Rebelianci boją się, że po niedzielnych wyborach Kijów będzie miał rozwiązane ręce, że ogłosi stan wojenny w Donbasie i uderzy z całą mocą. Być może bierze to też pod uwagę Moskwa, bo rosyjskie wojsko znów wraca do strefy walk, a przez granicę wjeżdża ostatnio wyraźnie więcej konwojów.
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin zdecydowanie najspokojniej było na północnym odcinku frontu (idąc od zachodu na wschód: Debalcewo - Pierwomajsk - Słowianoserbsk - Sczastje - granica Rosji), czyli w obwodzie ługańskim. Tutaj właściwie nie padły żadne strzały.
Niewiele gorzej wyglądało to na Froncie Południowym (od rejonu Doniecka w dół, do Mariupola), gdzie walk nie było, a ostrzał był sporadyczny. Bardziej niepokojąca jest koncentracja w tym rejonie dużych sił rebelii.
Wreszcie Front Zachodni: od Doniecka, przez Gorłówkę, po Debalcewo. Tutaj toczyły się walki w rejonie lotniska donieckiego, pod Gorłówką i w rejonie węzła debalcewskiego.
Front Północny
W obwodzie ługańskim, po dwóch gorących tygodniach w końcu Ukraińcy wybili rebeliantom z głowy ataki w rejonie Sczastja i Słowianoserbska. Ługańscy separatyści zaprzestali ataków, bo ponieśli bardzo duże straty, a rezerw na razie nie ma. Brakuje im też ciężkiego uzbrojenia. Większość posiłków Rosja pcha od pewnego czasu do obwodu donieckiego, na potrzeby "Donieckiej Republiki Ludowej". Okres rozejmu Rosjanie wykorzystali np. do wyszkolenia dużej liczby załóg czołgowych spośród rebeliantów z Donbasu. Takie ćwiczenia trwają wciąż w obozie szkoleniowym pod Rostowem nad Donem.
Z rosyjskich magazynów pochodziła najprawdopodobniej bomba kasetowa, której użyć mieli - zdaniem Human Rights Watch - żołnierze ukraińscy. Obserwatorzy z misji OBWE nie potwierdzili tych doniesień. Szef misji podkreślił, że gdyby doszło do czegoś takiego, to obserwatorzy by to zarejestrowali. Wyjeżdżają bowiem do każdego zgłoszonego przypadku ostrzału. Wcześniej użycia takiego rodzaju broni przez stronę ukraińską nie potwierdził też Departament Stanu USA, bo - jak powiedziała jego rzeczniczka - "nie jesteśmy w stanie tego potwierdzić". Tymczasem Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony przedstawiła zdjęcia szczątków użytej bomby kasetowej, na których widać datę produkcji w Rosji: 2013 rok. Ukraina nie kupuje takiej broni od momentu uzyskania niepodległości w 1991 r.
Bad luck: The cluster bombs that were shown were produced in 2013 in Russia and never imported to Ukraine since 1991. pic.twitter.com/IykfRyfeag
— Onlinemagazin (@OnlineMagazin) październik 22, 2014
W "Ługańskiej Republice Ludowej", pod naciskiem kierownictwa "republiki", dowódcy poszczególnych oddziałów próbują pokojowo wygasić konflikty i dogadać się między sobą. Dowódca najsilniejszego zgrupowania na Ługańszczyźnie, Aleksiej Mozgowoj (formalnie dowódca "pospolitego ruszenia ŁRL") próbuje porozumieć się z dowództwem oddziału Zarja, które próbowało się "usamodzielnić". Sam Mozgowoj nie ma ostatnio najlepszej prasy wśród rebeliantów. Ktoś rozpuszcza plotki, że komendant dogadał się z Kijowem i nie będzie walczył z Ukraińcami, gdy ci zaatakują. Mozgowoj nie czuje się chyba zbyt pewnie, bo w widoczny sposób wzmocnił swoją ochronę osobistą.
Front Zachodni
Jak niebezpiecznie jest dowodzić rebeliantami, pokazuje incydent, który spotkał Zacharczenkę. "Premiera Donieckiej Republiki Ludowej" zatrzymali na jednej z blokad w obwodzie donieckim ludzie "Biesa", czyli Igora Bezlera. Początkowo chcieli skrępować Zacharczenkę i przewieźć go do kwatery głównej "Biesa" w Gorłówce, ale ostatecznie zrezygnowali z tak jawnego rzucenia wyzwania "oficjalnym władzom" w Doniecku popieranym przez Moskwę. Konflikt Bezlera z Zacharczenką ma historię tak długą jak sama historia rebelii w Donbasie. Na początku maja ludzie "Biesa" zajęli siedzibę milicji w Doniecku, która już się poddała miejscowym separatystom z formacji Opłot (Zacharczenko) i batalionu Wostok (Chodakowski). Ich szybka reakcja zmusiła ludzi "Biesa" do odwrotu. Potem Bezler był najbliższym sojusznikiem Girkina vel Striełkowa, który "wykurzył" z Doniecka Chodakowskiego, a Zacharczenkę usunął w cień. Potem karta się odwróciła. Striełkowa już nie ma, ale Bezler wciąż króluje w Gorłówce, z której Ukraińcy nie umieli go wyprzeć przez całe lato.
Nie udał się też ostatni atak na Gorłówkę, poprzez wieś Majorsk. Z kolei rebelianci ostrzeliwali z artylerii Ukraińców na węźle debalcewskim. Separatyści walczący w tym rejonie dostali ostatnio duże ilości broni, amunicji, lekarstw i żywności z Rosji.
Ale najgoręcej na tym odcinku frontu było tradycyjnie już ostatnio wokół lotniska donieckiego. Rebelianci ostrzelali z artylerii samo lotnisko oraz pozycje sił ATO w miejscowościach leżących na zachód od niego, w tym Awdiejewkę. W środę przed południem oddziały "DRL", po ostrzelaniu z artylerii starego terminala, pod osłoną ognia prowadzonego z automatycznego granatnika AGS-17 Płamja przez pół godziny atakowali wieżę kontroli lotów. Znów bez skutku.
W samym Doniecku znów pojawiły się pododdziały regularnego wojska rosyjskiego (wcześniej były wycofane z miasta). Z danych grupy Informacyjny Opór wynika, że to żołnierze specnazu GRU z Omska i desantowcy z 331. pułku z Kostromy. Oddziały, które pojawiły się w Doniecku, mają do wypełniania zadania "lokalnego" znaczenia - uważa ekspert Centrum Wojskowo-Politycznych Badań, Konstantin Maszowiec. Z pewnością nie są to siły zdolne do regularnej walki i natarcia. Nie mają pojazdów bojowych, artylerii itp. - Mogą za to próbować znów zająć lotnisko lub jakiś obiekt na obrzeżach Doniecka. Możliwe, że to forpoczta głównych sił - mogą coś zająć i trzymać do momentu nadejścia głównych sił - powiedział Maszowiec.
Front Południowy
W ostatnich dniach nasila się przerzut z Rosji do Donbasu ludzi, broni i pojazdów dla oddziałów rebelianckich. Głównie do obwodu donieckiego, szczególnie na południe - w rejon między Donieckiem a Mariupolem.
Organizacja Informacyjny Opór zwraca uwagę na to, że we wtorek wieczorem do Amwrosijewki z Rosji dotarła kolumna pojazdów i ok. 500 ludzi w mundurach rosyjskich, choć bez żadnych oznaczeń. Kolumna składała się z ciężarówek, ale też ok. 50 czołgów i pojazdów opancerzonych. Część kolumny została w Amwrosijewce (obwód doniecki, na południowy wschód od Doniecka), natomiast ok. 300 ludzi i 30 pojazdów skierowała się na południowy zachód, w stronę miejscowości Komsomolskoje, która leży tuż przy linii frontu, mniej więcej w połowie drogi między Donieckiem a Mariupolem.
Posiłki ludzkie i techniczne (głównie artyleria) dotarły też do oddziałów rebelianckich stacjonujących na kierunku Wołnowachy (to ten sam rejon, co Komsomolskoje, tylko miejscowość leży po stronie ukraińskiej, na łączącej Mariupol i Donieck drodze H20).
Co ważne, koncentracji sił rebelii towarzyszy ostrzał przeciwnika na możliwych kierunkach natarcia. Dwa razy z Gradów ostrzelano pozycje ukraińskie w rejonie Starognatowki, która leży między Komsomolskoje i Wołnowachą. Z moździerzy rebelianci prowadzili ogień po pozycjach sił ATO w pobliżu Pawłopola - miejscowości także leżącej między linią frontu a drogą H20, nieco na północ od Mariupola.
Powyborcza ofensywa Ukrainy?
Nie wiadomo, czy ruchy na południu obwodu donieckiego mają związek z obawami, że Kijów zdecyduje się zaatakować. Być może to rebelianci i Moskwa planują atak, a mówienie o niecnych zamiarach przeciwnika to prowokacja.
W każdym razie władze "Donieckiej Republiki Ludowej" ostrzegają, że Ukraińcy szykują "zmasowany atak" zaraz po wyborach, które odbędą się w najbliższą niedzielę. W związku z przewidywaną ofensywą ukraińską władze "DRL" zarządziły przymusową mobilizację ludzi i... samochodów, które zabierają prywatnym właścicielom.
Igor Girkin vel Striełkow -choć odwołany z Donbasu, to wciąż bohater dla rebeliantów - w wystąpieniu zamieszczonym w środę w internecie prognozuje ofensywę ukraińską i upadek "Noworosji" pozbawionej wsparcia Moskwy. - Jeśli wszystkie zebrane przez stronę ukraińską siły zostaną rzucone jednocześnie w bój, to nieliczne, słabo uzbrojone i źle dowodzone jednostki pospolitego ruszenia bez bezpośredniej pomocy rosyjskiej będą szybko rozgromione, a Noworosja zakończy swój żywot, ledwo co się narodziwszy. Opierając się na moich danych, a także informacjach i analizach kompetentnych specjalistów, prognozuję, że atak ukraińskich wojsk będzie przede wszystkim skierowany na zajęcie bezpośrednio miast Donieck i Makiejewka, które tworzą największą i najważniejszą aglomerację w regionie - powiedział Striełkow.
Podkreślił, że musi to być atak błyskawiczny, potężny i celny, aby jak najszybciej osiągnąć cele. - Strona ukraińska doskonale rozumie, że jeśli operacja zwolni, to jest duże prawdopodobieństwo wmieszania się Rosji. Zająć Donieck lub choćby jego część, zanim rosyjskie władze podejmą decyzję o wkroczeniu - to zadanie Sił Zbrojnych Ukrainy. A potem można będzie ogłosić jednostronne zawieszenie broni i zwrócić się do USA i Europy z deklaracjami przywiązania do koncepcji zakończenia konfliktu pokojowymi środkami - tłumaczył Striełkow.
Czy obawy przed ukraińskim atakiem są uzasadnione? Niewiele wiadomo o tym, żeby Kijów jakoś specjalnie koncentrował siły w rejonie frontu. Te, które tam są, bronią pozycji i uszczelniają linię frontu, by dywersanci nie mogli przedostać się na tyły.
Oczywiście jednocześnie państwo ukraińskie wszelkimi siłami odbudowuje swój potencjał militarny. Jeśli chodzi o bezpośrednie sąsiedztwo strefy zagrożonej, to w obwodzie odeskim oddziały piechoty morskiej prowadzą ćwiczenia z oddziałami MSW. W obwodzie charkowskim formowany jest natomiast jeszcze jeden, 44. batalion obrony terytorialnej - ma mieć kompanię czołgów. W maju powstał 22. Charkowski batalion obrony terytorialnej, który potem walczył z rebeliantami na północy obwodu ługańskiego.
W środę prezydent Petro Poroszenko zwołał naradę z szefami struktur siłowych. Nie wiadomo, co omawiano i co ustalono. Jedyne informacje po naradzie to dymisje zastępcy prokuratora generalnego i wiceszefa MSW.
Rosja dmucha na zimne
Rację ma Striełkow, przewidując, że bez bezpośredniego zaangażowania wojennego Rosji rebelia szybko upadnie w starciu z Ukrainą. Najwięcej zależy więc od Moskwy. I to jej zachowanie najbardziej wpłynie na decyzje w Kijowie.
Pojawienie się rosyjskich żołnierzy w Doniecku oznacza koniec fazy "odwrotu". W internecie pojawiło się też nagranie wykonane przez mieszkańca Biełgorodu, miasta w Rosji leżącego nie tak daleko od ukraińskiej granicy, a dokładnie jej odcinka w północnej części obwodu charkowskiego. Widać na nim bardzo dużą kolumnę wojskową: żołnierzy i pojazdy.
Rzecznik Pentagonu kontradmirał John Kirby powiedział w środę, że wciąż utrzymuje się zagrożenie ze strony Rosji wobec Ukrainy. Znaczna część wojsk rosyjskich nadal jest w regionie mimo wycofania niektórych jednostek do baz. - Nic się nie zmieniło w świetle faktów: Rosja nadal destabilizuje sytuację wewnątrz Ukrainy - powiedział Kirby.
Pewne jest, że bez rosyjskiej armii rebelianci są bezradni. Pokazał to okres rozejmu. Od momentu jego ogłoszenia 5 września separatyści mieli postawionych kilka celów: zająć Sczastje i wraz z nim elektrociepłownię, zająć Mariupol, zająć Debalcewo, zająć lotniska donieckie i ługańskie. Z tej listy udało się zrealizować tylko ostatni punkt. Pod tym względem z pewnością można ten okres uznać za porażkę separatystów. Zamienić się ona może w całkowitą klęskę, jeśli potwierdzą się obawy "Noworosjan", że Ukraina uderzy, a Rosja może nie zareagować odpowiednio szybko i zdecydowanie.
Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: EPA, mediarnbo.org