Finansowane przez Rosję grupy aktywistów prowadzące wojnę propagandową stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa Łotwy - ocenił w wywiadzie dla Reutersa minister spraw wewnętrznych tego kraju, Rihards Kozlovskis.
Rosyjska agresja na Ukrainę i wojownicza retoryka Kremla powodują narastające poczucie zagrożenia na Łotwie, Litwie i w Estonii. Moskwa wielokrotnie wyrażała zaniepokojenie tym, że prawa etnicznych Rosjan i ludności rosyjskojęzycznej w krajach bałtyckich nie są - jej zdaniem - wystarczająco chronione.
Na Łotwie etniczni Rosjanie stanowią ponad 25 proc. ludności.
W rozmowie z Reutersem łotewski minister spraw wewnętrznych uznał, że jednym z największych zagrożeń dla bezpieczeństwa kraju jest wojna propagandowa w mediach. Jak wskazał, prowadzą ją aktywiści wykorzystujący fundusze pochodzące z Moskwy.
- Mamy do czynienia z grupami, które dzięki rosyjskiemu finansowaniu rozpowszechniają pogląd głoszący, że rosyjskojęzyczna ludność jest dyskryminowana, a na Łotwie pojawiają się nastroje faszystowskie - wyjaśnił minister.
Zagrożenie prowokacją
Kozlovskis zauważył, że w ostatnim czasie niektóre organizacje pozarządowe zmieniły retorykę - zamiast tak jak w przeszłości zajmować się współpracą rosyjsko-łotewską, skupiają się na dyskusji na temat praw rosyjskiej mniejszości.
16 marca w Rydze odbędzie się kontrowersyjny marsz weteranów walczących u boku Niemiec z Armią Czerwoną. Wzbudza on oburzenie wielu osób, gorąco sprzeciwia mu się także rosyjska mniejszość.
W zeszłym roku marsz przebiegał spokojnie. W tym tygodniu szef łotewskiej policji powiedział, że dotarły do niego informacje, iż rosyjska Fundacja Wspierania i Ochrony Praw Rodaków Za Granicą przeznaczyła 25 tys. euro dla grupy, która miałaby zorganizować kontrmanifestację w tym samym czasie.
Autor: kg//gak/kwoj / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia