Natasza Caban najmłodsza Polka, która chce opłynąć glob zaczyna kolejny etap rejsu. Gdy przypłynęła do Papui Nowej Gwinei na czołówkach gazet witały ją dwie odrąbane ręce: jedną mąż odrąbał siekierą żonie, drugą w starciu z porywaczami stracił czołowy polityk. Żeglarki nikt nie zabił - ona zabiła na jachcie karaluchy.
Papua Nowa Gwinea to trzeci przystanek Nataszy w samotnym rejsie dookoła świata. Od kilku miesięcy jej domem jest "Tanasza Polska", niepozorny jacht, którym przemierza wody Atlantyku, Oceanu Indyjskiego i Pacyfiku. - Ta łódź udowodniła światu swoją dzielność - tłumaczy żeglarka. Na trasie wciąż przed nią Australia, Wyspy Kokosowe, Mauritis, RPA, Wyspa świętej Heleny, Wyspy Kanaryjskie i Panama.
Remont generalny
Gdy żeglarka czekała, aż skończy się na Oceanie Spokojnym sezon tajfunów, jej jacht przeszedł generalny remont. Papuascy przyjaciele pomogli pomalować dno, wyczyścić wał silnika i śrubę. Burty zmieniły kolor na czerwony. Na maszcie jest nowy kabel elektryczny i nowe światła nawigacyjne z diodami. - Mają ponoć żreć mniej energii - tłumaczy nam Natasza. Poprzednie światła szybko zużywały cały akmulator. Znajomi z mariny zorganizowali też dodatkowa kotwicę i naprawili odtwarzacz cd.
Turystów rzadko widuje się na ulicach
Port Moresby uznawany jest za najniebezpieczniejszą stolicę świata. - Wcale nie mnie to nie zadziwia. - mówi portalowi tvn24.pl Natasza Caban. - Podróżuje już od ponad 10 lat i nigdy czegoś takiego nie widziałam. Niedawno porywcze powiesili dwóch chińskich piekarzy. Kiedy znajomy Nataszy wybrał się na niedzielną przebieżkę, znalazł przy drodze trupa z roztrzaskaną głową. Ale furorę na wyspie robi inna historia: jeden z lokalnych bandytów przywiązał za szyję cztery osoby do haka swojego samochodu i przejechał triumfalnie przez miasto. Miasto zawdzięcza złą sławę bardzo częstym porwaniom dla okupu, nie tylko białych. W Papui Nowej Gwinei żyje ponad 800 plemion, które toczą miedzy sobą nieustanną walkę.
Przeciętna płaca niewykwalifikowanych robotników to około 30 centów na godzinę. Wiele osób pracuje słabo zabezpieczonych kopalniach złota, srebra i miedzi.
Papuasi plują na czerwono
Większość mieszkańców wyspy ma czerwone zęby i spluwa czerwoną śliną. Tubylcy uwielbiają żuć orzechy rośliny nazywanej „buai”. Miesza się ją w ustach z korzeniem rośliny „daka” posypanym pyłem ze zmielonych muszli.
Papka w konsystencji i kolorze przypomina krew. Proszek ze startych muszli pełni rolę zagęszczacza tego specjału. Tubylcy spluwają czerwoną cieczą dookoła, co sprawia upiorne wrażenie, tym bardziej, że ich zęby i usta stają się „krwiste”. W wersji oficjalnej papka ma działanie wzmacniające i gasi pragnienie.
Znajomy lekarz Nataszy opowiada jednak, że substancja działa jak narkotyk, a częste jej żucie sprawia, że ludzie stają się bardzo agresywni. Prowadzone przez lekarza badania wykazały, że papka wywołuje w Papuasów raka jamy ustnej.
Eksterminacja karaluchów
Bezpośrednio przed wypłynięciem w kierunku Australii bardzo ważna sprawa: trzeba koniecznie zabić wszystkie robaki i owady. To dal żeglarzy jazda obowiązkowa. Choć na pierwszy rzut oka nie widać, by na jachcie, poza jego kapitanem w spódnicy, istniało jakieś życie, może ich być mnóstwo. Przepisy w Australii są tak restrykcyjne, że wielu żeglarzom zabroniono zatrzymać się w porcie, jeśli na pokładzie znaleziono choćby jednego insekta.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Natsza Caban dla tvn24.pl