Rosjanie od kilku dni bombardują i próbują zniszczyć zaporę na Zalewie Peczeniskim w obwodzie charkowskim - we wtorek poinformował sztab generalny ukraińskiej armii. To olbrzymi zbiornik będący głównym źródłem wody dla całego Charkowa i okolic. Jego zniszczenie może mieć katastrofalne skutki. - To kolejny atak na infrastrukturę krytyczną w Ukrainie, który ma osłabić zimą morale Ukraińców - ocenia ekspert.
Rzecznik sztabu generalnego ukraińskich sił zbrojnych we wtorek wieczorem podsumowywał przebieg działań na froncie przez ostatnią dobę. Mówił m.in. o 7 rosyjskich atakach rakietowych i 20 atakach powietrznych, zarówno na cele wojskowe jak i cywilne. - Okupanci próbowali zniszczyć zaporę na Zalewie Peczeniskim przy osadzie Peczenihy, ale nie udało im się to - dodał.
Zapora koło Charkowa
W informacji nie przekazano więcej szczegółów na tego ataku, jednak wzmianka o nim odbiła się szerokim echem w ukraińskich mediach. Zalew Peczeniski znajduje się na rzece Doniec około 40 kilometrów na wschód od Charkowa i jest jednym z największych w Ukrainie. Napełniony w latach 60. XX wieku ma zmagazynowane około 383 milionów metrów sześciennych wody. Dla porównania największy polski zbiornik tego typu - Jezioro Solińskie - ma niewiele więcej, bo około 472 mln metrów sześciennych wody.
Zniszczenie przez Rosjan zapory na tak olbrzymim zalewie i uwolnienie zgromadzonej w nim wody miałoby katastrofalne skutki. Lokalne władze już wezwały wszystkich mieszkających w pobliżu zapory do monitorowania przez całą dobę wydawanych komunikatów i bycie gotowym do ewakuacji w każdej chwili. "Istnieje zagrożenie, że wróg zniszczy zaporę elektrowni wodnej Peczenihy. Katastrofalne zalanie terenów w dole rzeki może spowodować stan nadzwyczajny", poinformowano w komunikacie.
Jakie byłyby konsekwencje zniszczenia tej zapory? Jak w rozmowie z tvn24.pl zauważa Tadeusz Iwański, kierownik Zespołu Ukrainy, Białorusi i Mołdawii Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW), to nie pierwszy raz kiedy staje się ona celem rosyjskich wojsk. - Zbiornik Peczeniski jest głównym źródłem wody dla całego Charkowa i terenów okolicznych. Jeżeli zostałaby zniszczona zapora na nim, konsekwencje mogłyby być poważne. Zwłaszcza, że zbliża się zima, i pozbawienie miasta wody mogłoby mieć bardzo negatywny wpływ na warunki bytowe w nim - podkreślił.
Osłabić morale Ukraińców
Dlaczego jednak Rosjanie chcą zniszczyć zaporę Peczenihy? - To kolejny atak na infrastrukturę krytyczną w Ukrainie, który ma osłabić morale Ukraińców - uważa Tadeusz Iwański. - Rosjanie do czasu kontrofensywy w obwodzie charkowskim nie niszczyli w sposób systematyczny cywilnej infrastruktury krytycznej. Były pojedyncze ataki mające utrudnić dostawy zachodniego uzbrojenia i logistykę ukraińskich sił zbrojnych, uderzano więc na przykład na składy paliw, węzły kolejowe. Ale nie było zaplanowanych i konsekwentnych ataków na cywilną infrastrukturę krytyczną w Ukrainie - mówi.
Teraz jednak zdaniem eksperta OSW sytuacja się zmieniła. - Wczorajszy ostrzał wpisuje się w nowe, brutalne działania rosyjskie, których celem jest sprowokowanie klęski humanitarnej w Ukrainie - ocenił. - W tym samym celu zniszczona została już choćby elektrociepłownia w Charkowie i linie wysokiego napięcia w kilku obwodach - dodaje.
W połowie września Rosjanie zniszczyli także atakami rakietowymi inną zaporę, koło Krzywego Rogu, co spowodowało tymczasowe zalanie części tego ponad półmilionowego miasta.
Konsekwencje trudne do przewidzenia
Zniszczenie samej zapory Peczenihy może mieć poważne, choć regionalne konsekwencje dla setek tysięcy ludzi. Jednak konsekwencje systematycznego niszczenia ukraińskich elektrowni, zapór czy linii przesyłowych w Ukrainie będą bardzo trudne do przewidzenia. - Jeżeli te rosyjskie ataki na cywilną infrastrukturę krytyczną będą skuteczne, to do końca nie wiemy jakie będą one miały skutek - przyznaje Tadeusz Iwański.
- Jak dotąd im bardziej Rosjanie zaostrzali konflikt i nasilali brutalność, tym bardziej wywoływali efekt odwrotny od zamierzonego i raczej tylko zwiększali wolę oporu wśród Ukraińców. Nie wiadomo jednak, jak to wpłynie na nastroje w Ukrainie w dłuższej perspektywie, zimą, czy nie pojawią się głosy nawołujące do jakiejś ugody - przyznaje.
- Natomiast nawet w takiej sytuacji opór powinien słabnąć jedynie na tych terenach, na których ludzie osobiście cierpią z powodu braku wody, ciepła czy prądu, lecz nie w skali całego kraju. Przeciwnie, w pozostałych regionach dodatkowo nasiliłoby to złość na Rosjan i zwiększyło wolę walki - ocenia ekspert OSW.
Źródło: Pravda, Hromadske, Ukrinform, tvn24.pl