Wymiana ognia na pograniczu. Zginął oficer

Aktualizacja:

Do wymiany ognia między żołnierzami izraelskimi i libańskimi doszło we wtorek na pograniczu obu krajów. To najpoważniejszy incydent od czasu konfliktu sprzed czterech lat. W starciu zginęło dwóch libańskich żołnierzy i dziennikarz. Potwierdzono też śmierć izraelskiego podpułkownika. ONZ zaapelowała do Izraelczyków i Libańczyków o "maksymalną powściągliwość".

Libańska armia informowała początkowo o śmierci czterech Libańczyków - trzech żołnierzy i dziennikarza, ale kilka godzin później podano zweryfikowany bilans mówiący o dwóch wojskowych.

Niejednoznaczne były też doniesienia na temat strat po stronie izraelskiej. Krótko po wybuchu walk telewizja szyickiego ugrupowania Hezbollah podała, że w incydencie na pograniczu zginął izraelski oficer. Izraelskie dowództwo początkowo nie potwierdzało tej informacji, ale później powiadomiło, że w walce śmierć poniósł podpułkownik.

Według strony izraelskiej rannych zostało też dwóch innych żołnierzy.

Sprzeczne wyjaśnienia

Generał Gadi Eisenkot z izraelskiego dowództwa okręgu północnego ocenił, że wtorkowa strzelanina nie powinna doprowadzić do eskalacji przemocy. - Sądzę, że to jednorazowy incydent. Z najwyższych szczebli libańskiej armii napłynęły do nas żądania i prośby, by przerwać ogień - oświadczył.

Wcześniej władze izraelskie wydały oświadczenie, w którym przestrzegły przed "możliwymi konsekwencjami w przypadku kontynuowania przemocy".

Strony podają też sprzeczne informacje na temat okoliczności wybuchu konfliktu. Izraelczycy utrzymują, że zostali ostrzelani podczas "rutynowych czynności" na własnym terenie. Libańczycy odpowiadają, że tylko oddali strzały ostrzegawcze, na które z drugiej strony odpowiedziano ogniem artylerii i broni maszynowej.

Niespokojny tydzień

To pierwszy od roku 2006 incydent na tej granicy, który pociągnął za sobą ofiary w ludziach - pisze agencja Reuters, przypominając o wojnie między Izraelem a Hezbollahem, która kosztowała życie 1,2 tys. Libańczyków i 160 Izraelczyków.

Wojnę zakończyła rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ, nakładająca blokadę na dostawy broni dla Hezbollahu oraz zabraniająca temu ugrupowaniu operowania w pobliżu granicy z Izraelem. Od tamtego czasu na granicy libańsko-izraelskiej panował względny spokój.

Zaledwie dzień przed wtorkowym incydentem w kierunku południowo-izraelskiego portu Ejlat nieznani osobnicy odpalili pięć rakiet. Jedna z nich zboczyła z kursu i zabiła jedną oraz raniła dwie osoby w Jordańskim mieście Akaba.

Izrael i Jordania twierdzą, że pociski wystartowały z półwyspu Synaj pozostającego pod kontrolą Egiptu, na co podobno są dowody. Kair zdecydowanie zaprzecza oskarżeniom.

Źródło: reuters, pap