Każdy z nas przyzwyczaił się, że cisza jest tylko oczekiwaniem na wybuch. Każdy z nas modli się tylko, by dziś tego nie było - mówił w TVN24 przebywający w Charkowie ksiądz Wojciech Stasiewicz, dyrektor miejscowego oddziału Caritasu. - Zawsze bolesnym momentem jest, kiedy widzisz wrak jakiegoś spalonego samochodu. Zastanawiasz się, co to był za samochód, czy to cywile jechali. Tego nie wiemy. Zawsze w środku jest ból - wyznał.
Rosyjska inwazja na Ukrainę trwa już dwunastą dobę. Jednym z najbardziej zniszczonych miast jest położony niedaleko granicy z Rosją Charków - drugie co do wielkości miasto Ukrainy. Sytuacja humanitarna jest tam obecnie bardzo trudna. W nocy z niedzieli na poniedziałek Charków znów znalazł się pod silnym ostrzałem sił rosyjskich.
Relacja tvn24.pl: Atak Rosji na Ukrainę
Jak wynika z poniedziałkowych danych miejscowej policji, od 24 lutego w wyniku rosyjskich bombardowań i działań bojowych w obwodzie charkowskim na wschodzie Ukrainy zginęło już 133 cywilów, w tym pięcioro dzieci, rannych jest 319 osób cywilnych. Ogółem, wraz z wojskowymi, zabitych na terenie obwodu jest 209, a rannych 443.
Ksiądz z Charkowa: cisza jest tylko oczekiwaniem na wybuch
- Noc była bardzo dramatyczna z uwagi na wielokrotny ostrzał różnych rejonów i osiedli Charkowa. 10 budynków mieszkalnych spaliło się, w tym jeden 21-piętrowy. Pod gruzami poszukiwane są ofiary. Wiadomo, że na pewno zginęło osiem osób - relacjonował w rozmowie z TVN24 ksiądz Wojciech Stasiewicz, dyrektor Caritas-Spes-Charków.
Jak mówił, "po tych nocnych pożarach w wyniku ostrzału pociskami artyleryjskimi i ataków z samolotów dzisiejszy dzień zapowiadał się spokojnie". - Ale gdzieś od pory obiadowej przez kilka godzin było słychać wybuchy. Od paru godzin jest zupełna cisza, także z uwagi na to, że jest godzina policyjna, jest ciemno w mieście - relacjonował duchowny po godzinie 17 czasu polskiego. - Każdy z nas się przyzwyczaił, że ta cisza jest tylko oczekiwaniem na szum, hałas, wybuch. Każdy z nas modli się tylko, by dziś tego nie było, by ta noc była spokojna, by można było spokojnie spać - wyznał.
Duchowny o życiu w bombardowanym mieście
Jak mówił gość TVN24, każdy kolejny dzień wojny potęguje w ludziach lęk i stres. - Nie jesteśmy w stanie całą dobę być w pomieszczeniu piwnicznym. Jeżeli jest już bardzo niebezpiecznie, to przebywamy tam dłuższy czas. Wiadomo, że dla bezpieczeństwa byłoby lepiej spędzać tam całą dobę, ale to jest niemożliwe - tłumaczył.
Opowiadał, że ludzie ustawiają łóżka z dala od okien i zastawiają je szafą na wypadek wybuchu w okolicy. - Historia pokazuje, że jeżeli jest wybuch jakiegoś budynku, to siła uderzeniowa jest na tyle potężna, że wylatują okna i drzwi w obrębie kilkuset metrów - mówił ksiądz. - Serce się kraje - wyznał. - To są takie momenty, kiedy najlepszą modlitwą jest cisza. W tym wszystkim wyraża się nasze człowieczeństwo - dodał.
Opowiedział, jak wyglądają ulice zniszczonego Charkowa. - Ruiny jednego, drugiego, trzeciego budynku, powybijane witryny. To jest bardzo trudny moment - przyznał. - Kiedy ktoś, kto przeżył wojnę, opowiadał o jakichś wydarzeniach, to było bardzo odległe. A teraz na własne oczy widzisz to wszystko. Zawsze bolesnym momentem jest, kiedy widzisz wrak jakiegoś spalonego samochodu. Zastanawiasz się, co to był za samochód, czy to cywile jechali. Tego nie wiemy. Zawsze w środku jest ból - wyznał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: State Emergency Service of Ukraine/Anadolu Agency / Getty Images