Przeszła przez Francję, gdzie zabiła co najmniej 45 osób, teraz szaleje w Niemczech. Potężna nawałnica Xynthia wyrządziła ogromne szkody w zachodnich landach, a śmierć poniosły co najmniej cztery osoby. W wielu miejscach prędkość wiatru dochodziła do 160 km/h.
W południowo-zachodnich i zachodnich Niemczech Xynthia, określana przez tamtejszych meteorologów jako orkan, sparaliżowała komunikację kolejową. Wichura łamała drzewa i zrywała dachy z domów. Na lotnisku we Frankfurcie nad Menem odwołano 240 lotów. Przez pewien czas zamknięty był tam główny dworzec kolejowy oraz dworzec przy lotnisku.
Czterech zabitych
Ofiary śmiertelne to kierowca, którego samochód przygniotło złamane drzewo, mężczyzna, który mimo ostrzeżeń meteorologów wybrał się na wędrówkę, kobieta, która uprawiała jogging oraz kobieta, która zginęła w wypadku drogowym podczas nawałnicy.
Mieszkańcom zagrożonych regionów zachodnich Niemiec doradzano, by nie wyruszali w drogę samochodami, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. Służba meteorologiczna przestrzegała przed wchodzeniem do lasu, ponieważ wichury mogą łamać gałęzie, a nawet wyrywać drzewa z korzeniami. W Europie zachodniej Xynthia zabiła w sumie co najmniej 53 osoby. Oprócz Francji i Niemiec, ofiary śmiertelne zanotowano także w Belgii, Portugalii i Hiszpanii.
Narodowa klęska
W Francji zginęło co najmniej 45 osób, milion zostało pozbawionych prądu. Premier Francois Fillon określił wichurę jako "klęskę narodową". Zapowiedział, że przywrócenie elektryczności może potrwać kilka dni i że w ciągu 48 godzin zostaną opublikowane wytyczne.
Prezydent Nicolas Sarkozy w komunikacie zwrócił się do rządu o bezzwłoczne podjęcie działań na rzecz dotkniętych katastrofą. Sarkozy i szef MSW Brice Hortefeux odwiedzą w poniedziałek rejony kraju, które najbardziej ucierpiały.
Gwałtowne wichry dotarły też już do Belgii, zwłaszcza do położonego na południu rejonu Charleroi i Tournai, obalając drzewa i zrywając linie elektryczne, ale do niedzielnego wieczora nie było tam ofiar.
Wiatr i woda
Wśród ofiar śmiertelnych we Francji jest 10-letnie dziecko. Najwięcej osób zginęło w dwóch departamentach na zachodzie kraju - Wandei i Charente-Maritime. Niezwykle silny wiatr spowodował przełamanie wałów ochronnych w tamtejszej części wybrzeża Atlantyku. Wiele osób utonęło na zalanym wodą wybrzeżu, inne zostały przygniecione zwalonymi drzewami lub innymi ciężkimi przedmiotami.
Na wybrzeżu Atlantyku śpiących mieszkańców obudziła rano woda wysoka na 1,5 metra. Od rana śmigłowce ratunkowe ewakuowały tam część osób, które musiały schronić się przed nadciągającą falą na dachach swoich domów. Setki strażaków usuwa skutki powodzi i odblokowuje drogi, zatarasowane przez setki zwalonych drzew.
W niedzielę rano około miliona domów pozbawionych było prądu, zwłaszcza w środkowej części kraju (regionach Owernia, Centre i Limousin) oraz w Bretanii.
Z powodu nawałnicy mocno zakłócony jest transport. Odwołano liczne loty z paryskich lotnisk Roissy-Charles-de-Gaulle i Orly, gdzie rano prędkość wiatru przekraczała 100 km/h. Kolej ostrzegła przed opóźnieniami dochodzącymi do trzech godzin na trasach między Paryżem a zachodnią i południowo-zachodnią częścią kraju, m.in. w kierunku Nantes, Bordeaux i Tuluzy.
Kataklizm znacznie utrudnił ruch drogowy, blokując w różnych regionach kraju wiele ciężarówek.
Źródło: PAP, lex.pl