Libijskie wojsko otworzyło ogień do wychodzących z cmentarza uczestników pogrzebu ofiar represji rządowych w Bengazi - według informacji agencji Associated Press zginęło co najmniej 15 uczestników uroczystości żałobnych. Tymczasem w sobotę wieczorem z ulic miasta znikły wszelkie siły porządkowe. Mieszkańcy obawiają się, że władze planują pacyfikację protestów przy pomocy elitarnych jednostek, które mają zmierzać w kierunku Bengazi.
Po ostrzale snajperskim jest także wielu rannych - zwłaszcza w głowę i klatkę piersiową. Szpitale w Bengazi ponawiają co chwila apele o krew.
Źródła szpitalne mówią o tym, że wojsko posunęło się nawet do tego, by strzelać do ludzi rakietami. Według ekspertów, na których powołuje się AP, jedna z ofiar śmiertelnych zginęła od rakiety przeciwlotniczej.
Rozbieżna liczba ofiar
Informacje różnych agencji prasowych są rozbieżne. Associated Press i BBC mówią o 15 zabitych w sobotę i 35 ofiarach zajść w piątek. To na pogrzebie tych ostatnich w sobotę zgromadziły się tysiące Libijczyków.
Niemiecka dpa podaje z kolei, że zabitych po ostrzale tłumu w sobotę jest 25, a CNN, że aż 30 osób. Zarówno AP, jak i CNN powołują się na informacje ze szpitala w Benghazi.
Snajperzy otworzyli ogień
Według relacji AP wojsko czekało, aż ludzie zaczną opuszczać cmentarz. Wtedy otwarto ogień. - Wielu zabitych i rannych, to krewni lekarzy z tego szpitala - powiedział informator agencji. - Oni płaczą, a ja powtarzam im, żeby stanęli na nogi i nam pomogli.
Agencja zaznacza, że jej informator - jak wielu rozmówców w czasie trwających w Libii piąty dzień protestów przeciw utrzymującej się od 42 lat dyktaturze Muammara Kaddafiego - zgodził się wypowiedzieć jedynie anonimowo.
Co szykują władze?
Ostatnie doniesienia z Bengazi mówią o tym, że wojsko i policja znikły z ulic miasta. Nie ma nawet policjantów kierujących ruchem na skrzyżowaniach. Przestał działać internet.
Według AP, ludność obawia się, że jest to manewr polegający na tym, aby wydać miasto na pastwę "niekontrolowanych", uzbrojonych sił prorządowych. Pojawiły się nawet doniesienia o tym, że w kierunku Bengazi i innych miast ogarniętych rewoltą na wschodzie Libii zmierzają elitarne Brygady Chimas. Mają im towarzyszyć oddziały sprawiające wrażenie najemników.
Już około 100 ofiar
W nocy z piątku na sobotę w Libii zablokowano dostęp do internetu - poinformowała amerykańska firma Arbor Networks specjalizująca się w badaniu tej ogólnoświatowej sieci. Posunięcie to ma prawdopodobnie utrudnić antyrządowym demonstrantom, domagającym się ustąpienia Kadafiego, porozumiewanie się i organizowanie.
Łącznie z zabitymi w sobotę w Bengazi liczbę śmiertelnych ofiar represji wobec opozycji ocenia się już na około 100.
Według organizacji Human Rights Watch, od poczatku zamieszek w Libii zginęły 84 osoby.
Źródło: PAP, AP