Wybory wśród ruin

Aktualizacja:

Zrujnowane przez trzęsienie ziemi Haiti wybiera prezydenta, parlament i trzecią część Senatu. 11 tysięcy komisji wyborczych otworzyło się pomimo epidemii cholery, chronicznego braku prądu, wody oraz zamieszek i protestów wywołanych przez zwolenników walczących partii politycznych.

Komisje wyborcze często znajdują się w namiotach albo naprędce skleconych chatach. W wielu z nich nie ma prądu, więc członkowie komisji wyborczych nie byli w stanie otworzyć ich o zaplanowanej porze (godzina 6 rano) ze względu na panujące ciemności. W wielu miejscach zawiodła także logistyka, ponieważ karty do głosowania i urny nie dotarły na czas.

Trudne czasy

Pomimo tego, Haitańczycy czekali przed komisjami. - Chcę zagłosować, ponieważ chce zmiany. Zmiany, która pomoże ludziom - stwierdził jeden z ludzi stojących w kolejce do głosowania. Jednak oczekiwania co do frekwencji nie są nadmiernie optymistyczne. W wielu miejscach obserwatorów, członków komisji i żołnierzy sił międzynarodowych było więcej niż chętnych do głosowania.

- Władze wydają wielkie ilości pieniędzy na kampanię. Na naszymi głowami latają samoloty zrzucające ulotki, kiedy my tutaj na dole żyjemy w biedzie, głodzie i brudzie - mówi jeden z mieszkańców wielkiego miasteczka namiotowego założonego dla osób, które straciły dom w styczniowym trzęsieniu ziemi.

Wielu Haitańczyków obawia się, że napięcia wywołane wyborami, dodatkowo zdestabilizują ich ojczyznę. Sytuacja jest bardzo napięta z powodu powolnej odbudowy po katastrofalnym trzęsieniu ziemi które zabiło 250 tysięcy ludzi. Dodatkowo kraj nawiedziła epidemia cholery za którą wielu mieszkańców wyspy obwinia siły pokojowe ONZ.

Źródło: Reuters