Kandydaci obozu demokratycznego zdobyli 300 na 452 mandatów w wyborach do rad dzielnicowych, które przeprowadzono w niedzielę w Hongkongu - podała agencja Reutera. Hongkońska telewizja publiczna RTHK twierdzi natomiast, że kandydaci prodemokratyczni uzyskali 390 mandatów. Głosowanie było wyraźnym sygnałem społecznego poparcia dla antyrządowych protestów.
Hongkończycy wybierali w niedzielę spośród 1100 kandydatów 452 radnych 18 dzielnic. Siły opowiadające się za zacieśnieniem więzów z Pekinem zdobyły w sumie 59 mandatów - twierdzą media w Hongkongu. Zdecydowana większość mandatów przypadła kandydatom obozu demokratycznego.
"Prawdziwe demokratyczne tsunami"
Niedzielne głosowanie było wyraźnym sygnałem ze strony społeczeństwa 7,4-milionowego Hongkongu, że popiera ideały przyświecające organizatorom protestów antyrządowych i że rozumie ich postulaty.
Radnymi zostali między innymi liderzy akcji protestacyjnych, w tym Jimmy Sham, koordynator Obywatelskiego Frontu Praw Człowieka, który organizował manifestacje, jakie wstrząsnęły Hongkongiem w czerwcu. W październiku padł on ofiarą ataku napastników uzbrojonych w młotki. Według informacji dziennika "South China Morning Post", Sham wygrał w swoim okręgu w dzielnicy Sha Tin na Nowych Terytoriach.
Radnym został również Andrew Chin z platformy Siła Demokracji. On także był atakowany, w tym fizycznie, za głoszone przez siebie poglądy.
Wstępne wyniki wskazują również, że w okręgu South Horizons West na wyspie Hongkong zwyciężył demokratyczny kandydat Kelvin Lam, który zastępował w wyborach zdyskwalifikowanego przez władze aktywistę Joshuę Wonga, jednego z przywódców rewolucji parasolek z 2014 roku. Lam pokonał prorządową kandydatkę Judy Chan - przekazał "SCMP".
- To jest właśnie siła demokracji. To prawdziwe demokratyczne tsunami - powiedział korespondentowi agencji Reutera Tommy Cheung, jeden z liderów protestu studenckiego, który także zdobył mandat.
Wysoka frekwencja dowodem poparcia dla protestujących
Symboliczne zwycięstwo kandydatów koalicji sił prodemokratycznych jest tym bardziej spektakularne, że w niedzielę odnotowano bardzo wysoką frekwencję - 71,2 procent. Fakt, że głosowały prawie trzy miliony ludzi jest, zdaniem lokalnych mediów, najlepszym dowodem poparcia społecznego dla trwających od czerwca prodemokratycznych protestów.
W ostatnich tygodniach stały się one gwałtowniejsze i były brutalniej tłumione.
Ich uczestnicy domagają się m.in. demokratycznych wyborów władz regionu i niezależnego śledztwa w sprawie brutalności policji. Popierane przez rząd centralny w Pekinie władze Hongkongu wykluczają jednak ustępstwa.
Autor: ads / Źródło: PAP