Trzy żony, siedem pań na ministerialnych stołkach, jedna zacięta polityczna rywalka - francuskiemu prezydentowi Nicolasowi Sarkozy'emu towarzyszy w życiu prywatnym i politycznym szereg pięknych i ambitnych kobiet. Tak było do tej pory. Jednak już niedługo lista towarzyszek życia głowy państwa ulegnie małej zmianie.
Od początku prezydentury Sarkozy'ego kobiety odgrywają w niej niepośrednią rolę. Teraz konstelacja ta nieco się zmienia. Z rządu już niebawem odejdzie ukochana minister francuskiego prezydenta - Rachida Dati. Czarne chmury zbierają się też nad drugą pupilką szefa państwa – sekretarz stanu ds. praw człowieka Ramą Yade.
Rząd kobiet
Sarkozy jest pierwszym francuskim prezydentem, który w tak dużym stopniu postanowił zaufać kobietom. Po tym jak udało mu się zająć prezydencki fotel, w maju 2007 roku przedstawił skład rządu. A w nim - aż połowę (dokładnie 7 na 15 stanowisk) stanowiły panie.
Damy nie zostały potraktowane po macoszemu i to im przypadły jedne z najważniejszych ministerialnych stołków, m.in. ministerstwo spraw wewnętrznych i ministerstwo sprawiedliwości. Skąd taka decyzja u polityka, który - kiedy piastował funkcje ministra - tylko w niewielkim stopniu dopuszczał do siebie kobiety? - To dla niego przyjemność pracować z kobietami. Będzie robił swoje show, ale to nie przeszkadza mu w byciu tak samo wymagającym w stosunku do nas, jak do panów [ministrów – red.]. On jest po prostu mniej twardy w formie – mówiła wtedy anonimowo jedna z mianowanych pań.
To dla niego przyjemność pracować z kobietami. Będzie robił swoje show, ale to nie przeszkadza mu w byciu tak samo wymagającym w stosunku do nas, jak do panów [ministrów – red.]. On jest po prostu mniej twardy w formie Anonimowa pani minister
I jest w tym pewna racja – kobiety w rządzie to wybór podyktowany nie tylko względami merytorycznymi. To „show” Sarkozy'ego obliczone na pewien zysk. Jaki? Popularność.
Specjalistki
W rządzie Sarkozy'ego znalazły się świetne nazwiska. Ministerialne szeregi zajęły takie rządowe wyjadaczki jak Michele Alliot-Marie (minister spraw wewnętrznych; stanowisko ministra piastowała już w latach 90-tych) , Christine Lagarde (minister finansów) czy Roselyne Bachelot (minister sportu). Postaci nie byle jakie – dwie pierwsze panie zajęły odpowiednio 11 i 12 miejsce na liście najbardziej wpływowych kobiet Forbesa w roku 2007.
Ale to nie one – mimo że przysparzają najmniej problemów głowie państwa - są prawdziwymi gwiazdami francuskiego rządu i nadają kolorytu prezydenturze Sarkozy'ego.
Piękna nadzieja
Tajną bronią francuskiego prezydenta miała być wspomniana minister sprawiedliwości Rachida Dati. Od początku uznana za symbol różnorodności polityki Sarkozy'ego - Dati ma północnoafrykańskie korzenie; jej ojciec był Marokańczykiem, matka Algierką.
Wokół pani minister narosły mity. To ona – według francuskich mediów - zaskarbiła sobie największe względy prezydenta. Do tego stopnia, że Pierwsza Dama Francji, Carla Bruni, zażądała od szefowej resortu sprawiedliwości, by przestała telefonować do Pałacu Elizejskiego. Sarkozy jest też - na medialnej giełdzie - jednym z kandydatów na ojca nowonarodzonej córki pięknej pani minister.
Sarkozy to taki dzieciak, który się cieszy, że ma wokół siebie nowe zabawki i że wygrał darmową kolejkę na karuzeli. Z tą całą swoją gwiazdą szeryfa i plastikowym pistoletem, swoim przebraniem kowboja Segolene Royal
Dati miała być gwiazdą, niestety najwyraźniej nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Dlatego w czerwcu pożegna się z rządem. - Kiedy coś mówię Rachidzie, ona to robi – tak relacje z Dati opisuje sam prezydent. Sarkozy, który ostatnio znów podkreślił, że „Dati kiedyś do rządu wróci”, woli ją jednak widzieć w europarlamencie. Najwidoczniej Rachida zaczęła uwierać w poukładanym świecie szefa państwa.
Kobiety zawiodły Sarkozy'ego
Jest w rządzie jeszcze jedna kobieta, która spędza sen z powiek prezydentowi Francji. To sekretarz stanu ds. praw człowieka Rama Yade. Ta piękna półkrwi Senegalka miała być – podobnie jak Dati – symbolem polityki otwarcia. I do niej prezydent miał słabość. Wybaczył jej nawet, kiedy podczas oficjalnej wizyty libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego w Paryżu zszokowała wszystkich stwierdzeniem: Francja „nie jest wycieraczką, na której przywódca państwa, bez względu na to czy jest terrorystą czy nie, może przyjechać i wycierać sobie ociekające krwią nogi”. To prezydent mógł wybaczyć. Odrzucenia propozycji startu w wyborach do europarlamentu już nie.
W przypadku Ramy Yade, prezydent ma jeden poważny problem... Pani minister cieszy się ogromną sympatią francuskiego społeczeństwa. Jej rozstanie z rządem mogłoby sporo kosztować francuskiego prezydenta. A na to nie może (nie chce) sobie pozwolić.
Prezydent zabiera zabawki
Ale francuskie życie polityczne ma jedną kobietę, nad którą Sarkozy nie ma żadnej władzy i nijak nie może nią sterować. To Segolene Royal, która w 2007 roku stanęła z Sarkozym do walki o najwyższe stanowisko w państwie, i - mimo optymistycznych dla niej sondaży – przegrała. Choć przywilejem opozycji jest krytyka politycznych przeciwników, to Royal atakuje tak zaciekle i bezlitośnie, jakby cały czas stawka była najwyższa - prezydencki fotel. Raz po raz na szefa państwa spadają z jej strony gromy – od odpowiedzialności za kryzys finansowy po pojawiające się ostatnio oskarżenia, że to Sarkozy zmusił Rachidę Dati do szybkiego powrotu do pracy po urodzeniu dziecka (minister wróciła do pracy pięć dni po porodzie). Nie mogła też zapomnieć o kilku (ostrych) słowach w swojej nowej książce „Femme debout”. - Sarkozy to taki dzieciak, który się cieszy, że ma wokół siebie nowe zabawki i że wygrał darmową kolejkę na karuzeli. Z tą całą swoją gwiazdą szeryfa i plastikowym pistoletem, swoim przebraniem kowboja – pisze lewicowa przeciwniczka. Być może trochę w tym racji. Ale to temu właśnie dzieciakowi przypadły w grze najlepsze zabawki.
Do trzech razy sztuka
A jak z kobietami w życiu prywatnym? I tu łatwo nie było. Dotychczasowy bilans to trzy żony. Ale nawet te pozorne porażki Sarkozy skrzętnie przekuwa w sukcesy.
Szczególna drażliwością wykazał się francuski prezydent na punkcie swojej drugiej żony (a dokładnie rozwodu z nią) – Cecilii. Wszyscy pamiętają gwałtownie przerwany wywiad dla amerykańskiej telewizji CBS po tym, jak prezenterka ośmieliła się spytać o panią Sarkozy numer dwa (wtedy w separacji). Ale Sarkozy wydaje się stosować maksymę „nie ma tego złego...”
Z Carlą to na poważnie Nicolas Sarkozy
Choć na początku małżeństwa rezultat był wręcz odwrotny – wzrosła liczba Francuzów, którzy uważali, że pogorszył się wizerunek prezydenta i wyniosła 31 proc. Ale już cztery miesiące później niecałe trzy czwarte Francuzów deklarowało zadowolenie z powodu tego, że Bruni jest ich pierwszą damą.
Jeśli więc jakieś nieprzewidziane okoliczności nie staną na drodze pierwszej pary, możemy liczyć na długi i szczęśliwy związek.
Bo z dziewczynami, oj wie się, wie...
Sarkozy'ego rozpiera energia. Gdzie tylko może – tam jedzie, jeśli może zabrać głos – nie traci okazji. Francuskiego prezydenta spokojnie można nazwać pionierem wśród rodzącej się generacji polityków-celebrytów. Lubi być widoczny i popularny.
A kobiety? A kobiety mogą mu w tym tylko pomóc. A jeśli przeszkadzają - można po prostu powiedzieć „au revoir”.
Źródło: tvn24.pl