Była premier Tajlandii Yingluck Shinawatra, oskarżona o zaniedbania w związku z rządowym programem dotacji dla plantatorów ryżu, oświadczyła w pierwszym dniu swego procesu, że jest niewinna. Odsuniętej od władzy wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego grozi 10 lat więzienia.
- Jestem niewinna. Mam nadzieję, że sąd sprawiedliwie mnie osądzi - powiedziała była premier rok po obaleniu jej rządu.
"Yingluck, walcz!"
Przed Sądem Najwyższym Tajlandii zgromadziło się kilkunastu zwolenników Yingluck, co jest rzadkością w kraju, w którym mimo zniesienia stanu wojennego nadal obowiązuje zakaz zgromadzeń politycznych. "Yingluck, walcz!" - wykrzykiwali demonstranci.
Datę następnej rozprawy wyznaczono na 21 lipca. Do tego czasu Yingluck Shinawatra ma zakaz opuszczania kraju.
Yingluck, pierwsza kobieta premier w historii Tajlandii, została pozbawiona władzy przez Trybunał Konstytucyjny m.in. w związku z naruszeniem ustawy zasadniczej, kilka tygodni przed dokonaniem przez armię bezkrwawego zamachu stanu w maju 2014 roku. Do przewrotu doszło po miesiącach ulicznych demonstracji i okupowaniu przez protestujących budynków rządowych.
Do więzienia za ryż?
W styczniu tymczasowy parlament wyznaczony przez władze wojskowe przeprowadził wobec Yingluck procedurę impeachmentu, uznając ją za winną korupcji w związku z programem dotacji dla plantatorów ryżu i nakładając na nią pięcioletni zakaz zajmowania stanowisk publicznych.
W ramach rządowego programu dopłat rolnikom płacono za ryż nawet o połowę więcej niż wynosiła cena rynkowa. Ministerstwo finansów podało w lutym, że w państwowych magazynach wciąż zalega ok. 17,5 mln ton niesprzedanego ryżu, a straty finansowe wynoszą w przeliczeniu blisko 16,5 mld dolarów. Zdaniem krytyków byłej premier było to populistyczne przedsięwzięcie, korzystne dla mieszkańców wsi, którzy stanowią wierny elektorat rodziny Shinawatrów. Yingluck broniła się, mówiąc, że dopłaty stanowiły niezbędną pomoc dla najbiedniejszych plantatorów ryżu, którzy wcześniej nie otrzymywali wsparcia od państwa.
Koniec klanu Shinawatrów?
Według wielu analityków rozpoczęty proces jest kolejnym krokiem podjętym przez wspierających monarchię wojskowych do wyeliminowania z polityki wpływowego klanu Shinawatrów, a zwłaszcza przebywającego poza krajem brata Yingluck, Thaksina, również byłego premiera. Klan ten dominował na scenie politycznej od początku lat 2000.
Politolog Puangthong Pawakapan z Uniwersytetu Chulalongkorn w Bangkoku uważa, że "frakcja jastrzębi ze starego reżimu chce maksymalnie ukarać rodzinę Shinawatrów". Ale, jego zdaniem, "umieszczenie ich za kratkami tylko jeszcze bardziej rozzłości 'czerwone koszule'", jak nazywa się potężny ruch zwolenników Shinawatrów, który od zeszłorocznego przewrotu wypełnia instrukcje swych przywódców i nie wychodzi na ulice.
"Nie uciekajcie się do przemocy!"
Yingluck wykluczyła ucieczkę z kraju w celu uniknięcia więzienia. Nie zamierza iść w ślady brata, który wybrał życie na uchodźstwie, by nie odsiadywać kary kilku lat za korupcję, którą usłyszał po zamachu stanu przeciwko niemu w 2006 roku.
Przemawiając na marginesie konferencji w Seulu we wtorek Thaksin Shinawatra podkreślił, że nie planuje zmobilizować "czerwonych koszul". - Myślę, że wcześniej czy później zwycięży demokracja, ale musimy być cierpliwi i pokojowo nastawieni. Nie uciekajcie się do przemocy - apelował do swych zwolenników.
Autor: mm\mtom / Źródło: PAP