Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podczas konferencji prasowej w Kijowie powiedział, że "Rosja nie uważała i nie uważa Ukrainy za niepodległe państwo. Jednocześnie podkreślił, że "nie boi się spotkania z prezydentem Federacji Rosyjskiej". Zastrzegł jednak, że jeśli wojska rosyjskie zdecydują się na zlikwidowanie obrońców Mariupola i zorganizują "pseudoreferenda" w "pseudorepublikach", to Ukraina wycofa się z wszelkich procesów negocjacyjnych.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wziął udział sobotę w konferencji prasowej zorganizowanej w Kijowie. Odpowiadał na pytania różnych dziennikarzy.
- Nie byliśmy uważani i nie jesteśmy uważani w Federacji Rosyjskiej za niepodległe państwo, nie szanuje się tam naszej kultury, naszych wartości. Dziś walczymy o to - o niepodległość, o wolność - powiedział.
Zełenski: nie boję się spotkania z Putinem
Jednocześnie podkreślił, że "nie boi się spotkania z prezydentem Federacji Rosyjskiej". - Nie mam prawa się bać, bo nasi ludzie pokazali, że niczego się nie boją. Ludzie zatrzymywali rosyjski sprzęt bojowy gołymi rękami. (...) Normalny przywódca nie ma prawa się bać, kiedy idzie o nasze państwo i niepodległość - dodał Zełenski.
Zastrzegł jednak, że jeśli wojska rosyjskie zdecydują się na zlikwidowanie obrońców Mariupola i zorganizują "pseudoreferenda" w "pseudorepublikach", to Ukraina wycofa się z wszelkich procesów negocjacyjnych. - Jeśli nasi ludzie będą dalej mordowani w Mariupolu i ogłoszone będzie pseudoreferendum, Ukraina nie będzie uczestniczyła w procesie negocjacji - powiedział.
Przekazał, że Rosjanie wywieźli ponad pół miliona ludzi z różnych okupowanych części Ukrainy do Rosji i do części Donbasu niebędącej pod kontrolą władz w Kijowie. - Liczby, które posiadamy, są tragiczne - dodał. Zaznaczył, że nie ma szacunków w sprawie tego, ile dzieci zostało wywiezionych przez Rosjan. Dane sprzed tygodnia świadczyły o około 5 tysiącach.
Zełenski: sekretarz generalny ONZ najpierw powinien zobaczyć miejsca rosyjskich zbrodni
Prezydent Ukrainy odniósł się też do planowanej wizyty sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa, który w najbliższy czwartek chce udać się w podróż do Moskwy, a następnie do Kijowa.
Ukraiński przywódca zasugerował, że trasa wybrana przez sekretarza generalnego ONZ zamieni tę podróż w formalność. Według prezydenta Ukrainy sama chęć "przyjazdu do Kijowa i po prostu porozmawiania" nie wystarczy.
- Myślę, że jeśli sekretarz generalny ONZ ma czas, musi najpierw odwiedzić miejsca, w których nasi ludzie byli torturowani i zabijani, a dopiero potem znaleźć czas na "szanownych (panów)" z Moskwy. Wydaje mi się, że ważniejsze jest zrozumienie tego, co dzieje się w naszym kraju, aby mieć punkt widzenia, który sekretarz generalny ONZ może przedstawić w Moskwie na spotkaniu z prezydentem tego państwa - wyjaśnił Zełenski.
Zełenski: jestem bardzo wdzięczny Polsce za pomoc
Podziękował również Polsce za pomoc udzieloną jego krajowi podczas wojny. - Przyjąć 2,5 miliona naszych ludzi to ogromna pomoc. To szczególny stosunek jednego narodu do drugiego w trudnym czasie. (...) Polsce można tylko podziękować. To bezpieczni i przyjaźni sąsiedzi Ukrainy. Wierzę, że pozostanie to na długo i na poważnie - powiedział Zełenski.
Ukraiński prezydent zapowiedział także, że w niedzielę stolicę Ukrainy odwiedzą sekretarz stanu USA Antony Blinken i szef Pentagonu Lloyd Austin.
Zełenski o "błędzie strategicznym NATO"
Zełenski mówił także o kszatłowaniu się systemu międzynarodowego bezpieczeństwa. - Jeśli chodzi o system bezpieczeństwa światowego, to cóż, nie jesteśmy członkami NATO. Nie znaleziono czasu, możliwości, chęci, żeby przyjąć nas do Sojuszu. Od początku wojny wszczętej przez Rosję wiedzieliśmy, że gdybyśmy byli członkami NATO, być może nie doszłoby do tej wojny.
- Był to błąd strategiczny NATO, że nas nie przyjęto - dodał.
Zełenski o ewentualnym użycie przez Putina broni atomowej w Ukrainie
Prezydent Ukrainy był też pytany o ewentualne użycie przez Putina broni atomowej w Ukrainie.
- Nie uważam, że obecnie na świecie poczytalny człowiek może wykorzystać broń jądrową. Uważam, że może być wykorzystana przez tą czy inną osobę nie wtedy, kiedy jest zagoniona w ślepą uliczkę, lecz kiedy straciła związek z rzeczywistością, ze zdrowym rozsądkiem - powiedział.
- Jeśli władze Federacji Rosyjskiej nie stracą całkowicie związku z rzeczywistością i poczytalności, nie będą wykorzystywać broni nuklearnej - ocenił Zełenski. - Czy może do tego dojść ze strony Rosji? Może. Czy wierzę w to? Nie chce się wierzyć w takie rzeczy - dodał.
- Gdybyśmy mieli broń jądrową, nigdy byśmy jej nie wykorzystali. (...) Myślę, że ryzyko rozpoczęcia wojny ze strony Rosji byłoby zminimalizowane - oświadczył.
Zełenski: w Naddniestrzu i Mołdawii może się zdarzyć to samo, co w Mariupolu
Prezydent Ukrainy mówił także o kierunkach ewentualnej dalszej ekspansji Rosji.
- Czy w Naddniestrzu i Mołdawii może się zdarzyć to samo, co w Mariupolu? Tak, może się zdarzyć. Trudna sytuacja, nagromadzenie sprzętu, tysiące czołgów - powiedział Zełenski.
Wyraził też przekonanie, że tylko zbrojny opór może powstrzymać ofensywę Rosjan. - Nie wierzę, by ci ludzie (sami) się zatrzymali - oznajmił. W piątek rosyjska sekcja BBC przytoczyła wypowiedź gen. Minnekajewa, który ogłosił, że celem drugiego etapu rosyjskiej inwazji na Ukrainę będzie stworzenie korytarza lądowego do granicy z Naddniestrzem, czyli w istocie zdobycie południowej Ukrainy.
BBC przypomniała, że do tej pory Rosja deklarowała, iż w drugiej fazie wojny skupi się na Donbasie, czyli na wschodzie kraju. Zauważyła też, że Kreml odmówił skomentowania wypowiedzi generała i odpowiedzi na pytanie, czy cele militarne Moskwy uległy zmianie. Minnekajew to zastępca dowódcy Centralnego Okręgu Wojskowego. O domniemanych planach Moskwy mówił na dorocznym posiedzeniu organizacji przemysłu zbrojeniowego obwodu swierdłowskiego na Uralu, głównego ośrodka tego przemysłu w Rosji.
Źródło: PAP