Podczas kręcenia nowego odcinka programu "Top Gear" Korea, zabytkowy śmigłowiec AH-1 Cobra doznał awarii. Piloci utracili kontrolę nad maszyną, która wbiła się w ziemię. Dwuosobowa załoga miała wielkie szczęście, ponieważ wyszła z wypadku bez większych obrażeń.
Wycofany ze służby w US Army AH-1 był wykorzystywany na planie filmowym podczas nagrywania scen jazdy corvettą po lotnisku na pustyni Arizony. Maszyna pilotowana przez dwuosobową załogę latała na wysokości około 60 metrów.
Podczas jednego z przelotów pilot stracił kontrolę nad maszyną i ta zaczęła gwałtownie opadać. Świadek zdarzenia Steve Esparza relacjonuje, że "serce zaczęło mu walić jak oszalałe", gdy zorientował się, że Cobra zaraz uderzy w ziemię. Mężczyzna, który mieszka w pobliżu lotniska, nagrywał całą scenę. - Myślałem że piloci zginęli, więc wyłączyłem kamerę. Nie chciałem nagrywać tego, co spodziewałem się zobaczyć - mówi Esparza.
Załoga miała jednak duże szczęście. Cobra uderzyła nie w betonowy pas, ale w piasek obok. Maszyna została zniszczona, ale dzięki odpornej konstrukcji i zabezpieczeniom, załoga była w stanie odejść od wraku na własnych nogach.
Nie wiadomo co spowodowało wypadek. Wstępnie wskazuje się na awarię mechaniczną śmigłowca.
Źródło: myfoxphoenix.com
Źródło zdjęcia głównego: YouTube