Śledczy twierdzą, że nowa linia obrony duńskiego wynalazcy Petera Madsena jest fałszywa. Ich analizy nie wykazały śmiertelnego stężenia dwutlenku węgla we wnętrzu jego łodzi podwodnej, na pokładzie której - jak twierdzi oskarżenie - zamordował on i poćwiartował szwedzką dziennikarkę. Mężczyzna twierdził, że Kim Wall przez przypadek udusiła się.
Taka wersja wydarzeń była jedną z szeregu, którą przedstawiał Madsen. Do niedawna twierdził, iż kobieta uderzyła się w głowę i zginęła. Potem zmienił jednak zdanie i twierdził, że Wall zatrzasnęła się we wnętrzu jednostki, kiedy on był na pokładzie. Tak przypadkowo uwięziona miała się udusić spalinami, które miał wydzielać do wnętrza zepsuty silnik.
Przedstawione przez ekspertów wyniki badań nie wykazały jednak śladów obecności niebezpiecznego stężenia dwutlenku węgla we wnętrzu łodzi podwodnej. Co więcej, zdaniem komandor Ditte Dyreborg z duńskiej marynarki wojennej nawet gdyby doszło do awarii opisanej przez Madsena, to we wnętrzu jego łodzi podwodnej nie powstałyby zabójcze warunki.
- Tak wynika z praktyki służby na wojskowych okrętach podwodnych. To nie byłoby wielkie ryzyko - stwierdziła podczas zeznań przed sądem Dyreborg, cytowana przez duńską telewizję DR. Prokuratura pozostaje zatem przy swoim stanowisku, że 30-letnia dziennikarka została albo uduszona, albo poderżnięto jej gardło. Następnie poćwiartowane szczątki Wall Madsen miał wyrzucić do morza.
Głośne morderstwo
Wall, która przygotowywała reportaż o Madsenie, weszła na pokład łodzi podwodnej Duńczyka latem 2017 roku. Mieli odbyć krótki rejs. Dzień później odnaleziono już tylko Madsena, którego uratowano z pokładu tonącej jednostki. Początkowo twierdził, że doszło do awarii, a kobieta utonęła uwięziona we wnętrzu. Potem sprawa stawała się coraz bardziej zagmatwana i mroczna.
Wrak łodzi podwodnej wydobyto. Nie znaleziono w nim ciała. W kolejnych tygodniach odnajdywano jego fragmenty, leżące na dnie lub wyrzucone na brzeg. Ze śladów we wnętrzu łodzi podwodnej wywnioskowano, iż Wall musiała zginąć właśnie tam. Madsen w końcu się przyznał, że poćwiartował jej ciało i wyrzucił do morza. Twierdził, że zrobił to w stanie szoku. Miał chcieć "przywrócić normalność" na pokładzie, a nie był w stanie wyciągnąć zwłok kobiety przez właz. Nie przyznał się jednak do zamordowania dziennikarki. Twierdzi, że zginęła w wypadku. W trakcie postępowania zmieniał jednak zdanie, jaki miał to być wypadek. Wersja o uderzeniu w głowę została obalona po analizie zwłok. Teraz wersja o trujących gazach też została najwyraźniej zakwestionowana. Prokuratura zarzuca Madsenowi morderstwo z premedytacją. Grozi mu nawet dożywocie.
Autor: mk\mtom / Źródło: Reuters