegóły wychodzą na jaw dopiero teraz. Dwa lata temu świat dowiedział się o sprawie Jimmy'ego Saville'a, jednej z największych gwiazd BBC. Saville wykorzystując m.in. swoją działalność charytatywną w szpitalach i domach opieki, zgwałcił kilkadziesiąt osób. Brał również udział w orgiach z udziałem zmarłych.
John Bird, który sam był w dzieciństwie molestowany, a obecnie działa w organizacji walczących o prawa ofiar i domagających się ukarania winnych, powiedział w rozmowie z "Faktami" TVN, że o organizowaniu orgii z udziałem dzieci mogły wiedzieć nawet setki osób.
- Niektóre nazwiska wciąż się powtarzają w relacjach ofiar. Większość oprawców już nie żyje, ale są też nazwiska osób, które wciąż pracują w Westminsterze, rządzie czy też wyżsi rangą policjanci, sędziowie - wyjaśnił Bird.
Jedną z osób, na które wskazał Bird jest parlamentarzysta Cyril Smith. - Już nie żyje, ale po jego śmierci jeden z posłów napisał o nim książkę, o jego licznych kontaktach, o tym, że znał innych molestujących, że istniały kręgi pedofilskie na szczytach władzy - wyjaśnił.
Cyril Smith zmarł w 2010 r., jednak policja w Manchesterze bada sprawę, w której oskarżony jest o wykorzystywanie dzieci w latach 80. i 90.
Autor: kg//rzw/zp / Źródło: "Fakty" TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Fakty" TVN