Wobec kolejnego ataku grup partyzanckich na obwód biełgorodzki rosyjscy dowódcy stoją przed poważnym dylematem, czy wzmocnić obronę w rosyjskich regionach przygranicznych, czy umocnić swoje linie na okupowanej Ukrainie - przekazało brytyjskie ministerstwo obrony. Instytut Studiów nad Wojną ocenił z kolei, że "akcje partyzanckie w obwodzie biełgorodzkim można zakwalifikować jako rajdy".
Jak podano w codziennej aktualizacji wywiadowczej brytyjskiego resortu obrony, w czwartek od rana grupy partyzanckie po raz drugi w ciągu dziesięciu dni zaatakowały obwód biełgorodzki, przy czym coś, co wyglądało na drony uderzyło również w samo miasto Biełgorod (35 kilometrów w głąb Rosji), podczas gdy po ukraińskim ostrzale władze ewakuowały cywilów z przygranicznego miasta Szebikino.
Dodano, że rosyjskie siły wojskowe i siły wewnętrzne prawdopodobnie odniosły szybszy sukces w powstrzymaniu tego ataku niż poprzednio, tym niemniej zgodnie z komunikatem prasowym rosyjskiego ministerstwa obrony, uciekły się one do rozmieszczenia pełnego zakresu siły ognia na własnym terytorium, w tym śmigłowców szturmowych i ciężkiej wyrzutni rakiet termobarycznych TOS-1A.
"Rosyjscy dowódcy stoją teraz przed poważnym dylematem, czy wzmocnić obronę w rosyjskich regionach przygranicznych, czy też wzmocnić swoje linie na okupowanej Ukrainie" - oceniono.
ISW: akcje partyzanckie w obwodzie biełgorodzkim to rajdy zbrojne, bez prób kontroli terytoriu
Doniesienia o czwartkowych incydentach i ich skali przeanalizował także Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
"Doniesienia, że operacje prowadziły grupy o wielkości kompanii (około stu żołnierzy) wskazują, że akcje w obwodzie biełgorodzkim są w świetle doktryny (wojskowej) rajdami" - ocenił ośrodek. Jak wyjaśniono, w doktrynie armii USA rajdy to "operacje ofensywne na małą skalę, przewidujące szybkie wkroczenie na terytorium wroga w celu uzyskania informacji, zdezorganizowania sił wroga, bądź zniszczenia obiektów".
Rajdy takie "kończą się planowym wycofaniem się z dokładnie określonego terytorium i nie mają na celu ustanowienia długoterminowej kontroli nad tym obszarem" - wytłumaczono. Tak więc, choć formacje, które wtargnęły na teren obwodu biełgorodzkiego deklarują, że chcą zająć terytorium rosyjskie, to incydenty z 22 maja i 1 czerwca nie były poważną próbą kontrolowania obszarów regionu - podsumował ISW.
Ośrodek przypomniał, że do akcji na terenie obwodu biełgorodzkiego przyznały się Rosyjski Korpus Ochotniczy (RDK) i Legion Wolność Rosji (LSR). "Nagranie opatrzone danymi geolokalizacyjnymi opublikowane 1 czerwca pokazuje domniemanych żołnierzy LSR operujących w pobliżu Nowej Tawołżanki (3,5 km od granicy rosyjsko-ukraińskiej) i żołnierzy LSR i DRK ostrzeliwujących pozycje rosyjskie koło tej miejscowości i koło Szebiekina (7 km od granicy)" - zrelacjonował ośrodek.
Jak dodano, druga formacja - RDK - opublikowała nagranie pokazujące - jak ogłosiła - jej żołnierzy walczących na obrzeżach Szebiekina. ISW zacytował też oceny rosyjskich blogerów wojennych, którzy twierdzą, że formacje, które przeprowadziły rajd były wielkości kompanii i dysponowały czołgiem i pojazdami opancerzonymi.
Analitycy zwrócili uwagę na reakcje w Rosji, w tym wypowiedzi Kremla, że Władimir Putin jest poinformowany o sytuacji, i doniesienia o ewakuacjach w obwodzie biełgorodzkim. Jak ocenił ISW, "ewakuacje, deklarowana uwaga Putina i ocena ministerstwa obrony, że rajdy były próbą 'najechania' terytorium Rosji, wskazują, że Kreml próbuje wykorzystać te ograniczone ataki do wspierania bieżącej operacji informacyjnej", mającej budować "poparcie w kraju dla przedłużającej się wojny" przeciwko Ukrainie.
"To dopiero początek"
Szef ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksij Daniłow, w rozmowie z Radiem Swoboda, powiedział natomiast: "To nie pierwszy przypadek, gdy Rosjanie z bronią w ręku idą bronić swojego kraju. Przyzwyczajamy się do tego. (...) Jestem przekonany, że to jest dopiero początek i że będzie ciąg dalszy. Będzie to nie tylko Biełgorod".
Daniłow oświadczył, że "nie dzieje się nic dziwnego" i "że jest tylko kwestią czasu, gdzie takie akcje będą obserwowane" w przyszłości. Dodał następnie: "spójrzcie, co się tam (w Rosji) dzieje - oni sami z siebie zaczynają odpalać drony w Moskwie".
Legion Wolność Rosji, składający się z Rosjan walczących po stronie ukraińskiej, opublikował w czwartek film, w którym twierdzi, że jego partyzanci znajdują się na granicy rosyjskiej i "wkrótce" wejdą na jej terytorium.
Również RDK, inna ochotnicza formacja rosyjska, opublikował w czwartek oświadczenie, z którego wynika, że po raz kolejny walczy na terytorium Rosji w obwodzie biełgorodzkim. W ciągu dnia w czwartek pojawiały się doniesienia o domniemanych atakach na terenie Szebiekina w obwodzie biełgorodzkim.
Do rajdu zbrojnego obu formacji na terenie obwodu biełgorodzkiego doszło w zeszłym tygodniu. Władze ukraińskie zapewniły, że nie są zaangażowane w te operacje.
Źródło: PAP